poniedziałek, 29 kwietnia 2013

29.

Nie mogłam uwierzyć, że widzę ją na żywo. Kiedyś oglądałam jakiś serial z jej udziałem. Podobało mi się to. Widać, że jest świetną aktorką. Ubrana w białą koronkową sukienkę przed kolano, wyglądała nieziemsko. Musiałam cofnąć się w stronę ściany, gdyż fala paparazzi by mnie zadeptała. Sława. Fajna rzecz. Przypomniała mi się ostatnia sytuacja z moim udziałem i paparazzi. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie, zakrywając usta dłonią. Chciałam się wyrwać, jednak napastnik pociągnął mnie do tyłu za ścianę. Niewiele myśląc wzięłam zamach nogą, wyginając ją do tyłu i celnie trafiając w krocze napastnika. Gdy pod wpływem bólu mnie puścił, szybko się odwróciłam, żeby zadać dodatkowy cios torbą. To co ujrzałam bardzo mnie rozśmieszyło ale równocześnie i zdenerwowało. Przede mną stał skulony Justin, trzymając się niepewnie spodni.
- Jus. Ja nie chciałam. Nie wiedziałam, że to Ty. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, próbując powstrzymać się od wybuchu śmiechu. - Poza tym to Twoja wina! Po co mnie atakowałeś? - zapytałam przybierając poważny ton głosu.
- Zuz. Chwila. Usiadł skulony pod ścianą. - powiedział bardzo cicho.
- Jus. Przepraszam. Bardzo Cię boli? Może jedźmy szybko z tym do lekarza. - zaproponowałam zestresowana. Co jak za mocno uderzyłam? Wtedy poważnie się wystraszyłam. Przyklękłam przy chłopaku.
- Tak. Musimy do lekarza. - powiedział wstając. Wstałam za Nim i szybko podążyłam w stronę samochodu.  Znów poczułam jak Justin mnie obejmuje i unosi do góry. Okręcił mnie w okół własnej osi, a ja jak głupia się śmiałam.
- Już Cię przestało boleć? - zapytałam rozbawiona, gdy niósł mnie w kierunku samochodu.
- Nie bolało mnie w ogóle. Tylko żartowałem. - opowiedział rozbawiony.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, gdy zaniósł mnie do samochodu, który dziwnie stał w małej uliczce.
- Zobaczysz. Na pewno Ci się spodoba. - powiedział wsiadając po mnie do samochodu i ruszając.
Wyjechaliśmy z tej nieszczęsnej uliczki na szerokie ulice miasta. Nie jechaliśmy długo. Dojechaliśmy do jakiegoś parku. Justin wysiadł i przeszedł otwierając mi drzwi. Skierowaliśmy się w najbardziej ustronne miejsce. Usiedliśmy na trawie. Przez długi czas nikt z Nas się nie odezwał.
- Tęsknię za nią. - powiedziałam w końcu, przerywając ciszę. Justin widząc łzy w moich oczach, przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Nie trzeba mi było nic więcej. Zrozumiał mnie.
- Tęsknota jest wyrazem miłości. - powiedział cmokając mnie w czubek głowy. - A Ty swoją przyjaciółkę kochasz nad życie, więc wiem jaka to musi być tęsknota.
- Dziękuję Justin. - wtuliłam się w Niego jeszcze mocniej.
- Poza tym jutro rusza trasa. Zajmiesz się tańcem. Twoja tęsknota zmaleje. - powiedział. - Poza tym... Wszystko się wyjaśni.
- Trasa. Dla kogo my w ogóle tańczymy? Kim jest ten ktoś, który nie przychodzi na próby? Skąd on będzie wiedział?
- Uwierz mi, że przychodzi. - powiedział wyraźnie zmieszany.
- Wracajmy już, dobrze? Chcę jeszcze spędzić trochę czasu z rodzicami. - powiedziałam.
Justin tylko kiwnął głową i pomógł mi wstać. Ruszyliśmy spokojnie w stronę samochodu. Justin przez cały czas trzymał mnie za rękę. Co między Nami jest?
_______________________________________
Dodaję krótką część. Niezbyt powalającą. Poza tym dziękuję Natalce, za udostępnienie mojego bloga u siebie. DZIĘKUJĘ.;*
http://allaroundtheworldmylifewithjustin.blogspot.com/ - łapcie opowiadanie Natalki. ;D

Ehh.

Przepraszam. Rozdziału nie będzie. Próbowałam coś napisać, ale nie nadawało się to do publikacji. Jutro zapewne coś dodam. PRZEPRASZAM.

niedziela, 28 kwietnia 2013

28.

Przez pakowanie i całą resztę, kompletnie zapomniałam o prośbie do Sue. Jednak widok bardzo mnie zdziwił. Gdy wyszłyśmy na chodniku stała cała paczka z wielkim transparentem napisanym po polsku: KOCHAM CIĘ NICOLA. Przepuściłam przyjaciółkę, żeby mogła lepiej to wszystko ujrzeć. Zauważyłam łzy na jej policzkach. Cieszyłam się, że polubili Niki. Zawsze raźniej, gdy przyleci znów i będzie miała z kim rozmawiać. Zadowolona rzuciła się w ich ramiona. Najbardziej ucieszony był Nick, który słodko pocałował ją w policzek. Uśmiechnęłam się szeroko. Po kilku minutach tata poprosił nas, żebyśmy wsiadały, bo się spóźnimy. Nicola jeszcze raz wszystkich wycałowała i zapłakana wsiadła do auta. Wsiadłam za nią. Gdy tata ruszył, chłopaki wskoczyli na deski i kilka przecznic jechali za naszym samochodem krzycząc: Kocham Cię. Machałyśmy przez otwarte okna. Po chwili się zatrzymali i zaczęli tylko machać.
- W Polsce nie miałabym takiego pożegnania. - powiedziała Nicola, wracając na swoje miejsce.
- Polska to co innego. - powiedziałam przytulając przyjaciółkę. - Tu są przyjaciele od 5 minut, tam tylko wrogowie po 5 minutach.
- I ja muszę tam mieszkać. - powiedziała zasmucona.
- Będę Cię odwiedzać. - uśmiechnęłam się.
Tata włączył radio więc całą drogę na lotnisko śpiewałyśmy. Nagrywałam to swoim telefonem. Później wyślę jej to na pocztę. Po jakimś czasie dojechaliśmy. Jeszcze niedawno to ja tu wysiadałam i zmieniło się moje życie. Cicho westchnęłam i wysiadłam z samochodu. Tata wziął walizkę Nicoli i ruszyliśmy do ogromnego oszklonego budynku. Próbowałam ukryć swoje emocje,  jednak one wzięły górę, gdy miła pani w okienku oznajmiła, że za pół godziny odprawa. Nie wytrzymałam. Łzy zaczęły płynąć mi po policzkach. Nicola mocno mnie przytuliła również płacząc. Nie liczyło się nic innego. Jedynie ciepło mojej przyjaciółki.
- Obiecaj mi, że nigdy nie zapomnisz. - powiedziała przez łzy.
- Nigdy. Na zawsze. Uwierz. - powiedziałam. W tym momencie wyjęłam małe pudełeczko. Nicola otworzyła je i ujrzała naszyjnik z napisem "Believe". Poprosiła mnie o zapięcie. Spełniłam jej prośbę znów ją do siebie tuląc.
- Przyjaciółki na zawsze. - powiedziała wyciągając w moją stronę mały palec. - Nawet, gdy nie będziemy się tak często się widywać. Nie zapomnij. Ja nie zapomnę. Obiecuję.
- Ja również obiecuję. - zacisnęłam swój mały palec wokół jej palca.
Kątem oka zauważyłam innych ludzi, którzy również się ze sobą żegnali. To jeszcze bardziej mnie zasmuciło. Jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Niestety nadszedł ten najgorszy moment. Odprowadziłam przyjaciółkę do przejścia, ciągle trzymając ją za dłoń. Tata podał bilet Niki stewardessie. Jeszcze raz mocno przytuliłam przyjaciółkę.
- Kocham Cię. - powiedziałam przez łzy.
- Ja Ciebie też. - powiedziała, puszczając moją dłoń i weszła w te nieszczęsne przejście. Patrzyłam za nią jak się oddala. Stałam tak i tata musiał mnie odsunąć, gdyż blokowałam przejście innym pasażerom. Szybko pobiegłam w stronę wielkiego okna, z którego widać było cały pas startowy i samolot Nicoli. Stałam tak do końca. Patrzyłam jak samolot unosi się w powietrzu i po jakimś czasie znika z mojego pola widzenia. Nie zwróciłam nawet uwagi, że cały czas płaczę. Potrzebowałam kogoś kto mnie przytuli w tym momencie. Ale nie miałam na myśli taty. Pośpiesznie wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam dobrze mi już znany numer Justina. Odebrał niemal, że od razu.
- Tak? - usłyszałam Jego głos.
- Mógłbyś... Mógłbyś przyjechać po mnie na lotnisko? - powiedziałam, próbując uspokoić mój rozdygotany od płaczu głos.
- Oczywiście. Za chwilę tam będę. Nie ruszaj się stamtąd. - powiedział a ja się rozłączyłam. Podeszłam do taty mówiąc mu, że wrócę z Justinem.
Zrozumiał mnie. Wiedział, że potrzebuję teraz kogoś w swoim wieku do pocieszenia.
- Tylko nie wróć późno. Chcemy się z mamą jeszcze Tobą nacieszyć. - powiedział, cmokając mnie w czoło.
No tak zapomniałam, że to już jutro. Odprowadziłam wzrokiem tatę i skierowałam się w stronę wyjścia. Stanęłam przy jakimś słupku. Po chwili usłyszałam parkujący nieopodal samochód. Jednak to nie był Justin. To była Selena Gomez, w otoczeniu ochrony i natarczywych paparazzi.

piątek, 26 kwietnia 2013

;3

Hej. Mam dobre wieści. ;3/ Zaliczyłam po części chemię i inne, więc będę mogła coś dodawać. Zwłaszcza, że za kilka dni DŁUGI WEEKEND <3. Tak.
Trzymajcie się. ;*

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Małe ogłoszenie.

Hej. ;) Kochani. Widzę, że widzicie to opowiadanie. Statystyki nie kłamią. Zwłaszcza, że mam wyłączoną opcję, żeby mnie zaliczało do statystyk. Mogłabym Was prosić, że gdy czytacie to i komentujecie? Bardzo chciałabym znać Wasze zdanie na temat opowiadania, a jak na razie komentuje tylko Natalka.
Poza tym jeszcze jedno ogłoszenie. Przepraszam za dzisiejszą część, ale pisałam na szybko, gdyż niedawno wróciłam do domu, a za chwilę muszę iść się uczyć. Niestety, 3 klasa szkoły średniej do czegoś zobowiązuje. Więc wybaczcie za tak mało ogarnięty rozdział <3.

27.

W drodze do domu znów zasnęłam. Czułam tylko palce Justina splecione z moimi. Obudziłam się u siebie pod domem, gdy poczułam, że samochód się zatrzymał. Otworzyłam powoli oczy. Spojrzałam na Justina i nadal nie mogłam uwierzyć w to co miało miejsce kilka godzin temu. Przecież to jakiś sen. Taki przystojny chłopak, do tego tancerz coś do mnie czuje. Spełnienie marzeń. Był idealny pod każdym względem. W tym samym momencie spojrzał na mnie Justin i szeroko się uśmiechnął.
- Jesteśmy. - powiedział i ścisnął delikatnie moją dłoń. - Ale za cholerę nie chcę, żebyś odchodziła.
- Uwierz mi, ja tego również nie chcę. Ale jak mus to mus. Jutro się zobaczymy przed autobusem. - powiedziałam smutna.. Dziś czekało mnie jeszcze jedno pożegnanie. Później pakowanie. A rano kolejne pożegnanie z rodzicami. Nie wiem jak to zniosę.
- To tylko kilkanaście godzin. - powiedział wyraźnie zasmucony. - Dziękuję Ci za tą noc. - powiedział po czym nachylił się nade mną i znów mnie pocałował.
- To ja Tobie dziękuję. Było cudownie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz tam będę. - powiedziałam. - A teraz muszę już iść.
Chłopak przyciągnął mnie nieznacznie do siebie i delikatnie całował moje usta. To było nie do opisania. Czułam, że jest kimś wyjątkowym.
- Do zobaczenie Skarbie. - powiedział, otwierając zamki w drzwiach.
- Pa. - powiedziałam rumieniąc się i wychodząc z samochodu. Przy drzwiach, odwróciłam się na chwilę i mu pomachałam. Gdy weszłam do domu, usłyszałam jak odjeżdża. Zmęczona powlokłam się do swojego pokoju. Najciszej jak potrafiłam weszłam do niego, po czym skierowałam się do łazienki. Dopiero wtedy zorientowałam się, że mam Jego kurtkę na sobie. Zamknęłam drzwi łazienki i uśmiechnęłam się na myśl, co mnie spotkało. Wtuliłam się w rzecz chłopaka, wciągając Jego cudowny zapach. Myślami odpłynęłam do dzisiejszego ranka.
Po kilkunastu minutach wspominania postanowiłam wziąć ciepły prysznic. Przygotowałam sobie tylko ubrania i weszłam pod ciepłą wodę, która gładziła moje zmęczone ciało. Gdy skończyłam, ubrałam się i trochę ogarnęłam. Postanowiłam zrobić wszystkim śniadanie. Było dopiero około 7. Zeszłam na dół i sprawdziłam czy mam wszystkie składniki na jajecznicę. Oczywiście wszystko miałam prócz jajek. Postanowiłam pójść do sklepu. Wzięłam pieniądze i torebkę i ruszyłam do pobliskiego marketu. Miałam niesamowicie dobry humor, więc ludzie w okół mnie również się do mnie uśmiechali. Kupiłam kilka potrzebnych rzeczy i wróciłam do domu. W parku zauważyłam Sue i Nicka. Podeszłam do nich i zapytałam czy chcieliby się pożegnać z Nicolą. Gdy się zgodzili, umówiliśmy się o której godzinie mają być u mnie pod domem. Więc w jeszcze lepszym humorem i uśmiechem na twarzy wróciłam do domu. Przygotowałam jajecznicę dla wszystkich. Widocznie wyczuli, że ktoś przygotował śniadanie, bo po chwili usłyszałam kroki.
Po śniadaniu Nicola pomogła mi posprzątać kuchnię i poszłyśmy się pakować. Ona do Polski, a ja na trasę.
- Nie czułam Cię w nocy. - zagadnęła Nicola, gdy byłyśmy już w pokoju.
- Nie mogłam spać, więc przesiedziałam całą noc przed komputerem. - skłamałam, w duchu modląc się, że przyjaciółka jednak nie wstawała do łazienki.
Zaczęłyśmy się pakować. Kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zabrać. Postanowiłam na jakieś najluźniejsze ubrania. Kilka par butów i coś eleganckiego. Przecież z Justinem nie będziemy cały czas tańczyć. Uśmiechnęłam się na samą myśl spędzania czasu z Jusem.
Przed 14 byłyśmy gotowe. Ciągle, gdy spoglądałam na przyjaciółkę miałam łzy w oczach. Zniosłam jej walizkę na dół i tata oznajmił, że możemy jechać. Gdy otworzyłam drzwi, widok jaki zobaczyłam prawie zwalił mnie z nóg.

niedziela, 21 kwietnia 2013

26.

Jechaliśmy ciemnymi ulicami. Zjechaliśmy z głównej trasy. Obawiałam się trochę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zdenerwowana na Jusa, postanowiłam się w ogóle nie odzywać.
- Zuz? Jesteś zła? - zapytał po chwili. Ja jednakże nic nie odpowiedziałam. Siedziałam zapatrzona w mijany krajobraz. - Zuz. Proszę. Powiedz chociaż słowo. - powiedział a w jego głosie wyczułam smutek.
Nagle poczułam szarpnięcie. Zorientowałam się, że chłopak ostro zahamował.
- Co Ty wyprawiasz?! Chcesz mnie zabić? - krzyknęłam w kierunku chłopaka. Jego widok mnie zaskoczył. Głowę miał opartą o kierownicę.
- Zuz. Ja... Przepraszam. Chciałem tylko spędzić z Tobą trochę czasu. - powiedział nieco zachrypniętym głosem.
- Zabierając mnie bez uprzedzenia na jakieś lody?! O godzinie 23?! - znów krzyknęłam. - Co Ty sobie myślisz? Jak moi rodzice zareagują, gdy nie będzie mnie w pokoju? A Nicola? Pomyślałeś o tym?
- Specjalnie tyle czekałem, żeby być pewnym, że oni mogą już spać. To było silniejsze. Musiałem Cię zobaczyć. Chciałem zabrać Cię na te lody, żebyś zobaczyła kim naprawdę jestem. W trasie nie będzie okazji na pokazanie tego. Nie wiesz wszystkiego. Ja.. Ja po prostu chciałem dobrze. - powiedział i głos mu się zawiesił. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. To było takie słodkie. Głupio mi się zrobiło, że tak na Niego nakrzyczałam.
- Justin. To ja przepraszam. Ty chciałeś dobrze. A ja wszystko zepsułam.- powiedziałam przepraszająco. - Lody jeszcze aktualne? - zapytałam, spoglądając w Jego kierunku.
- Jasne. - uśmiechnął się i odpalił samochód. Ruszyliśmy w dalszą drogę. - Obiecuję, że zanim Twoi rodzice się obudzą, Ty będziesz już w domu.
- Wierzę. - uśmiechnęłam się i patrzyłam przed siebie.
Po kilku minutach byliśmy całkowicie poza zasięgiem domów i miejskim gwarem. Jechaliśmy w milczeniu. Czasami czułam wzrok Justina na sobie. W końcu chłopak się zatrzymał. Nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Po chwili Justin wysiadł z samochodu i podszedł drzwi z mojej strony, otwierając je i podał mi rękę. Uśmiechnęłam się na to i podając mu dłoń, wysiadłam z samochodu. Lekki wiaterek smagał moje nogi, które chronione były tylko przez cienką tkaninę piżamy.  W tej chwili czułam się bardzo skrępowana. Justin w skórzanej kurtce i jeansach. A ja w rozciągniętej bluzie i spodniach w krowy. Po chwili bardzo mnie to rozśmieszyło. Justin popatrzył na mnie i również się uśmiechnął. Wtedy właśnie zorientowałam się gdzie jesteśmy. Blask księżyca doskonale oświetlał ogromne jezioro. Patrzyłam z zapartym tchem na ten widok. Nawet się nie zorientowałam kiedy Justin wszystko rozpakował. Spojrzałam na koc i średniej wielkości pojemnik. Justin podszedł do mnie i zaprowadził na koc. Usiadłam i spoglądałam na jezioro.
- Pięknie tu. - powiedziałam przerywając ciszę.
- To moje drugie ulubione miejsce. Jak byłem mały przyjeżdżałem tu z dziadkami. Uwielbiam to miejsce. Tu można w spokoju pomyśleć. Odpocząć. - popatrzył na mnie. - Tu mogę być sobą.
- Przecież jesteś sobą. - powiedziałam.
- Niestety nie zawsze. - powiedział i odwrócił twarz.
- Rozumiem. A czy teraz jesteś prawdziwy? - zapytałam.
- Tak. Przy Tobie potrafię być sobą. - powiedział i się trochę przysunął.
- A gdzie nasze lody? - zapytałam lekko speszona jego bliskością.
Odsunął się nieznacznie i wskazał na ten pojemniczek, który okazał się przenośną lodówką. Otworzył go i wyjął z niego lody. Uśmiechnęłam się. Wyjął również małe łopatki do lodów. Zaśmiałam się na ich widok.
- Co Cię tak bawi? - zapytał otwierając i podając mi moją porcję.
- Jak byłam mała i chodziłam z rodzicami na lody, to zawsze chciałam taką łopatkę. Tata zawsze mnie uspokajał, gdy ich nie było. - powiedziałam po czym nabrałam niewielką ilość na łopatkę.
- Tą sobie zatrzymaj, żebyś już się więcej nie awanturowała jeśli Ci takich nie dadzą. - zaśmiał się i włożył łopatkę do ust.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy, zajadając się lodami. Około 1, zaczęło być chłodno. Justin, zauważył to i podał mi swoją kurtkę. Założyłam ją i owionął mnie zapach Jego perfum. Zaciągnęłam się ich zapachem, na co Justin się zaśmiał. Odwróciłam głowę speszona.
- Chodźmy się przejść wzdłuż brzegu jeziora, hmm? - zagadnęłam. - Może będzie trochę cieplej, gdy będziemy w ruchu. - powiedziałam wstając.
Justin wstał za mną i podążyliśmy w stronę piaszczystej plaży. Szliśmy tak, gdy nagle poczułam jak palce chłopaka splatają się z moimi. Przeszył mnie przyjemny dreszcz a w brzuchu poczułam motylki. Popatrzyłam niepewnie na chłopaka, który był wpatrzony w dal. Chodziliśmy tak jeszcze chwilę po czym Justin zrobił nieoczekiwaną rzecz. Szybko złapał mnie w pasie i uniósł do góry.
- Jus! Co Ty wyprawiasz? - zaśmiałam się.
- Idziemy popływać. - zachichotał i ruszył szybko w wodę. Zdziwiło mnie, że woda, pomimo, że było chłodno była ciepła. Justin kręcił się w kółko trzymając mnie nadal przerzuconą przez ramię. Śmiałam się jak opętana. Gdy poczuł, że chce zeskoczyć z Niego, delikatnie postawił mnie w wodzie. W blasku księżyca wyglądał idealnie. Po chwili przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie pocałował w usta. Motyle w brzuchu zaczęły jeszcze szybciej wirować. Odwzajemniłam pocałunek, zakładając mu ręce na szyję. Jego usta delikatnie błądziły po moich, idealnie współgrając. Nie wiem ile czasu minęło. W tym momencie świat dla mnie nie istniał. Liczył się tylko Justin. Gdy nasze usta się oddzieliły, spojrzałam w jego piękne oczy, które patrzyły na mnie z uczuciem.
- Zimno Ci. - powiedział szeptem i wtedy zauważyłam, że cała się trzęsę. Zęby delikatnie zgrzytały o siebie. Chłopak wziął mnie znów na ręce i wyniósł z wody. Doszliśmy do samochodu, gdzie Justin posadził mnie na kocu, a sam wziął jakieś inne koce z pojazdu. Przyniósł je i mocno mnie nimi otulił. Zrobiło się znacznie cieplej.
- Lepiej? - zapytał patrząc zmartwiony. Ja kiwnęłam mu tylko głową na znak, że jest dobrze. Chłopak natomiast, usiadł obok mnie i dodatkowo mnie przytulił. Wtuliłam się w Niego, czując pod rękami Jego idealne ciało. Czułam bicie jego serca oraz usta, które złożyły pocałunek na mojej głowie. Siedzieliśmy wtuleni tak w siebie. Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam. Obudziłam się nadal wtulona w Jusa. Widok bardzo mnie zafascynował. Na horyzoncie zaczęło wschodzić słońce. Przekręciłam głowę w stronę twarzy chłopaka.
- Justin. - szepnęłam na co chłopak otworzył zaspane oczy. - Dzień dobry. - powiedziałam pokazując mu wschód słońca.
- Dzień dobry Skarbie. - powiedział po czym jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił. Ten moment był najpiękniejszy w moim życiu. Niestety, zorientowałam się, że musimy już wracać. Niedługo wstaną rodzice.
- Jus. Niestety musimy wracać. - powiedziałam spoglądając na chłopaka, który kiwnął tylko głową i znów złączył nasze usta w pocałunku.

sobota, 20 kwietnia 2013

25.

Kilka godzin spędziłyśmy na chodzeniu po sklepach. Nie obyło się bez kupienia kilku rzeczy. Nicola jednak bardziej zaszalała niż ja. To ja tu zostaję i mogę mieć to wszystko na co dzień. Nie ona. Na samą myśl o wylocie przyjaciółki robiło mi się smutno. Ona zacznie studia w Polsce a ja wyjadę w trasę. Nie wiem jak wytrwamy. Ale musimy uwierzyć. Postanowiłyśmy coś przekąsić. Poszłyśmy w stronę pasażu, gdzie znajdowało się dosłownie wszystko. Od warzyw i owoców, po owoce morza i wszystko inne. Stały również malutkie straganiki z prześlicznymi ozdobami. Podeszłam do jednego i zobaczyłam śliczny wisiorek z napisem "Believe". Postanowiłam go kupić dla przyjaciółki. Zadowolone podeszłyśmy do budki z hot-dogami i zamówiłyśmy po jednym. Usiadłyśmy przy wiklinowych stolikach. I zajadałyśmy ze smakiem.
- Przepraszam, że po próbie musiałaś ze mną chodzić po tych wszystkich sklepach. - powiedziała Nicola, gryząc swoja bułkę.
- Wiesz, że to była przyjemność. - zaśmiałam się. - Znosiłam to w Polsce i zniosłam to tu. Chociaż nasze miasto jest z tysiąc razy mniejsze.
Nagle w oczach przyjaciółki zobaczyłam łzy. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Mała. Co jest? - zapytałam zaniepokojona.
- Bo.. Bo teraz to będzie inaczej. Kogo mam się teraz doradzać w co się ubrać, albo co zrobić z Michałem? - powiedziała.
- Niki. To nie jest XIX wiek, że nie ma komputerów i innych środków przekazu. Masz internet, ja też mam. Możemy rozmawiać przez skejpa. - pocieszyłam przyjaciółkę, a ona rozkleiła się całkowicie. - Ej, ej. Nie płacz. - wstałam i ją przytuliłam. - Kto mi ostatnio kazał być silną, że wytrwamy tą rozłąkę?
- Kocham Cię Zuzia. - powiedziała tylko i mocno mnie przytuliła.
- Ja Ciebie też Mała. - powiedziałam.
Stałyśmy kilka minut w takim uścisku, po czym oderwałyśmy się od siebie i otarłam Nicoli łzy z policzków. Będzie mi  jej brakowało. Wiem, że zajmę się tańcem, bo trasa do czegoś zobowiązuje ale jednak wiem, że będę odczuwać pustkę. Wzięłyśmy nasze zakupy i poszłyśmy jeszcze zwiedzać. Około 20 zadzwoniłam do mamy, żeby po nas przyjechała. W trakcie oczekiwania na nią przeglądałam zdjęcia, które zrobiłyśmy sobie z Nicolą. Jedno mi się bardzo spodobało. Postanowiłam zrobić Niki prezent na urodziny. Muszę tylko znaleźć dobrego fotografa, który wywoła mi to zdjęcie w dużym formacie. W trakcie moich rozmyślań przyjechała mama. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w kierunku domu. W drodze Nicola zasnęła na tylnym siedzeniu. Nie dziwię jej się. To był wyczerpujący dzień.
- Widzę, że zakupy udane. - powiedziała szeptem mama.
- Tak. I mam tez coś dla Ciebie i taty. - uśmiechnęłam się i popatrzyłam w jej kierunku.
- Dla nas? Za co, Skarbie? Trzeba było sobie coś za to kupić. - powiedziała.
- Chciałam Wam w jakiś sposób podziękować. I, żebyście mieli coś przypominającego mnie z tego miejsca, gdy wyjadę w trasę.
- Kochanie. - zaczęła. - To już pojutrze, tak?
- Tak mamo. - powiedziałam i zobaczyłam jak twarz mamy zmienia wyraz na smutny.
- To nie jest za szybko? Córeczko. Nawet nie znasz tej gwiazdy, z którą tańczycie. I nawet nie wiecie ile to będzie trwało. - powiedziała.
- Ważne, że Scooter się mną zaopiekuje. To pod jego władzą jestem. Poza tym dobrze czuje się w towarzystwie tych ludzi. Jeśli mi się nie spodoba zawsze mogę zrezygnować. Zwłaszcza jak gwiazdeczka zacznie strasznie gwiazdorzyć. - zaśmiałam się na myśl tekstu z reklamy.
- Porozmawiamy jeszcze o tym jutro. - powiedziała.
- O której Nicola ma samolot? - zapytałam.
- Tata wykupił jej bilet na 16. Ale musi być wcześniej na lotnisku. Więc ok. 14 musimy wyjechać z domu.- powiedziała.
Odwróciłam głowę w stronę szyby i obserwowałam widok mijanych domów, drzew, ulic. To teraz jest mój świat. Od jutra zostanę bez przyjaciółki. Łzy zakręciły mi się w oczach, ale szybko je otarłam.
W końcu dotarłyśmy na miejsce. Przebudziłam Przyjaciółkę i pomogłam jej wejść na górę. Rozebrała się i wyczerpana położyła się. Ja natomiast zmierzyłam do łazienki, żeby wziąć prysznic i  również się położyć. Wzięłam bieliznę i spodnie od piżamy i ruszyłam do pomieszczenia. Biorąc prysznic czułam, że wszystkie emocje ze mnie uciekają. Nie kryłam już nawet łez. Spływały razem z wodą. Z letargu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z pod prysznica. Na wyświetlaczu migał napis 'Justin'. Odebrałam.
- Wyjdź przed dom. - powiedział i się rozłączył.
Nie myśląc, szybko ubrałam się w piżamę i na nią zaciągnęłam bluzę. Na nogi szybko wsunęłam vansy. i po cichu ruszyłam do wyjścia. Przed drzwiami ujrzałam samochód Justina. Chłopak opierał się o maskę i patrzył w niebo. Podeszłam do Niego.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam. Popatrzył na mnie słodko.
- Wejdź do samochodu. - powiedział. Mimowolnie otworzyłam drzwi i wsiadłam do niego.
Po chwili Justin również wsiadł. Usłyszałam jak zamki w drzwiach się zamykają. I po chwili samochód ruszył.
- Co Ty wyprawiasz? - niemal wykrzyknęłam.
- Zabieram Cię na lody. - uśmiechnął się i popatrzył na mnie swoimi brązowymi oczyma, które w blasku księżyca wydawały się jak bursztyny.
- Ale ja jestem w piżamie. - opowiedziałam, uświadamiając sobie, jak gustownie muszę wyglądać w spodniach w fioletowe krowy.
- Tam nie musisz mieć sukni. - powiedział i ruszył szybko w nieznane mi miejsce.

piątek, 19 kwietnia 2013

PRZEPRASZAM.

Kochani. Przepraszam za to, że te ostatnie części są takie słabe. Ale naprawdę nie mam głowy do wymyślania mądrych rozdziałów. Postaram się lepiej pisać. Ale teraz proszę o wyrozumiałość. Mam szkołę, w której codziennie zżera mnie stres. I mam pytanie. Czy wolicie, żebym dodawała jakąś część, która może być lekko oklepana, czy wolicie poczekać kilka dni, aż zastanowię się nad każdym kolejnym rozdziałem? Bardzo Was proszę o odpowiedź. ;D
Rozdział 24 znajdziecie niżej. :D

24.

Przed sobą ujrzałam anioła. Jego opalona skóra świetnie komponowała się z białą bokserką i białym dresem. Na jego czole ujrzałam kropelki potu. Musiał być tu już dużo wcześnie. Ciekawe ile już ćwiczy. - pomyślałam. Obserwowałam Go w milczeniu. Gdy usłyszałam, że piosenka dobiega końca rzuciłam się w stronę chłopaka. Rzuciłam się na Niego, a On niczego nie świadomy upadł na materac.
- Ej! Co to było? - zaśmiał się przekręcając się na plecy.
- To za białą koszulkę, którą rzekomo każda dziewczyna miała mieć. W szatni jakoś tego nie zauważyłam. - powiedziałam, oczekując na wyjaśnienia.
- Pasuje Ci biały kolor. - uśmiechnął się.
- Tobie bardziej. - powiedziałam spoglądając ukradkiem na Jego tors. Justin przybliżył się do mojej twarzy.
Czułam, że chciał mnie pocałować.
- Dziękuję. - powiedział i nachylił się nade mną. Nagle do sali zaczęli wchodzić tancerze. Odskoczyłam jak oparzona od chłopaka.
Luke spojrzał w naszym kierunku i pokręcił głową. Czyżby mnie nie lubił? Reszta tancerzy przywitała się z Nami i zaczęliśmy rozgrzewkę. Po rozgrzewce zaczęliśmy próbę. Justin poprosił Sill, żeby pomogła mi przy układzie do piosenki 'Boyfriend' udając, że to ona śpiewa tą piosenkę. Dziwnie się czułam tańcząc tak przy dziewczynie. Później udaliśmy się na lunch. Tym razem Kenny dosiadł się do nas i zjadł z Nami wspólnie. Okazało się, że Kenny ma jakąś rodzinę w Polsce. Ucieszyłam się, że ktoś z nowego otoczenia zna mój kraj. Po lunchu wróciliśmy na próbę. Poćwiczyliśmy jeszcze po czym każdy z Nas rozszedł się do szatni. Tym razem skorzystałam z prysznica, wiedząc, że idę z Nicolą na miasto. Gdy się już przebrałam ruszyłam w kierunku wyjścia. Zauważyłam, że nikogo nie ma już w szatni. Chwyciłam za klamkę jednak nie mogłam otworzyć drzwi.
- Co jest? - powiedziałam do siebie. Zaczęłam szarpać za klamkę jednak drzwi ani drgnęły. - No to ładnie. Co ja mam zrobić? - pomyślałam.
- Halo?! Jest tam ktoś?! - zaczęłam krzyczeć i walić w drzwi jednak bez skutku. Justin. Mam Jego numer. Wyjęłam telefon z torby i wybrałam numer do chłopaka. Po kilku sygnałach odebrał.
- Justin? Jesteś może jeszcze w budynku? - zapytałam
- Tak, jestem w szatni. A co się stało? Już się stęskniłaś? - zaśmiał się.
- Nie jest mi do śmiechu. Ktoś mnie zamknął w szatni. - powiedziałam poirytowana.
- Hahaha. Za chwilę tam będę. - powiedział a ja się rozłączyłam. Usiadłam na ławeczce i już po chwili usłyszałam kroki mojego wybawcy i odgłos przekręcanego klucza. Wstałam i otworzyłam drzwi. Justin stał w samych jeansowych spodenkach do pół łydki. Z połową bokserek na wierzchu. Włosy lśniły mu od wody. Brał prysznic. - pomyślałam.
- Masz u mnie dług. - zaśmiał się. - Może lody?
- Na pewno nie dziś. I tak już jestem spóźniona. - powiedziałam wymijając chłopaka. Po chwili poczułam Jego palce na moim nadgarstku.
- Zuz. Później nie będzie kiedy. Wiesz, że pojutrze wyjeżdżamy już w trasę.. I nie będzie czasu nawet na porządny sen a co dopiero lody. - powiedział. W Jego oczach ujrzałam smutek. - Nie wiem nawet czy będziesz chciała mnie znać.
- Justin, co Ty znowu opowiadasz. Wiesz, że Cię bardzo lubię. Znajdzie się czas. Poza tym. Serio już pojutrze? Nawet nie wiem czy jestem gotowa.
- Zuz. Pora rozpocząć nowe życie. Będziesz mogła zrezygnować z trasy. Powiedz tylko. - powiedział  i popatrzył na mnie.
- Oczywiście, że chcę jechać. Rozumiem, że to męczące ale wytrzymam. Do rodziców mogę zadzwonić zawsze. Ale muszę w końcu zacząć na siebie zarabiać. - powiedziałam. - Ale teraz jestem umówiona z Nicolą. Ona jutro wylatuje do Polski. Więc chcę jak najwięcej czasu z nią spędzić. Zrozum mnie. Długo jej nie zobaczę.
- Wieczorem. Bądź gotowa na telefon. - powiedział, gdy szłam w stronę wyjścia. Słysząc to uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyszłam przed budynek i ciepłe promienie oblały moją twarz. Ruszyłam na parking, gdzie czekała już mama z Niki.
- Hej tancereczko. - powiedziała Nicola, gdy tylko otworzyłam drzwi.
- Wysiadaj. Idziemy zwiedzać. - zaśmiałam się. Zostawiłam torbę w samochodzie. Powiedziałam mamie, żeby przyjechała ok. 20 po nas.
Ruszyłyśmy w stronę ogromnych wieżowców. To tam znajdowały się najlepsze Centra Handlowe na świecie. Ścisnęłam dłoń przyjaciółki i uśmiechnęłam się do Niej podekscytowana. Nasz pierwszy cel: Upolować jakieś wyprzedaże w najlepszym butiku.

czwartek, 18 kwietnia 2013

23.

Bez sił opadłam z powrotem na kanapę. Zaczęłam się śmiać z pierza we włosach Justina. 
- Tak Cie to bawi? - powiedział. - Popatrz na siebie. - zaśmiał się.
Podeszłam do lustra. Jak ja wyglądam. - pomyślałam. Zaczęłam wygrzebywać pierze z włosów. Po chwili Justin podszedł i zaczął mi pomagać.
- Justin. Mógłbyś mnie już odrzucić do domu? Nie to, że mi się znudziło. Nie pomyśl tak sobie. Ale po prostu rodzice i Nikola będą się martwić. - powiedziałam patrząc na chłopaka. 
- Jasne. - popatrzył na mnie smutno. - Przecież już jutro się zobaczymy. - zaśmiał się a mi się cieplej zrobiło na sercu.
Podszedł do stolika i wziął kluczyki od samochodu. Podążyłam do wyjścia. Jechaliśmy wolno. Justin co chwila spoglądał na mnie i się uśmiechał.
- Brudna jestem? - zapytałam, a On nieoczekiwanie przysunął swoją dłoń do mojej twarzy, wyciągając piórko z moich włosów. Ale założę się, że specjalnie delikatnie musnął mój policzek opuszkami palców. Czując to, przeszedł mnie miły dreszczyk gdzieś w środku. Uśmiechnęłam się do Jusa. Nie zauważyłam, gdy byliśmy już przy moim domu.
- Zuz. Naprawdę chcę Ci podziękować za dzisiejszy ranek. I przepraszam za to porwanie. - uśmiechnął się a mi zrobiło się gorąco.
- To mi miło, że mogłam Ciebie posłuchać. - popatrzyłam na Niego, kładąc rękę na klamce samochodu. Wtedy Justin nachylił się i cmoknął mnie w policzek. 
- Do zobaczenia jutro Zuz. - powiedział, gdy wysiadałam z samochodu.
- Do jutra. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Zamykając je za sobą, usłyszałam jak Justin odjeżdża. Mimowolnie oparłam się o nie i osunęłam. Czyżbym się zakochała? -pomyślałam. Po chwili wstałam i udałam się do kuchni, gdzie siedziała moja mama z Nicolą. 
- Gdzie byłaś skarbie? - zapytała mama, gdy tylko przestąpiłam próg.
- Spotkałam się z kolegą z zespołu. Omówiliśmy kilka spraw związanych z zespołem i moim udziałem w nim. - skłamałam, podchodząc do lodówki i wyjmując z niej sok.
- Dość długo omawialiście te sprawy. - zaśmiała się Nicola.
- Przepraszam, ale to Ty nie chciałaś ze mną iść. - powiedziałam.
- Będziemy na górze. - zwróciłam się do mamy i pociągnęłam przyjaciółkę za rękę. Poszłyśmy na górę. Zamknęłam za sobą drzwi.
- Byłam w parku. Nick był tu. Poszłam z Nim. Ale Ciebie w parku nie było. - powiedziała, gdy tylko usiadłam.
- Bo byłam u Justina. Musieliśmy. - powiedziałam i zaczęłam jej opowiadać. Pominęłam szczegóły z paparazzi i dzieciństwem chłopaka. Przez resztę dnia siedziałyśmy w domu. Trochę poćwiczyłam pokazując przy okazji układy. Wieczorem jeszcze trochę pogadałyśmy. Niestety za długo to nie potrwało, gdyż rano musiałam wcześniej wstać. Umówiłyśmy się z Nicolą, że jutro ona przyjedzie z moją mamą po mnie po próbie i pochodzimy po mieście. Po kąpieli i z taką myślą zasnęłyśmy. 
Rano obudziły mnie miłe promienie słońca. Wstałam i poszłam się wykąpać. Ubrałam się w wygodne ciuchy. Do torby zapakowałam białą koszulkę do tańca i dresy. I byłam gotowa. Wzięłam telefon do ręki. Jeden SMS. 'Weź białą bluzkę. ;-*'. Zaśmiałam się chowając telefon do kieszeni i zeszłam na dół. Zjadłam małe śniadanie. Wróciłam się z powrotem do pokoju po torbę i cmoknęłam przyjaciółkę w czoło. 
- Udanej próby. - wymruczała przez sen. Uśmiechnęłam się i delikatnie klepnęłam ją w pośladek.
Zeszłam na dół gdzie czekała na mnie mama i ruszyłyśmy do samochodu. Jadąc do Centrum cały czas się uśmiechałam.
- Czy aby na pewno to tylko kolega? - zaśmiała się mama.
- Że co? - popatrzyłam na nią pytająco. - Aaaa. Tak. Tylko kolega. Poza tym jest chyba zajęty. - powiedziałam przypominając sobie wczorajsze nieodebrane połączenie od niejakiej Seleny. Kiedyś, gdy oglądałam jeszcze TV, kojarzyłam tylko niejaką Selenę Gomez. Ale to na pewno nie ona. Co ona ma wspólnego z tancerzami. 
Dojechałyśmy na miejsce. Pożegnałam się z mamą i weszłam do budynku. Byłam trochę wcześniej więc udałam się do gabinetu Brauna. Oddałam mu umowę i poszłam na próbę. Weszłam do szatni, gdzie dziewczyny się przebierały. Nie miały białych koszulek. Justin mnie wkręcił. Zaśmiałam się w myślach. Kiedy się przebrałam podążyłam w kierunku sali, z której dochodziła już muzyka. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam jak Justina. Jednak w innej formie niż na ostatniej próbie. Nie zobaczyłam tancerza.
_______________________________________________________
Przepraszam za taką słabą część, ale głowa mnie dziś boli i nie myślę. Postaram się poprawić. ;*

środa, 17 kwietnia 2013

22.

Nie wiem ile tak siedzieliśmy wtuleni w siebie. Nie chciałam przerywać tej chwili. Serce Justina cały czas bardzo szybko biło, jakby się o coś martwił.
- Ostatnio tak otwarcie rozmawiałem tylko z Kennym. - powiedział nie puszczając mnie.
- Kenny to ten ciemny mężczyzna? - zapytałam.
- Tak. To jest Kenny. - zaśmiał się Justin otwierając swoje ręce z uścisku.
- Kim On dla Ciebie jest?
- Przyjacielem. To z Nim poza próbami spędzam najwięcej czasu. - powiedział.
- Wtedy przed budynkiem zachowywał się jakby musiał kogoś ochraniać. On jest ochroniarzem Scooter'a? - zapytałam patrząc na chłopaka.
- Jest ochroniarzem. Ale czy Scooter'a? Ochrania nas wszystkich. Zwłaszcza, gdy jesteśmy w trasie. - powiedział. - Zuz. Ja... ja bym chciał Ci podziękować za tą rozmowę. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. I pomimo tego, że tak naprawdę Cię nie znam, gdzieś w środku czuję coś jakbym znał Cię od lat. - powiedział patrząc mi w oczy.
Patrzyłam na Niego jak zahipnotyzowana. Nie wiedziałam co w tamtym momencie mu odpowiedzieć, dlatego przytuliłam Go jeszcze raz mocno.
- Opowiedz mi teraz coś o sobie. Ja Ci pokazałem kawałek mojego życia. Twoja kolej.. - powiedział.
Usiadłam, podciągając nogi pod brodę.
- Tak jak już wiesz, jestem Polką. Urodziłam się tam i wychowałam. Mam mamę i tatę. Nie mam rodzeństwa. Z rodzicami mam dobry kontakt. Od dziecka interesowałam się tańcem. Mama wysyłała mnie na lekcje baletu, gdy miałam 4 lata. Jednak już w podstawówce wiedziałam, że będę tańczyć inny styl. I tak zapisałam się na zajęcia do Sylvi dzięki której jestem tutaj teraz. To ona dała mi bilet na zajęcia u Pana Browna. To dzięki tym zajęciom Scooter mnie zauważył. W Polsce nie miałam za wielu przyjaciół. Jednak z Nikolą, która właśnie u mnie śpi jesteśmy przyjaciółkami. Mogę na niej polegać. Nienawidzę oglądać telewizji. - zaśmiałam się.
- Interesujące. - powiedział po czym również się zaśmiał. - Cieszę się, że Twoi rodzice postanowili tu przyjechać. Muszę ich kiedyś poznać, żeby im podziękować. - powiedział tym razem poważnym tonem.
- Może kiedyś poznasz. - spojrzałam kątem oka na Jego uśmiech. - A więc? O co chodziło z SMS-em?
- SMS-em. Chciałem, żebyś wiedziała, że... Lubię u tańczących dziewczyn w naszej grupie, białe koszulki. - zaśmiał się.
- Żartujesz sobie? - popatrzyłam na Niego dziwnie. - Kazałeś mi wstać przed 8, biec do parku i później zostać, że tak powiem, porwaną przez Ciebie tylko po to, żeby mi powiedzieć o białej koszulce?
- Przepraszam? - popatrzył na mnie dużymi oczkami.
- Nie daruję Ci tego. Walka na śmierć i życie. - zaśmiałam się, uderzając Go poduszką.
Gdy zajęci byliśmy rozrzucaniem pierza z poduszek, zadzwonił telefon Justina. Jednak On go zignorował.
- Nie odbierzesz? Może coś ważnego. - powiedziałam.
- Nie. - wziął telefon do ręki, żeby sprawdzić kto dzwoni. Kątem oka zauważyłam wyświetlający się na telefonie napis "Selena". - To nikt ważny. - powiedział i uderzył mnie mocniej poduszką.

wtorek, 16 kwietnia 2013

21.

- Em, przepraszam. - odparłam speszona.
- Nic nie szkodzi. Masz piękne oczy. Taka głęboka zieleń. - powiedział nawet a centymetr się nie odsuwając.
- Dziękuję. Ymm. Widzę, że od dziecka zamiłowanie do muzyki. Powiedz mi jeszcze, że śpiewasz a będę w szoku. - zaśmiałam się zmieniając temat.
- Czasami. - powiedział. - Ale nie wchodzi mi to za dobrze, poza tym śniadanie gotowe. - uśmiechnął się podchodząc do stolika i odsuwając mi krzesło.
- Dziękuję. - usiadłam i upiłam łyk herbaty. Justin usiadł na przeciwko i zajął się jedzeniem. Jedliśmy w milczeniu. Gdy skończyłam popatrzyłam dyskretnie na chłopaka, który niezdarnie pobrudził się dżemem. Zaśmiałam się, na co Justin spojrzał pytająco.
- Pobrudziłeś się troszkę. - zaśmiałam się, pokazując na sobie gdzie ma niesforną plamę.
- Niezdara ze mnie. - zaśmiał się wstając od stołu.
- Pozmywam. Jakoś muszę się zrekompensować za śniadanie. - powiedziałam.
- Śniadanie z porwaniem. - zaśmiał się Justin podając brudne naczynia.
- Więc. Ja będę zmywać a Ty mi mów. Opowiedz coś o sobie. Skoro mam Cię lubić muszę coś wiedzieć. - zaśmiałam się chlapiąc chłopaka wodą. Zaczęłam zmywać, a On opowiadać.
- Nie wiem co chcesz wiedzieć. - popatrzył na mnie.
Skończyłam zmywać. Usiadłam na małej kanapie biorąc herbatę w dłonie.
- Opowiedz mi o swoim życiu. Wydajesz się być osobą, która coś ukrywa. - popatrzyłam pytająco na Niego. Usiadł obok patrząc na mnie.
- Jestem Kanadyjczykiem. Około 5 lat temu znalazł mnie Scooter. I tak to się wszystko zaczęło, że jestem tym kim jestem.
- A wcześniej? Kim byłeś wcześniej? - zapytałam.
- Dzieckiem z marzeniami. Tak jak Ci mówiłem. Mama urodziła mnie mając zaledwie 19 lat. To bardzo wcześnie. Zwłaszcza, że ojciec od niej odszedł. Pomogli jej rodzice. Jestem bardzo wdzięczny dziadkom, że ją wtedy wspierali. Są niezastąpieni. Nie wiem co zrobię, gdy ich zabraknie. - opowiadał a w jego oczach ujrzałam smutek. - Tak naprawdę nie mam za wielu przyjaciół. W tym co robimy nie ma miejsca na przyjaźnie. Nie wiesz komu możesz zaufać. Od czasu, gdy Scooter mnie odkrył straciłem kontakt z moimi przyjaciółmi z dzieciństwa. Zostało ich może dwójka. A tak to właśnie rodzina,  Scooter, grupa. Wszyscy ze składu są moimi przyjaciółmi. Tak myślę. W show biznesie tak jest. Gdy wyjedziemy w trasę sama się o tym przekonasz.
- Czyli nie wylatuję z grupy? - zapytałam.
- A skąd Ci to przyszło na myśl? - zaśmiał się.
- No przez Twojego SMS-a. Właśnie. O czym chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam.
Justin popatrzył na mnie. Widać, że nie było mu łatwo. Widać, że wiele przeszedł. Dla otuchy przytuliłam Go. Poczułam bicie Jego serca. A po chwili dłonie, które mocno mnie otuliły.

20.

- Co to ma znaczyć? - prawie krzyknęłam, gdy szybko ruszyliśmy.
- Ludzie mnie znają i po prostu szukają newsów. - powiedział zerkając ciągle w lusterko.
Podążyłam wzrokiem do lusterka. Zauważyłam duży czarny bus, który za nami jechał. Przypomniała mi się sytuacja z wczorajszego wieczora.
- Czy to paparazzi? - zapytałam, spoglądając tym razem na Justina.
- Można to tak nazwać. Przyzwyczaisz się. - powiedział.
- Jak przyzwyczaić? Przez to,że jestem u Was w grupie będą mi robić zdjęcia? - zapytałam oburzona.
- Tak. Na tym to polega. Zuz. To show biznes. Robią Ci zdjęcie, sprzedają jakimś brukowcom, dostają kasę. Z tego żyją.
- Wiem na czym polega ta praca. Ale, żeby i tancerzy śledzić? Pff.
- Takie życie.
Jechał dość szybko. Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Nie znałam jeszcze dokładnie okolic. Ciągle patrzyłam w lusterko czy aby czarny bus nas przestał śledzić. W pewnym momencie Justin szybko skręcił w jakąś uliczkę i wjechał  na czyjąś posesję. Zauważyłam, że po chwili czarny bus przejechał dalej więc Justin wycofał. Upewnił się jeszcze czy bus nie wraca i ruszył. Jechaliśmy kilka minut, gdy dojechaliśmy na jakieś obrzeża. Zastanawiałam się gdzie możemy być. Zatrzymaliśmy się przed małym domkiem.
- Tu mieszkasz? - zapytałam rozglądając się po okolicy.
- Nie całkowicie. - powiedział,, po czym wysiadł i otworzył mi drzwi. Patrzyłam nadal na domek.
- Więc co tu robimy? Nie możemy wrócić do parku? - zapytałam zdezorientowana.
- Przez jakiś czas te hieny będą krążyć tam. Bezpieczniej będzie tu. - powiedział.
- Ale ja muszę wracać do domu. Mieliśmy tylko chwilę porozmawiać. Rodzice będą się martwić. Poza tym przyjaciółka z Polski u mnie jest. Ma tak siedzieć beze mnie?
- To zadzwoń do niech i powiedz, żeby się nie martwili. Odrzucę Cię później do domu. A przyjaciółka niech pośpi. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. - powiedziałam i sięgnęłam do kieszeni po telefon, którego jak się okazało nie było. No tak. Został na łóżku.
Nim się zorientowałam Justin otwierał już  drzwi domku. Dziwne, że nie bałam się wejść z Nim do środka. Raczej nic mi nie zrobi. A z chęcią dowiem się o co chodziło mu w SMS-ie.
Weszłam do środka. Uderzył mnie piękny zapach. Domek i w środku był niewielki. Mały pokoik, w którym również znajdowała się kuchnia. Małe ale gustownie umeblowane pomieszczenie od razu przypadło mi do gustu.
- Chcesz coś do picia? - zapytał podchodząc do kuchenki.
- Herbatę możesz zrobić. - mówiąc to zaczęło mi burczeć w brzuchu.
- I coś do jedzenia, słyszę. - zaśmiał się. Na co pokazałam mu język. - Rozgość się. - powiedział po czym zabrał się za przyrządzanie posiłku.
Ja natomiast zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Na komodzie stało dużo fotografii. Oglądałam je z zaciekawieniem. Mały chłopczyk grający na perkusji. Mały chłopczyk słodko uśmiechający się do obiektywu. Starsi państwo z chłopczykiem na rękach. Widocznie dziadkowie. Najbardziej zaciekawiło mnie zdjęcie pewnej kobiety. Trzymała chłopca na rękach. Ale wyglądała bardzo młodo.
- To Twoja mama? - zapytałam.
- Tak. Ma na imię Pattie. - odpowiedział. - Wygląda młodo, bo młodo mnie urodziła.
- A tata? - zapytałam, nie wiedząc jaka odpowiedź mnie czeka.
- Tata zostawił mamę. Wiadomo. Byli młodzi. - odpowiedział.
- Przepraszam za te pytania.
- Nie szkodzi. Mam z Nim teraz dobry kontakt. Wspiera mnie. - powiedział podchodząc. - A to Diane i Bruce. Moi dziadkowie. To oni tak naprawdę mnie wychowali. - poczułam blisko oddech Justina. Odwróciłam głowę i spojrzałam w Jego czekoladowe oczy.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

19.

Biegłam za samochodem, który z piskiem opon ruszył. Kątem oka zauważyłam, że moi znajomi również zaczęli biec. Niestety. Po chwili zabrakło mi sił i zobaczyłam tylko jak aparat znów wychyla się i chowa. Stałam tak na środku ulicy ledwo oddychając.
- Kto to był? - krzyknęła Nikola.
- Nie wiem... - odparłam zdyszana. - Ale robił nam zdjęcia. Wiecie może coś na ten temat? Rozpoznajecie ten samochód? - tym razem zwróciłam się do reszty.
- Niestety nie. Chociaż w tej okolicy to dziwne, bo nawet jeżeli to paparazzi to w pobliżu nie mieszka tu żadna gwiazda. Więc to naprawdę dziwne. - odparła zdziwiona Sue.
- Może się komuś spodobałaś. - zaśmiał się Nick.
- Ej. To nie jest śmieszne. - odpowiedziała Nikola przytulając mnie.
- Ale nie wiadomo komu robił ten ktoś zdjęcia. A może Tobie? - zapytałam go retorycznie.
- Mieszkam od urodzenia i nigdy nie miałem takiej sytuacji więc raczej nie. - odpowiedział pokazując mi język.
- Ej, spokój. Zrobił to zrobił. Niech sobie ma. Następnym razem mu nie odpuścimy. - zaśmiała się Maggie, która od dłuższego czasu nic nie mówiła.
- Ja już padam na twarz. Wracamy? - zapytała się mnie Nikola.
- Tak. Idziecie już czy nas odprowadzicie? - zapytałam pozostałych.
- Odprowadzimy. - odpowiedzieli zgodnie.
Znajomi odprowadzili nas pod sam dom. Pożegnaliśmy się i z Nikola weszłyśmy do domu. Pozwoliłam Niki wziąć pierwszej kąpiel. W końcu to ona jeździła na desce. Po niej weszłam ja. Odprężyłam się. W głowie jednak ciągle miałam myśli. Co to był za człowiek, który robił nam zdjęcia? O co chodzi Justinowi? Właśnie. Justin. Jutro mam się z Nim spotkać. Jestem ciekawa co ma mi do przekazania. Po jutrze próba. O ile mnie nie wywalili. Może Nikola pójdzie ze mną?
Nie zauważyłam nawet, ze tak długo byłam pod prysznicem. Nie powinnam tyle myśleć. Niechętnie wyszłam z kabiny, osuszając się i przebierając w luźny podkoszulek do spania. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam, że moja przyjaciółka już śpi. Podeszłam i cmoknęłam ja w czoło. To był jednak dla niej ciężki i pełen wrażeń dzień. Tylko, że ona jest tu na krótko. A ja? Nie wiadomo ile tu będę mieszkać.
Podeszłam do szafy i wyjęłam ubrania na jutro. Spodenki, bokserka. Może zimno nie będzie z rana. Włączyłam swojego starego laptopa i zaczęłam przeglądać jego zawartość. Postanowiłam pousuwać niektóre rzeczy. Jednak trochę mi się zeszło, bo zanim spostrzegłam była już 1. Położyłam się i zasnęłam.
Następnego dnia mój budzik niestety nie zadzwonił. Była 7.56. Kiedy zobaczyłam godzinę, zerwałam się z łóżka. Nikola popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Justin! Zaspałam! - krzyknęłam.
- Idź beze mnie. - powiedziała i przekręciła się w druga stronę. "Dzięki" pomyślałam.
Wzięłam do ręki mój telefon. Było jedno nieodebrane połączenie od Justina. Rzuciłam go na łóżko i w pośpiechu się ubierałam. Ogarnęłam trochę włosy i ruszyłam do wyjścia.
Biegłam w stronę parku najszybciej jak potrafiłam. Jednak przed zorientowałam się, że mogłam się spocić. No i będzie smrodek. Zaśmiałam się pod nosem. Z dala zauważyłam siedzącego chłopaka z kapturem i okularach. Podeszłam lekko speszona.
- Justin? - zapytałam niepewnie.
- Tak. Siadaj. - odpowiedział brązowooki, uśmiechając się i ukazując rząd białych zębów.
- Przepraszam za spóźnienie. Budzik mi nie zadzwonił. - zaśmiałam się przepraszająco.
- Nie szkodzi. Muszę Ci coś powiedzieć. - powiedział dość poważnie. - Ale mam nadzieję, że nadal będziesz mnie lubiła. O ile w ogóle lubisz. - powiedział.
- Nie znam Cię za długo ale wydajesz się na prawdę miły. Więc.. O co chodzi?
- Bo ja jestem.. - zaczął mówić, ale nie skończył, bo złapał mnie za rękę i zaczął biec.
- Ej! Co jest? - krzyknęłam zdezorientowana.
- Później Ci wytłumaczę. Wsiadaj. - powiedział szybko otwierając drzwi samochodu.
Kątem oka spostrzegłam jakiegoś faceta, wsiadającego szybko do dużego busa.

18.

- O nich mi jeszcze nie powiedziałaś. - powiedziała po polsku Nikola.
- To teraz będziesz miała okazję ich poznać i rozejrzeć się po okolicy. - uśmiechnęłam się do niej. - Jasne, że idziemy. - odpowiedziałam tym razem do Sue i jej ekipy. - Mamo! Wychodzimy z Nikolą, nie wiem o której wrócimy!- krzyknęłam jeszcze do mamy i zamknęłam drzwi.
Skierowaliśmy się do znanego mi już skejtparku. Tak krótko tu jestem a tyle już poznałam. Chyba nie jest aż tak źle. - pomyślałam. Stanęliśmy przy rampie, która była warta zapamiętania.
- Nikola, poznaj to jest Sue, Nick, Maggie, Carol i Mike. Poznałam ich własnie w tym miejscu. Kochani to jest Nikola. - tym razem zwróciłam się do nich.
- Nicol? - zapytał rozbawiony Nick. - Dziwne macie imiona w tej Polsce. - zaśmiał się na co Sue dała mu kuksańca w bok.
- Czepiasz się. Pokaż jak jeździsz a nie. - zaśmiałam się tym razem ja.
- A ja mogę spróbować? - zapytała Nikola.
- A umiesz? - zapytał Mike podając jej swoją deskę.
- Sam zobacz. - odpowiedziała zadziornie Nikola. Przyglądałam się im z rozbawieniem. Nikola często jeździła w Polsce na desce, więc do najgorszych nie należy. Po chwili była już na rampie zjeżdżając z łatwością w dół. Wszyscy przyglądali się jej z niedowierzaniem. Zaśmiałam się na co wszyscy skierowali wzrok na mnie.
- Widzicie? Moja przyjaciółka jest najlepsza. - powiedziałam, przytulając schodzącą z rampy Nikole.
- Tak? Wyzwanie? - zaśmiał się Mike wchodząc na rampę.
Kilka godzin spędziliśmy na rampach. Od śmiechu bolał mnie brzuch. Cudownie było patrzeć jak reszta się przekomarza, kto jest lepszy. W oddali zauważyłam samochód, z którego wystawiony był aparat. Czyżby ktoś robił nam zdjęcia?
- Ej Ty! - krzyknęłam i puściłam się biegiem w kierunku samochodu.

niedziela, 14 kwietnia 2013

17.

Pośpiesznie owijając się w ręcznik wyszła z łazienki.
- Jak Justin? - zapytała zdziwiona.
- No dostałaś SMS-a. - powiedziała podając i telefon. Przeczytałam go uważnie. "Hej Zuz. Miło mi się z Tobą pracuje ale musisz o czymś wiedzieć. Spotkajmy się jutro w Parku Zieleni na 18 ulicy. Mam nadzieję, że 8:00 to nie za wcześnie? Justin"
- Więc? Kto to Justin? Jesteś tu tak krótko a już zabiegają o Ciebie. - zaśmiała się Nikola.
- Justin? Justin to tancerz. Opowiem Ci o Nim jak się w końcu wykąpię.  - zaśmiałam się i wróciłam do łazienki.
O co mu może chodzić? Przecież wydawało mi się, że mnie polubił. I skąd miał mój numer. A może to Scooter się rozmyślił i kazał Justinowi jako liderowi mi to przekazać. - pomyślałam. Z głową pełną pytań wyszłam z pod prysznica. Wytarłam się i przebrałam w wygodne rzeczy. Wyszłam do przyjaciółki, która siedziała na łóżku oglądając coś w telefonie.
- No i jak? Wygodnie? - zaśmiałam się.
- Hahaha, bardzo. A Ty jak tam? - zaśmiała się.
- Miałam się zrelaksować a tu nici z tego. Przez ten SMS jeszcze gorzej mi. - powiedziałam i usiadłam przy Niki.
- Oj ktoś tu się chyba zauroczył. No mów kto to ten Justin. - zapytała zaciekawiona.
- Tak jak powiedziałam. Justin to tancerz. Jestem z Nim w grupie tanecznej. Z resztą nie tylko z Nim. Grupa fajna, cudownie się z Nimi czuję a ten mi tu z takim SMS-em. Nawet nie wiem o co może chodzić. - powiedziałam zasmucona.
- Oj nie przejmuj się. Pójdziesz jutro i się dowiesz. Poza tym mogę iść z Tobą. - uśmiechnęła się pocieszająco.
- Kochana jesteś. - cmoknęłam ją w policzek i przytuliłam.
Rozmawiałyśmy tak dość długo, gdy mama zawołała mnie z dołu. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi a za nimi stali Sue, Mike, Carol, Nick i Maggie.
- A co Wy tu robicie? - zapytałam zdziwiona ich widokiem.
- Idziesz z nami do skejtparku?- zapytała Sue.
Popatrzyłam na nią i spojrzałam na stojącą za mną Nikolę.

czwartek, 11 kwietnia 2013

16.

W progu zobaczyłam uśmiechniętą mamę, którą stała Nikola. Od razu rzuciłam się w ramiona przyjaciółki. Nawet obolałe plecy mnie nie powstrzymały od uścisków i przytulania.
- Boże, w końcu... Tato! - krzyknęłam gdy tylko doszłam do siebie. Tata wyszedł z kuchni. Rzuciłam mu się na szyję. - Jesteś najlepszym tatą na świecie.
- Wiem Skarbie. - opowiedział unosząc mnie do góry.
- Zrobię coś do jedzenia i idziemy do mnie. Pokaże Ci pokój. - uśmiechnęłam się trzymając Niki za dłoń.
- Wszystko Wam potrzebne, jest już w pokoju. - powiedziała mama i powędrowała do kuchni, by po chwili z niej wyjść niosąc nam dwa piwa. - Dzisiaj Wam pozwolę. - uśmiechnęła się i podążyła do salonu.
Zaprowadziłam Nikolę do swojego pokoju, pokazując jej przy okazji resztę  domu. Po chwili weszłyśmy do mnie.
- O matko, ile żarcia. - zaśmiałam się, rzucając się na łóżko. Po chwili dostrzegłam swojego starego laptopa i jakieś inne pudełko na biurku. Otworzyłam je a tam nowiutki laptop. - Tatooooo! Jesteś najlepszy! - krzyknęłam i uśmiechnęłam się do Niki.
Usiadłam obok niej i patrzyłam na nią.
- Tęskniłam... - powiedziałam po czym łzy popłynęły po moich policzkach.
- Nie płacz mała. Nie jest tak źle. - powiedziała, a w jej oczach dostrzegłam smutek.
- Ale nie będzie już wspólnych spacerów. Nocek.. Co ja bez Ciebie zrobię? - rozpłakałam się na dobre.
- Zuzia. Jest net. Wytrwamy. Będę przylatywać do Ciebie w ferie, wakacje. Ty do mnie również. - powiedziała i mocno mnie przytuliła. - A teraz mów jak próba? - uśmiechnęła się zadziornie.
- Mama Ci powiedziała? - zaśmiałam się ocierając łzy. - Daj mi się trochę odświeżyć, bo śmierdzę jak skunks.
- Jasne, poczekam. - uśmiechnęła się i położyła na łóżku.
Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam pod prysznic. Po chwili usłyszałam.
- Zuzka? Kto to jest Justin? - usłyszałam głos dziewczyny.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

16.

Przepraszam, ale dzisiaj nie będzie nowego rozdziału. Za to jutro postaram się dodać dwa. ;D





Juju <3

niedziela, 7 kwietnia 2013

15.

Po lunchu udaliśmy się z powrotem na salę. Tym razem próbowałam się opanować przy dźwiękach muzyki. Zauważyłam, że Justin ciągle spogląda na mnie w lustrze podczas tańca. Gdy skończyliśmy część z tancerzy udała się pod prysznice.
- O mój Boże... Niezły wycisk. - powiedziałam siadając pod ścianą.
- Przyzwyczaisz się. - powiedział Justin, podając mi butelkę z wodą. - To co, wracamy czy idziesz teraz pod prysznic?
- Nie, nie. Wracamy. W domu się wykąpie. Chyba, że spocona dziewczyna przeszkadza Ci w samochodzie. Poza tym muszę iść jeszcze do Scooter'a. - uśmiechnęłam się na co chłopak się zaśmiał, podając mi dłoń. Miły prąd przeszył moje ciało.
Kilka minut później byliśmy na dole. Poszłam do gabinetu Scooter'a oznajmiając, że jednak zostaję w grupie. Ucieszył się i podał mi papiery do wypełnienia. Umowa czy coś takiego. Pożegnałam się i wyszłam. Justin stał przy mężczyźnie, który przyniósł nam lunch. Kenny? Chyba tak ma na imię. Justin widząc mnie coś mu szepnął a on poszedł do głównego wyjścia.
- Samochód zostawiłem na tyłach budynku. Gotowa? - powiedział zwracając się do mnie i szybko ruszył w stronę tylnego wyjścia.
Podążyłam za nim, nie wiedząc dlaczego się tak śpieszy. Gdy wyszłam na zewnątrz poczułam przyjemny wiaterek. Justin podszedł do samochodu. Prawdę mówiąc zatkało mnie trochę. Tancerze aż tyle tu zarabiają? - pomyślałam.
- Wsiadaj. - powiedział chłopak, otwierając mi drzwi. Poczułam ładny zapach perfum. Po chwili szybko wyjechaliśmy zza budynku. Spojrzałam na główne wejście, gdzie zgromadził się tłum dziewczyn, które Kenny próbował uspokoić. Zdziwiło mnie to, ale nie chciałam zawracać sobie teraz tym głowy.
- Jak Ci się podoba praca w naszej grupie? - przerwał milczenie Justin.
- Jest na prawdę fajnie. Świetnie się z Wami czuję. - odpowiedziałam trochę zawstydzona.
- A muzyka? Podoba Ci się muzyka do której mamy układy? - zapytał trochę spięty.
- Muzyka? Bardzo mi się podoba. W Polsce często ją słyszałam ale jakoś nigdy nie miałam okazji sprawdzić kto to wykonuje. A właśnie. Scooter mówił o jakiś koncertach, trasie. Wy tańczycie  z tym chłopakiem i Jego zespołem? Fajnie będzie Go poznać. - powiedziałam lekko podekscytowana.
- Tak. Na Jego koncertach tańczymy. - odpowiedział dziwnie spięty. - Chyba jesteśmy na miejscu.
- Tak. Wielkie dzięki za podwiezienie. I za lunch. - uśmiechnęłam się. - I za tak miłe przyjęcie do grupy.
- To sama przyjemność. - opowiedział. - A z tym chłopakiem to jest tak, że to... - zaczął mówić ale w tym momencie zadzwoniła moja komórka.
- Przepraszam Justin, pogadamy pojutrze na próbie. Trzymaj się. - uśmiechnęłam się i wysiadłam, odbierając telefon.
Weszłam do domu.
- Mamo, dlaczego do mnie dzwo... - nie zdążyłam dokończyć, bo w progu zobaczyłam.....
____________________________
Następna część pewnie przed wieczorem albo dopiero jutro. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Ale na prawdę liczyłabym na chociaż jeden komentarz oceniający. ;D

14.

Na stołówce było ok. 20 osób. Prócz tancerzy kręcili się jacyś ludzie w garniturach. Jednak nie sprawiali wrażenia sztywniaków. Nagle podszedł do nas dość potężny, czarny mężczyzna i podał Justinowi dwa pudełka od jedzenia na wynos. Justin jedno, postawił przede mną. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Otworzyłam pudełko w którym była sałatka Cezar.
- O, dziękuję. Kasę oddam Ci później. - uśmiechnęłam się.
- Nie musisz za to płacić. To już jest opłacone. - zaśmiał się uroczo. - Smacznego.
- Dziękuję i wzajemnie. - odpowiedziałam i zaczęłam jeść.
Wszyscy jedli, spoglądali w telefony, rozmawiali, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Wstałam od stolika, przepraszając ich na moment.
- Tak? - zapytałam odbierając połączenie od mamy.
- Kochanie, mam przyjechać po Ciebie, bo tata już jest w domu więc mogłabym przyjechać z nim po Ciebie. - zapytała.
- Nie, nie. Znajomy z grupy zaoferował się mnie podrzucić, więc nie musisz mamo. - odpowiedziałam.
- No dobrze Skarbie. To udanej próby. - odpowiedziała i się rozłączyła.
Odwracając się do grupy widziałam ich zaciekawione spojrzenia.
- Co to było? - zapytał zszokowany Justin.
- Rozmowa? - odpowiedziałam.
- Nie, nie. Ten język. - odparł natomiast Luke.
- Aaa, to był polski. Pochodzę z Polski, więc z rodziną rozmawiam w moim ojczystym języku.
- A gdzie leży Polska? - zapytał Justin.
- W Europie. Jesteśmy sąsiadami Niemiec. - odparłam siadając na swoim miejscu.
- Niemiec powiadasz... - odpowiedział Justin i więcej się nie odezwał. Wyjął tylko swojego iPhona i zaczął coś na nim pisać.

sobota, 6 kwietnia 2013

13.

** Justin
- Co Ty do cholery wyprawiasz? - zapytał Luke. - Czemu udajesz przed Zuz tancerza?
- Bo nie chcę, żeby traktowała mnie tak jak Wy na początku. Okej, może i śpiewam i jestem sławny, ale potrzebuję prawdziwych przyjaciół. Wy lubicie mnie za to, że jestem Justin. A nie jakąś wielką gwiazdą. Mam taką nadzieję. - popatrzyłem na nich niepewnie.
- Jasne. Jesteś dla nas jak brat. To dzięki Tobie, mamy to wszystko. - odpowiedziała Sill. - Ale pamiętaj, że ona niedługo sama się domyśli. Nie jesteś sławny tylko w naszym kręgu. Słyszała na pewno Twoje piosenki, sam widziałeś jak dziś zareagowała. Może po prostu nie zna Twojego wizerunku. - podeszłą i mocno mnie przytuliła.
- Dzięki. Jesteście wielcy. Powiedźcie Kenny'emu, żeby zamówił coś nam i przyniósł na stołówkę. Ja poczekam na Zuz. - powiedziałem i oparłem się o ścianę. Ta dziewczyna  jest piękna. Ale media nie mogą nic napisać. Muszę dalej podkręcać interes Seleny. Należy jej się. - pomyślałem. Drzwi windy się otworzyły i ujrzałem Zuz.
** Zuz
Drzwi windy otworzyły się a ja ujrzałam opartego o ścianę Justina. Jaki on przystojny. - pomyślałam.
- Gdzie reszta? - zagadnęłam chłopaka,odganiając moje przyjemne myśli.
- Poszli już na stołówkę. Wszystko okej? - uśmiechnął się a ja ujrzałam rząd prostych zębów.
- Yyy, tak. Mama przyjedzie po mnie później. - popatrzyłam na niego.
- A może odwiozę Cię z powrotem? Gdzie mieszkasz?
- Okolice parku Benninga(?;D).
- W sam raz na dłuższą rozmowę. - uśmiechnął się i wyciągnął rękę w geście "panie przodem".
Szliśmy korytarzem aż doszliśmy do białych drzwi. Justin otworzył je a mną owładnęły przeróżne zapachy. Weszliśmy na salę i dosiedliśmy się do reszty.

12.

Popatrzyłam w Jego piękne oczy.
- Nie, nie. Po prostu coś mi się przypomniało. Możemy kontynuować. - odparłam zawstydzona. po jakimś czasie Luke powiedział, że trzeba będzie trochę przedłużyć próbę.
- Jest jeszcze sporo pracy i mało czasu. Zuz. Musisz podjąć decyzję czy z Nami zostajesz, czy jednak to nie dla Ciebie. - powiedział Luke, a wszystkie oczy skupiły się na mnie.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Wydawali się na prawdę mili. Układy też nie były trudne. Zastanawiał mnie tylko Justin. On jest jakiś dziwny. Ale może to moja jedyna taka szansa. Kocham tańczyć a z Nimi mam ta szansę.
- Zostaję. - odpowiedziałam uśmiechając się do wszystkich.
- W takim razie musisz wiedzieć, że te piosenki są... - zaczęła Sill, jednak Justin jej przerwał.
- Są okej. - popatrzył na Sill, a ona tylko kiwnęła głową. - Skoro jesteś w naszym składzie to może pójdziemy teraz wszyscy na lunch? - zaproponował a wszyscy chętnie mu przytaknęli.
Ruszyliśmy do wyjścia z sali. Po chwili przypomniało mi się, że mama czeka na mnie gdzieś na dole.
- Zaczekajcie na mnie. Muszę powiedzieć mamie, żeby wróciła do domu i przyjechała po prostu później. - ruszyłam w kierunku windy.
Zobaczyłam mamę w małej kawiarence przy recepcji. Podeszłam do stolika.
- Mamo, możesz wracać. Zadzwonię jak będziesz musiała przyjechać.
- Ale jak to? Jeszcze Ci mało? - zaśmiała się.
- Zgodziłam się być w ich składzie i musimy ćwiczyć, bo jakaś trasa niedługo. I muszę już lecieć, bo reszta na mnie czeka. - odparłam na jednym wydechu.
- Dobrze Skarbie, dzwoń jak będziesz chciała wrócić. - wstała i cmoknęła mnie w policzek. - Kocham Cię Zuziu.
- Też Cię kocham. Dziękuję. - przytuliłam ją i po chwili pędziłam już do reszty.

________________________________
Ludzie.... Widzę, że oglądacie... Ale tak trudno napisać czy się podoba... ;c Ueee...

11.

- Luke, Ty żartownisiu. - do środka wszedł średniego wzrostu chłopak, ubrany w dres i białą bokserkę. Kolejny tancerz- pomyślałam. Jednak moja uwagę zwróciły Jego oczy. Nieziemsko brązowe. I głos. Gdzieś go już słyszałam. No ale to raczej niemożliwe, bo niby gdzie?
Chłopak podszedł do reszty i zaczął się z nimi witać. - Wiecie jak to jest, musiałem się wyspać. - zaśmiał się brązowooki. Podszedł do mnie i wyciągnął do mnie rękę. - Justin jestem, ale to już raczej wiesz.
- No chyba raczej nie. Jestem Zuz. - odpowiedziałam z lekka zniesmaczona.
- Nie? Nie wiesz kim jestem? - zapytał wyraźnie zdziwiony. Popatrzył po reszcie.
- No nie. Domyślam się, że jesteś tancerzem, bo przyszedłeś na próbę. - odpowiedziałam. Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Tak. Jestem tylko tancerzem. - odpowiedział. - Dobra, do roboty. Mamy mało czasu. - powiedział do reszty a oni ustawili się na swoich stanowiskach.
Przyglądałam się każdemu ich ruchowi, żeby jak najwięcej zapamiętać. Dziwiło mnie jednak zachowanie Justina. Widać, że on był tu górą. Był wyraźnie rozbawiony, gdy stwierdziłam, że musi być tancerzem. Patrzyłam jeszcze chwilę ukradkiem, kiedy poprosili mnie, żebym do nich dołączyła. Do tej pory tańczyli tylko do taktu, raz dwa, trzy cztery. Gdy stanęłam z nimi ktoś włączył muzykę, a mnie przeszedł dreszcz. Przypomniała mi się próba w Polsce, gdy pierwszy raz usłyszałam tą piosenkę.
- Zuz, nic Ci nie jest? - usłyszałam głos Justina.

10.

Następnego dnia wstałam wcześnie z tego względu, że musiałam jechać do Centrum. Wzięłam długą kąpiel, żeby pozbyć się stresu. Nie wiedziałam nawet dokładnie w co mam się ubrać. Ale znów postawiłam na wygodę. Założyłam czarne legginsy a do tego za dużą koszulkę, żeby nie krępowała mi ruchów. Założyłam swoje fioletowe vansy i czapkę od dziewczyn i byłam gotowa. Zeszłam na dół, gdzie stała już gotowa mama. Widać, że denerwowała się tak samo jak ja.
- Dzwoniłam do taty. Trzyma za Ciebie kciuki. - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- Dziękuję mamo za to, że mnie wspieracie. Taniec jest dla mnie ważną częścią. Gdy ten Scooter mnie zatrudni będę miała okazję pokazać się ludziom. - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
Po chwili byłyśmy już w drodze do Centrum. Palcami wystukiwałam jakiś rytym ze zdenerwowania. Na miejscu byłyśmy trochę za wcześnie. Nie chciałam się spóźnić na taką rozmowę. Udałam się pod wskazany adres na wizytówce. Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy, co bardzo mnie zdziwiło. Czyżby Pan Braun był aż tak sławnym człowiekiem? Nie wyglądał na takiego. - pomyślałam. Podeszłam do ochroniarzy pokazując im wizytówkę. Bez problemu wpuścili mnie do środka. Odszukałam numer pokoju, który był podany na wizytówce i niepewnie zapukałam.
- Otwarte. - odpowiedział mi już znany głos.
- Dzień dobry. Ja miałam się zgłosić. - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia. Scooter siedział na małej kanapie. Ubrany w zwykłą bluzę i dżinsy. - No nieźle. Menadżer na luzie. - pomyślałam zamykając za sobą drzwi.
- Tak, tak. Pamiętam. Zuz, prawda?
- Zuzanna, ale może być Zuz. - uśmiechnęłam się.
- No i okej. Za chwilę poznasz resztę tancerzy, pokażą Ci układy i zobaczymy czy Ci się spodoba. - odwzajemnił uśmiech. - Myślę, że jednak się spodoba. Tancerze są na prawdę mili i zabawni. Jesteśmy jak rodzina. A z chęcią możemy Cię do niej przyjąć.
- Dziękuję. - stałam niepewnie spoglądając na mężczyznę.
- Gotowa? - powiedział wstając z kanapy i kierując się w stronę drzwi.
- Tak, chyba tak. - uśmiechnęłam się i podążyłam za mężczyzną.
Szliśmy długim korytarzem, kilka zakrętów. Po chwili usłyszałam cichą muzykę dobiegającą zza dużych drzwi. Scooter otworzył je i zaprosił mnie do środka. Gdy weszłam, ktoś wyłączył muzykę.
- Poznajcie Zuz. Dziś spróbuje z Wami potańczyć. Przyjmijcie ją miło i zaczynajcie. - powiedział do tancerzy. - A Ty Zuz, jak skończysz to przyjdź jeszcze do mnie na chwilę. - tym razem zwrócił się do mnie.
- Jasne. Okej. - powiedziałam i odprowadziłam Go wzrokiem.
Stałam niepewnie, gdy tancerze zaczęli się przedstawiać. Zaprosili mnie na środek i zaczęli mówić. Stałam i uważnie słuchałam tego co mówią. Gdy, tak rozmawialiśmy ktoś wszedł do pomieszczenia.
- Ktoś tu się chyba spóźnił. - powiedział jeden z tancerzy i się roześmiał.


__________________________________________
Chętnie zobaczyłabym tutaj jakiś komentarz, gdyż nie wiem czy pisanie dobrze mi idzie i czy na pewno chcecie to czytać.;D

piątek, 5 kwietnia 2013

9.

W środku było pełno ludzi. Znaleźliśmy wolny stolik. Zamówiliśmy coś do jedzenia. Podczas konsumowania sporo dowiedziałam się o moim nowym osiedlu. Okazało się, że moi nowi znajomi mają również po 18 lat. Jedynie Carol miał 16. Mike i Nick byli parą. A Maggie była siostrą Sue. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon.
- Zuzka? Gdzie jesteś? Ja już jestem w domu.- usłyszałam zatroskany głos mamy.
- Niedługo będę. Nie martw się. Kocham Cię. - odpowiedziałam. Zaczęłam się zbierać, gdy ujrzałam twarze moich towarzyszy. - Coś nie tak? Brudna jestem?- zaczęłam oglądać moje ubranie.
- Co to było? - zaśmiał się Carol.
- Aaaa, że to. To był właśnie język polski. - odparłam rozbawiona.
Pouczyłam ich kilku słówek ale niestety musiałam się zbierać do domu. Wszyscy jak na komendę odprowadzili mnie pod sam dom.
- Dziękuję. Miło było Was poznać. - uśmiechnęłam się.
- Nam Ciebie również. Kocham Cię. - to ostatnie powiedzieli wspólnie łamanym polskim. Wybuchnęliśmy wspólnie śmiechem.
Weszłam do domu.
- Kto to był? - zapytała mama wychodząc z kuchni.
- Carol, Maggie i Sue. Poznałam ich w skateparku. Pokazali mi okolice. Na prawdę mili. - uśmiechnęłam się.
- Zuzia. Pamiętasz, że jutro idziesz do tego całego Brauna?
- Jak to? To już jutro? Całkowicie zapomniałam. A tata o której będzie? - zapytałam.
- Jutro na wieczór już powinien być. Radzę posprzątać Ci te Twoje ubrania w pokoju. - uśmiechnęła się czule i wróciła do kuchni. Ja natomiast udałam się do pokoju. Pozbierałam swoje ubrania i wrzuciłam je do kosza  na brudne. Wróciłam do pokoju. Przyglądałam się wizytówce Scooter'a na biurku i zastanawiałam się czy na pewno tam iść. Po chwili namysłu postanowiłam. Idę. Pokażę na co mnie stać. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Włączyłam muzykę i w jej rytm zaczęłam sprzątać pokój.

8.

Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca wpadające przez okno. Oho. To sobie pospałam. Spojrzałam na zegarek. 11:34. Świetnie. Niechętnie wstałam i poszłam się ogarnąć. Zeszłam na dół lecz nikogo tam nie zastałam. Na stoliku w kuchni zauważyłam karteczkę: "Pojechałam po coś do jedzenia. Niedługo wracam. Mama ;*". Odłożyłam karteczkę i zajrzałam do lodówki. Rzeczywiście nic nie było. Nalałam sobie trochę soku i udałam się do salonu. Włączyłam TV. Boże.. Jak ja dawno nie oglądałam telewizji. - pomyślałam. Przeleciałam kilka kanałów ale niestety nic mnie nie zaciekawiło. Postanowiłam iść obejrzeć okolicę. Może kogoś poznam? Wypadałoby. Wzięłam klucze od domu, jakieś drobne. Napisałam mamie karteczkę: "Wyszłam na spacer. Zjem coś po drodze. Kocham Cię. Zuza." Z uśmiechem na twarzy wyszłam z domu. Podążyłam w innym kierunku, niż wczoraj z mamą. Z ciekawością rozglądałam się po okolicy. W oddali zauważyłam mały skatepark. Udałam się w jego stronę. W pobliżu niestety nikogo nie było. Usiadłam więc na rampie i patrzyłam na park. Z rozmyślań wyrwał mnie głos jakiejś dziewczyny.
- Mogłabyś się trochę przesunąć lub przenieść na ławkę? Nie ma jak jeździć. - powiedziała, ładnie się uśmiechając.
Wtedy dopiero zauważyłam, że nie jest sama. Stało za nią z jakieś 4 osoby. Wszyscy podobny styl. Skejci. Deski w dłoniach.
- O, przepraszam. Jasne. - odparłam zawstydzona.
- Nic nie szkodzi. Fajne miejsce na zebranie myśli. Sue jestem. - wyciągnęła rękę w geście "żółwika". - Nowa chyba tu jesteś. Wcześniej Cię nie widziałam.
- Zuza. Miło mi. - odbiłam "żółwika". - Tak. Niedawno się tu przeprowadziłam.
- W końcu ktoś nowy w okolicy. Ja jestem Mike. A to Nick, Carol i Maggie. - powiedział chłopak stojący za Sue i pokazując na przyjaciół.
- Miło Was poznać. - uśmiechnęłam się. Przesunęłam się kawałek a chłopaki weszli na rampę. Sue i Maggie stanęły obok mnie.
- Raczej nie jesteś z naszego kraju. Twoje imię, Zuz? Trudno się wymawia. - uśmiechnęła się.
- Jestem Polką. - popatrzyłam po ich twarzach, na których pojawiło się zaskoczenie.
- Gdzie leży ta Polska? - zapytał Nick zjeżdżając z rampy.
- W Europie. Nie jest to duży kraj. - odpowiedziałam rozbawiona.
Opowiedziałam im jeszcze trochę o Polsce. Trudno mi było o tym trochę mówić, bo bardzo tęskniłam za moim domem. Za Nikolą. Za dziadkami. Rozmowę przerwał nam mój brzuch domagający się jedzenia. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Czas na jedzenie. - zaśmiała się Maggie.
- Nie znam tu żadnego fastfood'a.- odpowiedziałam.
- To idziemy wszyscy razem. - powiedziała Sue i złapała mnie za rękę. - Idziemy do MD.
- Idźcie bez nas. My z Nickiem wracamy. - powiedział Mick.
Reszta się z nimi pożegnała a my podążyliśmy w kierunku Centrum Handlowego.

7.

Wychodząc z budynku zauważyłam grupkę dziewczyn przepychającą się do Scootera. Może jakiś sławny?- pomyślałam. Ruszyłyśmy z mamą w stronę najbliższej lodziarni. Zamówiłyśmy sobie po dużym pucharku i wyszłyśmy do stolika na zewnątrz.
- No więc? Opowiadaj co tam się działo. - zapytała mama siadając do stolika.
- No jak zamknęli drzwi to ten Brown kazał nam stanąć przy oknie. Opowiadał nam o tańcu i tak dalej. No i na początek kazał nam pokazać co umiemy. Dziewczyny przede mną tańczyły na prawdę świetnie i się bałam.
- Ale wiesz, że dobrze tańczysz. - wtrąciła mama.
- Tak, ale one na prawdę były niesamowite.
- A tych 3 mężczyzn? Po co oni weszli?- dopytywała zaciekawiona mama.
- Przede mną stały jeszcze 3 dziewczyny, gdy oni weszli. Zdziwiło mnie to, bo widać, że znali Pana Browna.
- W końcu to USA. Tacy ludzie się raczej znają i cenią. - zaśmiała się mama.
- No i nadeszła moja kolej. A oni nadal nas obserwowali. I na koniec Pan Brown pogratulował nam i zaprosił na kolejne zajęcia. I gdy wychodziłam poprosił mnie do siebie, a ten Scooter zaproponował mi pracę jako tancerka w jego grupie. O to jego wizytówka. - podałam ją mamie.
- Scooter Braun. Nie znam niestety. Ale co dokładnie mówił? - zapytała.
- Coś o koncertach. Może wiesz. Jakieś techno czy coś? Nie wiem czy spróbować. Powiedział, że bym musiała nauczyć się 20 układów.
- To dużo. Może w jakimś zespole brakuje mu tancerzy. - popatrzyła na mnie i wzięła łyżeczkę do ust.
- Za dwa dni mam się zgłosić więc zobaczymy.
Siedziałyśmy tak jeszcze chwile. Co chwila przechodzili jacyś ludzie. Tłumy turystów przechadzały się po chodnikach miasta. Był słoneczny dzień więc mieli okazję do spokojnego zwiedzania. W moim poprzednim mieście nie było aż takiego ruchu. Chociaż miasto nie należy do małych. Pomyślałam o tacie, który akurat był w Polsce.
- Mamo? Co macie zamiar zrobić z naszym domem w Polsce? - zapytałam po chwili rozmyślań.
- Chcemy oddać go moim rodzicom. Wiesz w jakich warunkach mieszkają teraz. - popatrzyła na mnie smutno.
- Dobrze, że chociaż ktoś znajomy tam zamieszka. Ale co z tymi wszystkimi rzeczami? Przecież tata ich wszystkich nie zdoła przywieźć.
- Zostaną w domu. Będziemy przecież odwiedzać dziadków. - odpowiedziała.
Dokończyłyśmy nasze lody i zamierzałyśmy wrócić do domu. Do nowego domu. Ruszyłyśmy w drogę. Włączyłam radio, żeby ożywić atmosferę. Akurat leciały wiadomości. "... Bieber zagra dziś w jednym z klubów w Nowym Jorku. Da tam swój akustyczny koncert. Zapraszamy wszystkich jego fanów". Kto to jest ten Bieber?- pomyślałam. Chciałam napisać SMS-a do Nikoli, ale zapomniałam, że pewnie zapłacę majątek za wysłanie go do Turcji. Mam nadzieję, że odezwała się na jednym z portali. Gdy dojechałyśmy na miejsce mama zaproponowała, że zrobi na obiad pizze. Ucieszyłam się, bo już troszkę zgłodniałam. Poszłam do siebie na górę, żeby się trochę odświeżyć. Pod prysznicem rozmyślałam o tym wszystkim co się dzisiaj działo. Jak to będzie z tym wszystkim. A jeżeli wypali praca u tego Scootera. Co będzie dalej? Czy dam radę? Wyszłam z pod prysznica i przebrałam się w luźne spodenki i bokserkę. Z dołu można było już wyczuć zapach mamusinej pizzy. Zeszłam do niej na dół, żeby wspólnie zjeść obiad. Gdy skończyłyśmy, zaoferowałam, że pozmywam.
- Skarbie? Masz ochotę iść ze swoją mamą na spacer? - zapytała mama, czule mnie przytulając.
- Jasne mamuś. - cmoknęłam ją w policzek. Była cudowną matką. Wyrozumiałą, cierpliwą. Kochałam ją i tatę. Właśnie. Tata. - Dzwoniłaś do taty? Spakował już wszystko?
- Tak. Rozmawiałam z nim. I będzie miał dla Ciebie kolejną niespodziankę.
- Jaką? - zapytałam podekscytowana.
- Niespodzianka to niespodzianka. Dowiesz się w swoim czasie. - uśmiechnęła się i zaczepnie dała kuksańca w bok.
Pośmiałyśmy się jeszcze trochę i w dobrych nastojach wyszłyśmy na spacer. Szłyśmy prosto przed siebie. Nie znałyśmy jeszcze okolicy więc dobrze było się rozejrzeć. Znalazłyśmy ładny park na środku którego był mały staw. Usiadłyśmy na jednej z ławek i zaczęłyśmy rozmawiać. Nie zauważyłyśmy nawet kiedy zaczęło się ściemniać. Dawno już z nią tak otwarcie nie rozmawiałam. Ulżyło mi. Wróciłyśmy do domu. Z powodu braku sieci nie mogłam nawet skontaktować się z przyjaciółką. Musiałam czekać do powrotu taty i jego laptopa.

6.

Zeszłam z nią na dół.
- Mamo. Mam prośbę. Zawiozła byś mnie jutro do Centrum?- zapytałam i pokazałam kopertę.
- Oczywiście Skarbie. – uśmiechnęła się.
Tata wyleciał już do Polski za dwa dni miał wrócić. W pokoju miałam dużo miejsca więc mogłam spokojnie poćwiczyć kilka układów.  Ten choreograf na pewno będzie chciał zobaczyć jak tańczę. A na pewno nie chcę zmarnować szansy. Już trochę zmęczona poszłam pod prysznic.
Wstałam bardzo wcześnie. Chciałam się dobrze przygotować. Wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się w dżinsowe rybaczki z niskim krokiem oraz a dużą koszulkę. Włosy wolałam spiąć w koński ogon, żeby mi nie przeszkadzały. Założyłam FullCap’a od dziewczyn i byłam gotowa. Zeszłam na dół, żeby zjeść jakieś małe śniadanie.
Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Popatrzyłam na ogromny wieżowiec. Wystraszyłam się trochę, że jednak nie dam rady. Ale na szczęście moje obawy szybko zniknęły. W rejestracji zapytałam się miłej Pani, gdzie mogę znaleźć niejakiego Pana Browna. Przekazała mi informacje i ruszyłyśmy z mamą do windy. Serce waliło mi niemiłosiernie. Zauważyłam sporą grupkę dziewczyn , więc domyśliłam się, że to musi być tam.. Po chwili zauważyłam wysokiego mężczyznę, który otworzył drzwi do ogromnej Sali. Jak się okazało, Sali treningowej. Weszłam niepewnie. Podeszłam do niego i pokazałam mu mój bilet. On uśmiechnął się tylko i kazał stanąć z dziewczynami. Zaczęły się zajęcia. Każda z dziewczyn coś pokazywała. W pewnym momencie na salę weszło 3 mężczyzn. Na oko 25-35 lat. Zdziwiło mnie to. Usiedli i obserwowali.  Przyszła moja kolej. Ktoś puścił muzykę i miły dreszcz przeszył moje ciało. Zaczęłam tańczyć. Nie zwracałam uwagi na to co się dzieje. Tańczyłam tak jak mi dusza kazała. Po chwili muzyka ucichła a ja stanęłam z resztą dziewczyn. Jeszcze kilka z nich pokazywało to co u mnie i Pan Brown nam pogratulował. Powiedział, że zaprasza nas na kolejne zajęcia. Gdy zbliżałam się do wyjścia Pan Brown zatrzymał mnie na moment. Ooo. Pewnie, mnie tu nie chce, tylko nie chciał mi zrobić przykrości przy reszcie dziewczyn. – pomyślałam.
- Zuz? Mogę Cię poprosić? – powiedział. Oczywiście w swoim języku. W tamtej chwili dziękowałam sobie i mojej nauczycielce od angielskiego, że umiem doskonale język.
- Tak, Panie Brown?- zapytałam, niepewnie podchodząc do mężczyzn.
- Twoja trenerka się nie myliła. Znam Sylvię. Jesteś niesamowita. Czujesz muzykę całym ciałem. Jestem zachwycony. – powiedział. A ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Yyy, dziękuję. – odpowiedziałam i spaliłam buraka.
- Wiem, że to Twój pierwszy dzień tutaj. Ale masz szczęście. Chciałbym Ci kogoś przedstawić. – jeden z mężczyzn, którzy weszli podczas zajęć, podszedł do nas.
- Scooter Braun. – podał mi rękę. Uścisnęłam ją.
- Zuzanna. Miło mi. – odpowiedziałam speszona.
- Poszukuję tancerki do mojego składu. Jedna niestety musiała odejść a koncerty muszą się odbywać dalej. – powiedział Scooter.
- Koncerty? – zapytałam.
- Tak. Tylko musisz pamiętać, że to ciężka praca. Musiałabyś opanować wszystkie układy. Dalszy ciąg trasy rusza za 2 tygodnie. Dałabyś radę nauczyć się około 20 układów?
- Jaa… Nie wiem… Myślę.. Myślę,  że tak. – zaczęłam się jąkać.
- Jeśli się zdecydujesz to przyjdź za 2 dni w to miejsce. – podał mi małą wizytówkę.
- Dobrze. Dziękuję. – odpowiedziałam. Po czym Scooter, Pan Brown i reszta wyszli z Sali.
Zszokowana ruszyłam również do wyjścia, gdzie czekała na mnie zniecierpliwiona mama.
- No opowiadaj. – zaczęła podekscytowana.
- Mamo. Mamo! Ja chyba właśnie spełniam marzenia. Ten wysoki, który wychodził pierwszy zaproponował mi pracę w jego grupie tanecznej. Mówił i jakiś koncertach i wiesz… - mówiłam szybko.
- Córeczko. Jestem taka dumna z Ciebie. To może lody na ostudzenie emocji? – zaproponowała.
- Chętnie. – wzięłam mamę pod rękę i ruszyłyśmy do wyjścia.

5.

Otworzyłam je, a na wierzchu była karteczka. Zaczęłam czytać. „Witaj Zuziu. Przykro mi, że straciliśmy taki Skarb jak Ty. Będzie nam Cię brakowało. Ale pamiętaj. Jesteś niesamowita. Tańcz dalej, bo masz talent. A w pudełku jest prezent od dziewczyn z zajęć i mały prezent ode mnie. Trzymaj się cieplutko.” Pod spodem były podpisy dziewczyn i trenerki. Łzy zakręciły mi się w oczach. To było piękne. Wyjęłam kolorowy papier z pudełka a moim oczom ukazał się fioletowy FullCap z napisem „Zuza”. Założyłam czapkę na głowę i pozwoliłam moim łzom spływać swobodnie. Na dnie pudełka zauważyłam kopertę. No tak. Prezent od trenerki. Otworzyłam ją i usiadłam na krześle. W kopercie był bilet na warsztaty taneczne u jednego z najlepszych choreografów w USA. Zaczęłam piszczeć więc rodzice chcieli sprawdzić co wywołało u mnie taką reakcje. Gdy zobaczyli bilet mama się popłakała. Tata mocno mnie przytulił.
- Widzisz Skarbie? Wszystko się ułoży. – cmoknął mnie w czubek głowy.
- Jezu. Kocham Was. Mogę napisać do nich?
- Tak. Weź laptopa taty. On już ma połączenie z siecią.- powiedziała mama i wskazała torbę na stole.
Wzięłam ja i popędziłam na górę. Usiadłam na łóżku. Mmmm. Wygodne.- pomyślałam. Włączyłam laptopa i zalogowałam się na jednym z popularnych portali. Zauważyłam kilka dziewczyn dostępnych więc utworzyłam konferencję i zaczęłam rozmowę.
Gdy zakończyłam konferencję, zorientowałam się, że jest już po 23. Napisałam jeszcze do Nikoli, która niestety nie była dostępna. I wyłączyłam komputer. Postanowiłam wziąć długą kąpiel, gdyż był to bardzo męczący dzień.  Otworzyłam walizkę i wyjęłam potrzebne rzeczy, po czym udałam się do łazienki.
Kilka dni oswajałam się z nowym domem i otoczeniem. Byłam w wielkim mieście. Jakieś zakupy i zakup jakiś drobiazgów do domu. Tata miał niedługo wylecieć do Polski po nasze rzeczy więc byłam zadowolona, że niedługo zobaczę swoją cząstkę z Polski.  Po urządzeniu mojego pokoju pomagałam mamie.  Podczas małych porządków w pokoju natknęłam się na kopertę od trenerki.

4.

Biegłam uliczką przed siebie. Nie wiedziałam, gdzie mam podążać. Nie znałam tego miejsca. Biegłam dalej a łzy zalewały moją twarz. Po jakimś czasie zatrzymałam się zmęczona. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Spostrzegłam jakiś park więc skierowałam się w jego kierunku. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach, pozwalając moim łzom spływać po moich dłoniach. Nie wiem ile czasu minęło. W głowie miałam tylko myśli: co teraz będzie? Co z Nikolą i domem? Co ja mam teraz zrobić? Po chwili usłyszałam głos mamy.
- Zuzia! Boże. Jak ja się martwiłam. – podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. – Skarbie. Wiem, że jest Ci ciężko. Ale ułoży się. Z Nikolą będziesz mogła się zawsze spotykać. Jej rodzice wiedzą o wszystkim więc też ją pewnie poinformują.
Usłyszałam kroki ojca, który podszedł i również mnie przytulił. Nie wiem ile tak siedzieliśmy.
- Dostałem tu dobrze płatną pracę. Będzie nam się lepiej żyło. – powiedział tata.
- Ale Nikola tam została. Dziadkowie. A taniec? Co z moimi zajęciami?! – zapytałam. – Ja muszę wrócić.
- Zuziu. Tata rozmawiał z Twoją trenerką. I mamy coś dla Ciebie. Tylko wróć z nami do domu.
- Do domu w Polsce mogę wrócić ale nie od tego. To nie jest mój dom. – byłam cała roztrzęsiona.
- Kochanie… - teraz i mama zaczęła płakać.
- Mamo. Przestań. Okej. Pójdę na kompromis. Obiecajcie mi, że Nikola będzie do mnie mogła przyjechać jeszcze w te wakacje.
- Tak Kochanie. Jeśli tylko jej rodzice się zgodzą to oczywiście. Zapłacimy nawet za jej przylot. – odparła mama.
Wstałam i mocno przytuliłam rodziców. A więc tak to wygląda. Dużo czytałam na forach o przeprowadzkach. Zawsze uważałam, że jest to jakiś banał. Przeprowadzasz się i jesteś szczęśliwa. Teraz wiem na własnej skórze, że nie jest tak łatwo. No cóż. Muszę się przyzwyczaić.
Wróciliśmy do nowego domu. Jak się okazało tata zaniósł moją walizkę do nowego pokoju. Mama pokazała mi, gdzie on się znajduje. Gdy weszłam do niego, lekko się uśmiechnęłam. Był piękny. Fioletowe ściany dodawały mu uroku. Fiolet. Mój szczęśliwy kolor.  Zamknęłam drzwi i podążyłam zwiedzić cały dom. Sypialnia rodziców zachwyciła mnie jeszcze bardziej. Piękne drewniane łoże, drewniane komody. Reszta domu również mi się spodobała. Zeszłam do rodziców.
- Mamo? Czemu jest tylko jedna łazienka i to u Was przy sypialni?
- Kochanie. Nie wiedziałaś chyba jeszcze swojego całego pokoju. Zobacz co masz za drzwiami.- uśmiechnęła się mama a ja podążyłam z powrotem na górę. Jak się okazało obok drzwi wejściowych były drugie drzwi. A za nimi… Tak, łazienka. Piękna, duża i tylko moja łazienka. Zbiegłam na dół do rodziców.
- Myślę, że się przyzwyczaję. – uśmiechnęłam się a mama odetchnęła z ulgą.- Ale co ze szkołą? Zamierzałam pójść na studia.
- Pójdziesz tu. Musisz się porozglądać za czymś.
- A co z tańcem. Mieliście mi coś dać, więc… - odparłam.
- A rzeczywiście. – tata odwrócił się i podał mi średniej wielkości pudełeczko.

3.

Mijały dni, kiedy nadszedł dzień wyjazdu.
- Zuza! Znieś swoją walizkę to od razu zapakuję do samochodu. – krzyknął tata.
Wzięłam dużą walizkę i jakimś cudem zniosłam ją na dół. Tata podnosząc ją zaśmiał się tylko udając, że nie da rady jej podnieść . Zadzwoniłam do Nikoli mówiąc, że już wyjeżdżam na lotnisko. Ona tez leciała na wakacje. Tyle tyko, ze do Turcji. Zazdrościłam jej trochę no ale cóż. Podróż na lotnisko minęła szybko. Odprawa bagaży. Przejście na pokład samolotu.. Trwało to z jakieś 2 godziny, ale mi minęły szybko. Może dlatego, że bałam się lecieć samolotem. Nikola poradziła mi, żebym żuła gumę w trakcie lotu. Tak też zrobiłam. Siedząc w samolocie zrobiłam dużo zdjęć na pamiątkę. Mój pierwszy lot. Zaśmiałam się w duchu.  Gdy lądowaliśmy zrobiło mi się niedobrze. Na szczęście wytrzymałam. Wchodząc do budynku portu rozglądałam się zaciekawiona. Wszędzie było pełno ludzi. Małe dzieci śmiejące się do rodziców, starsze osoby witające się prawdopodobnie ze swoimi dziećmi. Wszyscy się uśmiechali. Tata odebrał nasze bagaże. Wyszliśmy przed budynek. Jak się okazało tata wynajął wcześniej samochód, który miał nas zawieźć na miejsce. Jadąc ulicami rozglądałam się dookoła. Wszystko takie duże. Pełno ludzi. O dziwo znalazły się też jakieś parki. Jechaliśmy dość długo więc zasnęłam. Gdy się obudziłam, byliśmy już poza obrzeżami miasta. Tu było pięknie. Wszędzie pełno zieleni. Ładne domy stojące przy ulicy.
- Tato. Za ile będziemy w tym hotelu? – zapytałam.
- Nie będziemy w hotelu Skarbie. – odpowiedziała mama i spojrzała na tatę.
- Ej, ej. Powie mi ktoś co tu się dzieje? – zapytałam z lekka już zdenerwowana.
- Kochanie. Za chwilę będziemy na miejscu to Ci wszystko wyjaśnimy.
Patrzyłam w okno rozzłoszczona. Co oni kombinowali? Cały czas zaprzątałam sobie głowę pytaniami. W końcu dotarliśmy. Wyjrzałam przez okno i spostrzegłam ładny domek z małym trawniczkiem przed. Popatrzyłam pytająco na rodziców.
- To jest jakiś domek letniskowy?
- Nie córeczko. Możesz już wysiąść i wziąć swoją walizkę.
Wysiadłam z samochodu. Otworzyłam bagażnik samochodu i wytargałam swoją walizkę. Cały czas patrzyłam na mamę. Tata wziął swoją i mamy walizkę po czym skierował się w kierunku domu. Poszłam za nimi czekając na to co się stanie. Gdy weszliśmy do środka ujrzałam pięknie urządzony dom. Większy niż mój.  Postawiłam walizkę.
- No i dowiem się w końcu o co chodzi? – zapytałam.
- Chodź do salonu. – powiedzieli rodzice i udali się w głąb pomieszczenia.
Podążyłam za nimi. Usiadłam na bardzo ładnym skórzanym fotelu.
- No więc?
- Skarbie. – popatrzyli po sobie. – To jest nasz nowy dom.
Przed oczami pojawiły mi się czarne plamki.
- Że co? To jakiś żart prawda? Jestem w jakiejś ukrytej kamerze? „Pamiętniki z wakacji” czy co? – zapytałam rozbawiona.
- Nie. Od dzisiaj to jest nasz dom. Tu będziemy mieszkać. O swoje rzeczy z Polski nie musisz się martwić. Tata dowiezie je jakoś w tygodniu. – odpowiedziała mi mama.
- Nie. To musi być jakiś żart. Przecież to są wakacje. Za 2 tygodnie wracamy przecież do Polski. Do Nikoli. DO DOMU! – krzyknęłam.
- Skarbie. Uspokój się. Wiem, że to może być szok. Ale wiedzieliśmy, że jak powiemy Ci w Polsce to się nie zgodzisz na ten wyjazd.
- A więc to był taki podstęp?! Uważacie, że się na to zgodzę? Nie ma mowy! Ja wracam do Polski! – wstałam i wybiegłam z domu.

2.

Udałam się na parking, gdzie czekał na mnie już tata.
- Hej córeczko. – przywitał się.
- Hej tato. Padam z nóg.
Nic więcej nie powiedział tylko zaśmiał się pod nosem. Dojechaliśmy na miejsce. Po wejściu do domu od razu udałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Po ogarnięciu się zeszłam na dół do rodziców.
- Zuzka. Chodź na chwilę, jak zjesz kolację. – usłyszałam tatę z salonu.
- Okej!
Zrobiłam sobie kanapki i z apetytem zjadłam. Po czym niechętnie ruszyłam w kierunku salonu.
- Tak? – zapytałam siadając na kanapie.
- Chciałabyś gdzieś pojechać na wakacje? – zapytała mama.
- No raczej. Ale w Polsce czy gdzieś dalej? – zapytałam zaciekawiona.
- Za granicę. A konkretniej do USA.
- Że co? Myślałam, ze jakiś Egipt czy coś. No ale w sumie, może być. – odpowiedziałam trochę zawiedziona. Po czym udałam się do pokoju. Włączyłam komputer. Nikola była dostępna na skejpie więc do niej zadzwoniłam.
- No mała, Ty jeszcze w domu? Myślałam, że już jesteś w drodze do mnie. – powiedziała Nikola.
- Nie dam rady dzisiaj. Padam na twarz. A jutro czekają mnie zakupy z rodzicami. Wiesz te nasze wspólne weekendy. – odpowiedziałam przewracając teatralnie oczami.
- No świetnie. To znów samotna noc. – zaśmiała się przyjaciółka.
Po chwili na ekranie Nikola tak jakby znieruchomiała. – Oooo. I się zawiesił. – wyłączyłam komputer, biorąc telefon do ręki. Napisałam tylko SMS-a do Niki, że komputer mi padł. Po czym zmęczona całym dniem zasnęłam.
I tak mijały kolejne tygodnie. Szkoła, treningi, matura. Tak 3 liceum. MATURA.  Ale na szczęście sobie poradziłam. Świadectwo też było miłe do oglądania. Nawet Nikola wyciągnęła się z matmy. Szkolna impreza na zakończenie roku szkolnego i od razu lżej na duszy. Było mi smutno, że niektórych osób już nie zobaczę,  no ale każdy ma swoje życie. Ja tez musiałam wrócić do swojego. Trwał już tydzień upragnionych wakacji.
- Zuzka! Na dół! – krzyknął tata z kuchni.
Odłożyłam książkę i posłusznie udałam się do kuchni.
- Tak? – zapytałam siadając na hokerze.
- Wiesz, że za tydzień wyjeżdżamy. Może pojechałabyś z mamą na zakupy? – zapytał.
- Jasne. Ile mam do wydania? – zapytałam podekscytowana.
- Kupisz sobie to co jest Ci potrzebne na wakacje. – zaśmiała się mama.
Po południu ruszyłyśmy więc z mamą na podbój butików. Przymierzanie, kupowanie, śmiech. Tego mi było trzeba. W jednym z butików usłyszałam znów pamiętną piosenkę z treningu. Miałam już iść zapytać ekspedientki o tytuł, gdy mama zawołała mnie do przymierzalni. Po kilku godzinach zapomniałam zupełnie o piosence. Wracałyśmy z mamą załadowane zakupami.

Wprowadzenie

Hej wszystkim. Na imię mam Natalia. Tak wiem, że jest Zuzanna ale wolałam założyć konto jako postać z opowiadania. A właśnie. Tak. Tu będę zamieszczała opowiadanie, które dziś zaczęłam pisać. Wiem, że jest sporo takich opowiadań ale mam nadzieję, że moje również przypadnie Wam do gustu. No to może małe wprowadzenie. Bohaterką jest 18 letnia Zuzanna. Mieszka z rodzicami. Jak można się domyślić spotka Justina Biebera. Ale w jaki sposób? Dowiecie się czytając moje opowiadanie. :D Od razu piszę, że nie znam dokładnych nazw ulic, miejscowości więc to niektóre będzie zmyślone. Tak wiem, przepraszam za to. :* Mam nadzieję, że szybko Wam się nie znudzi i będziecie proponować swoim znajomym przeczytanie mojej twórczości. Kiedyś napisałam opowiadanie. Kilka osób je czytało ale nie wiem czy umiem pisać. Mam nadzieję, że tak. No okej. To za chwilę pojawi się pierwsza część. Trzymajcie się.

1.

- Zuzka! Schodź szybko na dół. Spóźnisz się na lekcje!
- No już idę! – zabrałam swoją torbę z łóżka i zeszłam do kuchni, gdzie czekała mama. – Gdzie tata?
- Wyszedł już do pracy. – odpowiedziała rodzicielka podając mi pudełko ze śniadaniem.
- Dzięki.- cmoknęłam ją w policzek i ruszyłam w stronę drzwi. – Pa mamo! Powiedz tacie, żeby przyjechał po mnie o 18. Dziś mam trening!
- Dobrze, dobrze. Zmykaj. – usłyszałam jeszcze cichy chichot mojej mamy.
Do szkoły miałam niedaleko. Trzy przecznice dalej mieścił się budynek mojej szkoły. Chodzę do niej już 3 lata.  Moim zdaniem lepszej szkoły nie mogłam wybrać. Przed budynkiem spotkałam Nikolę.
- Hej mała. – przywitałam się, cmokając przyjaciółkę w policzek.
- Hej Zuzka. – odparła dziwnym tonem.
- Co jest?
- Matma. Koleś mnie zabije jeśli dostanę jeszcze jedną pałę. – odpowiedziała kierując się w kierunku drzwi wejściowych.
- Znów nie zrozumiałaś tematu? Mogłaś przyjść. Bym ci wytłumaczyła.
- Nie mogłam. Widziałam się wczoraj z Michałem. – odparła. – Wiesz przecież, że się między nami psuje. Myślałam, że wczorajsze spotkanie coś zmieni.
- Zmieniło?
- Niestety nie. Wieczór spędzony przed telewizorem.- odpowiedziała zasmucona.
Zadzwonił dzwonek, oznajmiający nam, że właśnie zaczęła się lekcja. Weszłyśmy posłusznie do klasy za nauczycielem. Jak zwykle sprawdzanie obecności. Zapisanie nowego tematu. Iiii.. Pytanie z pracy domowej.
- No to może poprosimy…. – widziałam jak palec nauczyciela kieruje się w dół listy.
- Ja bym chciała się zgłosić. – wstałam i poczułam na sobie wzrok reszty klasy.
- Panna Zuzanna. Proszę bardzo. Zapraszam z zeszytem. – przechodząc między ławkami słyszałam odgłosy pełne ulgi. Popatrzyłam kątem oka na przyjaciółkę, która ruchem ust wypowiedziała ciche: dziękuję.
Dalsza część lekcji minęła spokojnie. Nauczyciel dyktował, my zapisywaliśmy i po cichu rozwiązywaliśmy zadania. Reszta lekcji minęła również szybko. Nikola jeszcze kilkakrotnie dziękowała mi za sprawę na matmie. Zaprosiła mnie na noc do domu. Pizza, komedie romantyczne i te sprawy.  Zgodziłam się. Wychodząc ze szkoły rozłączyłyśmy się. Ona poszła do domu. Ja na trening. Zmierzając w kierunku sali tanecznej zauważyłam grupkę dziewczyn, które oglądały ze słodkimi oczkami jakieś plakaty. Kątem oka zauważyłam jakiegoś chłopaka, który się na tych plakatach znajdował.
- Kolejna gwiazdka. – pomyślałam.
Weszłam na salę. Były już moje koleżanki z zajęć więc mogłyśmy iść się już przebrać w wygodniejszy strój do tańca. Po kilkunastu minutach ćwiczyłyśmy już przed dużymi lustrami z trenerką. Taniec to był mój świat. Od kiedy pamiętam zawsze, gdy słyszałam muzykę moje ciało przechodził śmieszny dreszcz i rwało się do tańca. Taaak. To na pewno przeznaczenie. Dziś na zajęciach usłyszałam nową piosenkę. Nie znałam jej. Ale głos chłopaka bardzo mi się spodobał. Wsłuchałam się w jej rytm i próbowałam coś do tego zatańczyć.
- Brawo Zuza! To było świetne. – usłyszałam głos trenerki, wyrywający mnie z tanecznego transu.- Musisz to powtórzyć. To musi być w nowym układzie.
- Ale ja nie pamiętam… - stałam bezradnie. Nie ogarniałam co się ze mną dzieje. Na szczęście jedna z koleżanek zapamiętała co nie co z mojego „tańca”. Trenerka podeszła z powrotem do sprzętu od muzyki i włączyła od nowa tą piosenkę. Znów przeszedł mnie dreszcz jednak teraz uważnie obserwowałam koleżankę. Po kilku próbach zakończyłyśmy trening.
- Dziewczyny. Pamiętajcie, że niedługo wakacje. Wiem, że niektórym z Was nie będzie chciało się chodzić na zajęcia bądź tez wyjedziecie gdzieś na dłuższe wakacje. Ale nie zapominajcie o tańcu. To wszystko na dziś. Dzięki dziewczyny.  – powiedziała trenerka po czym zwróciła się do mnie. – Zuza, poczekaj chwilkę.
- Tak? – odparłam zdziwiona. – Coś z moim tańcem jest nie tak? Ja się poprawię…
- Zuzka.. Byłaś niesamowita. Dziewczyno. Tańczysz nieziemsko. Czujesz muzykę.
- Tak, no bo ja… Ta piosenka…- zaczęłam się jąkać.
- Wiele osiągniesz . Mówię Ci to ja. – odpowiedziała rozbawiona. – No zmykaj już.
- Dziękuję. Do zobaczenia w poniedziałek. – pożegnałam się.