sobota, 20 kwietnia 2013

25.

Kilka godzin spędziłyśmy na chodzeniu po sklepach. Nie obyło się bez kupienia kilku rzeczy. Nicola jednak bardziej zaszalała niż ja. To ja tu zostaję i mogę mieć to wszystko na co dzień. Nie ona. Na samą myśl o wylocie przyjaciółki robiło mi się smutno. Ona zacznie studia w Polsce a ja wyjadę w trasę. Nie wiem jak wytrwamy. Ale musimy uwierzyć. Postanowiłyśmy coś przekąsić. Poszłyśmy w stronę pasażu, gdzie znajdowało się dosłownie wszystko. Od warzyw i owoców, po owoce morza i wszystko inne. Stały również malutkie straganiki z prześlicznymi ozdobami. Podeszłam do jednego i zobaczyłam śliczny wisiorek z napisem "Believe". Postanowiłam go kupić dla przyjaciółki. Zadowolone podeszłyśmy do budki z hot-dogami i zamówiłyśmy po jednym. Usiadłyśmy przy wiklinowych stolikach. I zajadałyśmy ze smakiem.
- Przepraszam, że po próbie musiałaś ze mną chodzić po tych wszystkich sklepach. - powiedziała Nicola, gryząc swoja bułkę.
- Wiesz, że to była przyjemność. - zaśmiałam się. - Znosiłam to w Polsce i zniosłam to tu. Chociaż nasze miasto jest z tysiąc razy mniejsze.
Nagle w oczach przyjaciółki zobaczyłam łzy. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Mała. Co jest? - zapytałam zaniepokojona.
- Bo.. Bo teraz to będzie inaczej. Kogo mam się teraz doradzać w co się ubrać, albo co zrobić z Michałem? - powiedziała.
- Niki. To nie jest XIX wiek, że nie ma komputerów i innych środków przekazu. Masz internet, ja też mam. Możemy rozmawiać przez skejpa. - pocieszyłam przyjaciółkę, a ona rozkleiła się całkowicie. - Ej, ej. Nie płacz. - wstałam i ją przytuliłam. - Kto mi ostatnio kazał być silną, że wytrwamy tą rozłąkę?
- Kocham Cię Zuzia. - powiedziała tylko i mocno mnie przytuliła.
- Ja Ciebie też Mała. - powiedziałam.
Stałyśmy kilka minut w takim uścisku, po czym oderwałyśmy się od siebie i otarłam Nicoli łzy z policzków. Będzie mi  jej brakowało. Wiem, że zajmę się tańcem, bo trasa do czegoś zobowiązuje ale jednak wiem, że będę odczuwać pustkę. Wzięłyśmy nasze zakupy i poszłyśmy jeszcze zwiedzać. Około 20 zadzwoniłam do mamy, żeby po nas przyjechała. W trakcie oczekiwania na nią przeglądałam zdjęcia, które zrobiłyśmy sobie z Nicolą. Jedno mi się bardzo spodobało. Postanowiłam zrobić Niki prezent na urodziny. Muszę tylko znaleźć dobrego fotografa, który wywoła mi to zdjęcie w dużym formacie. W trakcie moich rozmyślań przyjechała mama. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w kierunku domu. W drodze Nicola zasnęła na tylnym siedzeniu. Nie dziwię jej się. To był wyczerpujący dzień.
- Widzę, że zakupy udane. - powiedziała szeptem mama.
- Tak. I mam tez coś dla Ciebie i taty. - uśmiechnęłam się i popatrzyłam w jej kierunku.
- Dla nas? Za co, Skarbie? Trzeba było sobie coś za to kupić. - powiedziała.
- Chciałam Wam w jakiś sposób podziękować. I, żebyście mieli coś przypominającego mnie z tego miejsca, gdy wyjadę w trasę.
- Kochanie. - zaczęła. - To już pojutrze, tak?
- Tak mamo. - powiedziałam i zobaczyłam jak twarz mamy zmienia wyraz na smutny.
- To nie jest za szybko? Córeczko. Nawet nie znasz tej gwiazdy, z którą tańczycie. I nawet nie wiecie ile to będzie trwało. - powiedziała.
- Ważne, że Scooter się mną zaopiekuje. To pod jego władzą jestem. Poza tym dobrze czuje się w towarzystwie tych ludzi. Jeśli mi się nie spodoba zawsze mogę zrezygnować. Zwłaszcza jak gwiazdeczka zacznie strasznie gwiazdorzyć. - zaśmiałam się na myśl tekstu z reklamy.
- Porozmawiamy jeszcze o tym jutro. - powiedziała.
- O której Nicola ma samolot? - zapytałam.
- Tata wykupił jej bilet na 16. Ale musi być wcześniej na lotnisku. Więc ok. 14 musimy wyjechać z domu.- powiedziała.
Odwróciłam głowę w stronę szyby i obserwowałam widok mijanych domów, drzew, ulic. To teraz jest mój świat. Od jutra zostanę bez przyjaciółki. Łzy zakręciły mi się w oczach, ale szybko je otarłam.
W końcu dotarłyśmy na miejsce. Przebudziłam Przyjaciółkę i pomogłam jej wejść na górę. Rozebrała się i wyczerpana położyła się. Ja natomiast zmierzyłam do łazienki, żeby wziąć prysznic i  również się położyć. Wzięłam bieliznę i spodnie od piżamy i ruszyłam do pomieszczenia. Biorąc prysznic czułam, że wszystkie emocje ze mnie uciekają. Nie kryłam już nawet łez. Spływały razem z wodą. Z letargu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z pod prysznica. Na wyświetlaczu migał napis 'Justin'. Odebrałam.
- Wyjdź przed dom. - powiedział i się rozłączył.
Nie myśląc, szybko ubrałam się w piżamę i na nią zaciągnęłam bluzę. Na nogi szybko wsunęłam vansy. i po cichu ruszyłam do wyjścia. Przed drzwiami ujrzałam samochód Justina. Chłopak opierał się o maskę i patrzył w niebo. Podeszłam do Niego.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam. Popatrzył na mnie słodko.
- Wejdź do samochodu. - powiedział. Mimowolnie otworzyłam drzwi i wsiadłam do niego.
Po chwili Justin również wsiadł. Usłyszałam jak zamki w drzwiach się zamykają. I po chwili samochód ruszył.
- Co Ty wyprawiasz? - niemal wykrzyknęłam.
- Zabieram Cię na lody. - uśmiechnął się i popatrzył na mnie swoimi brązowymi oczyma, które w blasku księżyca wydawały się jak bursztyny.
- Ale ja jestem w piżamie. - opowiedziałam, uświadamiając sobie, jak gustownie muszę wyglądać w spodniach w fioletowe krowy.
- Tam nie musisz mieć sukni. - powiedział i ruszył szybko w nieznane mi miejsce.

1 komentarz:

  1. Piękne <3 Zapraszam do mnie hehe zaczęłam także pisać opowiadanie ale jak na ten czas mam tylko bohaterów jeżeli chcesz to wpadaj :) http://allaroundtheworldmylifewithjustin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń