poniedziałek, 22 sierpnia 2016

czwartek, 29 sierpnia 2013

48.

- Czy miała Pani kiedykolwiek jakiś uraz z tą nogą? - zapytał lekarz a ja popatrzyłam na mamę. Nie przypominam sobie, żebym miała coś złamane.
- Córka, gdy była mała miała zwichniętą kostkę, wie Pan. Dziecięce zabawy, chodzenie po drzewach. - spojrzała na mnie z uśmiechem. - Ale nasz polski lekarz powiedział, że wszystko już było w normie.
- Nie odczuwała Pani żadnego bólu? Pani matka mówiła, że Pani tańczy. Nic nie bolało podczas tańca? - tym razem zwrócił się do mnie.
- Nigdy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Musiała Pani ponownie naruszyć ścięgna. Pani kostka po tak długim okresie powinna być już wyleczona, a tak niestety nie jest. - popatrzył na mnie.
- Ale będę mogła dalej tańczyć? - zapytałam, uważnie patrząc na mężczyznę.
- Obawiam się, że nie za szybko wróci Pani na scenę.- powiedział, a mi nagle pociemniało przed oczami.
Nie słuchałam Go więcej. Ciągle coś tłumaczył mojej rodzicielce, ale ja już nie miałam siły tego słuchać. Tu już nawet nie chodziło o taniec, chociaż do pewnego momentu był najważniejszy w moim życiu. Chodziło o Justina. Nie będę mogła być przy Nim w trasie. Nie będę widzieć Jego uśmiechu, czuć Jego dłoni, ust. Nie będę widzieć Jego oczu, które stały się moim tunelem w głąb Jego duszy. Nie chciałam Go stracić. Nieświadomie wstałam i podążyłam za mamą w kierunku wyjścia. Nadal nie ogarniałam co się wokół mnie dzieje. Po chwili mijałyśmy kolejne przecznice. Z zamyślenia wyrwał mnie śpiew mojego chłopaka. Popatrzyłam na wyświetlacz i się rozłączyłam. Obiecałam, że zawsze będę odbierać telefon ale w tej chwili nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Gdy sytuacja się powtórzyła, wyłączyłam telefon.
Czułam ukradkowe spojrzenia mojej mamy, gdy widziała jak rozłączam połączenia od Justina. Po moim policzku popłynęła łza. Na szczęście byłyśmy już pod domem więc czym prędzej podążyłam w kierunku drzwi, żeby uniknąć zbędnych pytań i słów pocieszenia. W salonie minęłam tatę, nieświadomy wszystkiego tylko się uśmiechnął. Czym prędzej zamknęłam się w swoim pokoju, słysząc dobiegający z dołu głos mamy.
- Zuz! Proszę zejdź na dół. Porozmawiajmy. - powiedziała.
Słyszałam w jej głosie smutek. Jeszcze więcej łez spłynęło po moich policzkach. Nagle usłyszałam przyciszony głos taty. Delikatnie uchyliłam drzwi, żeby wszystko lepiej słyszeć.
- Mogę wiedzieć co się stało? - zapytał.
- Lekarz powiedział, że nie zatańczy więcej. Wiesz, że taniec to dla niej wszystko. Załamała się tym. - powiedziała.
- Ja myślę, że tu chodzi o coś więcej. - stwierdził tata.
- Co masz na myśli? - zapytała.
Więcej nie musiałam słuchać. Tata wiedział, że chodzi o Justina. On mnie zrozumiał. Zamknęłam cicho drzwi i rzuciłam się na łóżko. Łzy płynęły ciurkiem po mojej twarzy, tworząc coraz większą plamę na poduszce. Kiedy moje marzenia w końcu zaczęły się spełniać, znalazłam przyjaciół, najwspanialszego chłopaka to przez głupią kostkę tracę wszystko. Popatrzyłam na biurko, na którym stał otwarty laptop. W prawym rogu migała nieodebrana wiadomość. Niechlujnie wstałam i podeszłam do biurka, biorąc urządzenie z powrotem na łóżko. Kliknęłam dymek i po chwili wysypał mi się spam nieodebranych wiadomości od Justina. Miałam również wiadomość od  Sue. Ją jako pierwszą postanowiłam odczytać. "I jak wizyta u lekarza? Odezwij się albo wpadnij do mnie i wszystko mi opowiesz. Trzymam kciuki. Będzie dobrze. ;*" Uśmiechnęłam się. Szybko jej odpisałam. "Dobrze nie jest, ale i tak szykuj piwo, bo wpadnę wieczorkiem do Ciebie.". Chciałam chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. A z Sue było to możliwe. Kliknęłam na migającą ikonkę od Jusa. Przymknęłam na chwilę oczy, wstrzymując oddech. Po chwili je otworzyłam. Łzy mimowolnie po raz kolejny popłynęły spod powiek. "Kocham Cię Księżniczko." "Skarbie, odbierz proszę telefon. Mam chwilę przerwy i chciałbym usłyszeć Twój głos." "Zuz. Obiecałaś mi coś. Zaczynam się martwić." "Jesteś dla mnie wszystkim. Bez Twojego głosu nie mogę normalnie funkcjonować. Skarbie. Proszę." Łzy kapały mi na klawiaturę. Nie miałam siły ich wycierać. Wysunęłam telefon z kieszeni i włączyłam go. Po załączeniu telefon zaczął wariować. Kilkanaście wiadomości i kilkadziesiąt nieodebranych połączeń. Wiedziałam, że gdy tylko włączę urządzenie tak będzie. Wiedziałam również, że Justin za chwilę zadzwoni. Nie musiałam długo czekać.
- Skarbie? - usłyszałam ten cudowny głos, który co rano mnie budził i w nocy usypiał. Słyszałam, że był zmęczony. - Skarbie? Jesteś tam?
- Tak, jestem. - odpowiedziałam, próbując przywołać się do porządku. Jednak On znał mnie zbyt dobrze.
- Płakałaś. Możesz mi powiedzieć co jest nie tak? Skarbie. Wiesz, że się martwię.
- Nigdy już z Tobą nie zatańczę, Justin. - odpowiedziałam nie mogąc powstrzymać łez.
- Co to znaczy, Zuz? Byłaś u lekarza? - zapytał. Wyczułam w Jego głosie zatroskanie.
- Tak, byłam. Powiedział, ze muszę się pożegnać z tańcem. A wiesz co to znaczy? - wstrzymałam oddech Nie chciałam mu tego mówić. Wiedziałam, że te słowa Go zranią. - Muszę się pożegnać z Tobą.
- Skarbie. Wiesz przecież, że nic nie stanie między Nami. Nawet to, że nie będziesz tańczyć przy moim boku. - odpowiedział szybko.
- Justin. To się nie uda. Ja bez tańca jestem nikim. Jestem zwykłą dziewczyną, a Ty? Jesteś gwiazdą.  Kochają Cię miliony. I nie tylko Twoje fanki. Wiele gwiazd Cię kocha. Selena. - wypowiedziałam jej imię z bólem w sercu. Teraz Ona mogła być górą.
- Zuz. Selena to przeszłość. Tłumaczyłem Ci to. Kochanie. - usłyszałam w telefonie jakiś ruch. Musiał zmienić pozycję. - Nie trać nadziei. Kocham Cię. Słyszysz? - mówił a ja słuchałam.
- Też Cię kocham Justin. - odpowiedziałam.
- Dla Ciebie nie jestem Justin Bieber. Dla Ciebie jestem Justin i za to Cię kocham. Przy Tobie mogę być sobą. Obiecuję Ci, że już niedługo się zobaczymy. Mam obowiązek wobec fanów. Obiecałem im również coś. Ale wiedz, że Cię kocham. - szepnął.
- Zaśpiewaj mi. - poprosiłam.
Przymknęłam oczy słysząc Jego delikatny głos.
- Across the ocean, across the sea
Starting to forget the way you look at me now
Over the mountains, across the sky
Need to see your face, I need to look in your eyes
Through the storm and through the clouds
Bumps in the road and upside down now
I know it's hard babe to sleep at night
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
All along in my room
Waiting for your phone call to come soon
For you, oh, I would walk a thousand miles
To be in your arms holding my heart
Oh I, oh I, I love you
And everything's gonna be alright
Be alright
Through the long nights and the bright lights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
You know that I care for you, I'll always be there for you
I promise I'll just stay right here
I know that you want me to, baby we can make it through
Anything, cause everything's gonna be alright
Be alright
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alright
Be alright
Through the sorrow and the fights
Don't you worry, cause everything's gonna be alrigh.
Czułam jakby był przy mnie. Potrzebowałam Go przy sobie.
- Zadzwonię dziś po koncercie na video. Kocham Cię Księżniczko. - powiedział, wyrywając mnie z letargu po piosence.
- Uważaj na siebie i pozdrów wszystkich. - powiedziałam.
- Mam cudownego Anioła Stróża. - zaśmiał się. - A Ty nie myśl o tym. Wszystko będzie dobrze. - powiedział. Mruknęłam potwierdzająco i się rozłączyłam.
Zrobiło mi się jakoś lżej. Wiedziałam, że jeśli postanowi na swoim to Mu ulegnę. Wyłączyłam laptopa. Postanowiłam przeprosić rodziców za swoje zachowanie. Wstałam i ruszyłam na dół. Mama widząc mnie podeszła i mocno mnie przytuliła. Tata już jej pewnie wyjaśnił o co mi może chodzić.
- Mamo. Już jest okej. - powiedziałam. - Wierzę, że będzie dobrze. - uśmiechnęłam się. Zobaczyłam łzy w jej oczach. - Mam ochotę na naleśniki. - zmieniłam temat. - Z nutellą. - powiedziałam równocześnie z tatą i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po zjedzeniu zaoferowałam się posprzątaniem, więc gdy rodzice wyszli zaczęłam zmywać. Włączyłam radio. Przy muzyce wszystko się łatwiej robi. Kołysałam biodrami w rytm muzyki. Gdy skończyłam mój humor był świetny. Postanowiłam posprzątać również w pokoju. Rodzice szli na popołudniowe zmiany więc później mogłam pod głosić muzykę. Zaczęłam od pudełek z drobiazgami. Gdy jedno z nich otworzyłam, wróciły miłe wspomnienia o Polsce.

________________________________
PO TAK DŁUGIM CZASIE, WRACAM Z NOWYM ROZDZIAŁEM. KICIE, MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA I CHĘTNIE SKOMENTUJECIE I POLECICIE INNYM MOJE OPOWIADANIE. PISZCIE W KOMENTARZACH SWOJE TT, ŻEBYM MOGŁA WAS POWIADAMIAĆ O NOWYCH ROZDZIAŁAM LUB OBSERWUJCIE MOJEGO BLOGA. #MUCHLOVE. TRZYMAJCIE SIĘ CIEPLUTKO.
@IMISSMYKIDRAUUH

niedziela, 14 lipca 2013

47.

Justin grał dalej patrząc w moje oczy, a nogi robiły mi jak z waty. Gdy kończył, w Jego oczach ujrzałam łzy.
- Zuz, co się z Nami stało? - zapytał niemal płacząc.
Nadal nie mogąc uwierzyć w to, że słyszę Jego głos, widzę Jego obecność, bez wahania do Niego podeszłam. Justin widząc to, odstawił gitarę i mocno mnie do siebie przyciągnął. Wziął mnie na ręce. Oplotłam nogami Jego biodra i przez łzy powiedziałam, żeby zaniósł mnie na górę. Zostawiając gitarę opartą o framugę i otwarte drzwi, wniósł mnie na górę i odnajdując mój pokój, wszedł do niego. Chłopak usiadł na łóżku, nadal mocno trzymając mnie w swoich objęciach. Cichutko łkałam w Jego szyję, wciągając ten cudowny zapach. on delikatnie głaskał mnie po plecach, co sprawiało, że czułam się bezpiecznie.
- Dlaczego odeszłaś nic mi o tym nie mówiąc? - powiedział, przerywając ciszę.
- To Ty mnie pierwszy zostawiłeś. Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałeś o tym locie? - powiedziałam z wyrzutem.
- Zapomniałem o tym. Byłem tak bardzo podekscytowany Twoją rodziną, Polską, polskimi Beliebers, że kompletnie zapomniałem. - odpowiedział. W Jego oczach ujrzałam prawdę. Nie kłamał. Moje serce skakało ze szczęścia, gdy tak ciepło mówił o moim kraju. - Gdy Sill i Luke mi o tym powiedzieli. Musiałem przyjechać. - powiedział.
- Oni... Oni mi powiedzieli o Tobie i Selenie. - powiedziałam, delikatnie odsuwając się od Justina.
- Mogę Ci to wszystko wytłumaczyć? - zapytał. Byłam ciekawa co powie, widziałam już sesję, więc jeśli właśnie o tym powie, będę wiedziała, że mnie nie okłamuje. - pomyślałam. Kiwnęłam mu głową, żeby kontynuował. - Gdy z nią byłem, obiecałem jej, że będą ją wspierał w każdej sytuacji, nawet jeśli nie będziemy już razem. Niedługo wydaje nową płytę. Ona wie, że jej Selenators kupią ją, ale to i ta nie wystarczy. Trzeba jakoś rozkręcić ten biznes. Zuz. Show biznes jest naprawdę poplątanym przymusem, gdy jesteś sławną osobą. Trzeba się wykreować, tak, żeby media i inni Cię przyjęli. Dlatego Selena poprosiła mnie o pomoc. Mała sesja do jednej z gazet. Później i tak się to rozniesie. - tłumaczył mi. Ale, gdy usłyszałam to ostatnie o sesji, uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a ja wtopiłam swoje usta w Jego. Zauważyłam mały szok na Jego twarzy, ale po chwili poczułam jak usta chłopaka układają się w uśmiech nadal mnie całując. - Co się stało? - zapytał, gdy skończyłam. Uśmiechnęłam się tajemniczo i zeszłam z Jego kolan. Niczego nieświadomy siedział z wyciągniętymi rękoma w moją stronę.
- Zaraz Ci pokaże. - zaśmiałam się i popędziłam na dół, gdzie ostatnio zostawiłam gazetę. zobaczyłam, że gitara stoi w korytarzu, a drzwi są zamknięte. Tata musiał tu być. Spojrzałam w kierunku kuchni, gdzie siedzieli rodzice i szeroko się uśmiechnęłam.
- Wszystko dobrze? - zapytali zgodnie. Kiwnęłam im głową i wzięłam z kanapy gazetę, pędząc z powrotem na górę.
Justin siedział nadal w tej samej pozycji, w której Go zostawiłam. Zamknęłam za sobą drzwi i pokazałam mu sesję.
- A więc to tak? - zaśmiał się.
- Chciałam to usłyszeć od Ciebie. - powiedziałam. - Justin. Ja. Ja Cię naprawdę kocham. Nie kocham bogatego chłopaka, który ma miliony Beliebers na całym świecie. Kocham tego zwykłego chłopaka, który zauroczył mnie swoimi ustami, oczami, ciepłem. - powiedziałam. - Gdy oni mi powiedzieli o tym byłam załamana. Do tego, Selena spotkała mnie ostatnio na ulicy i zapytała czy Ciebie przypadkiem nie ma, bo nie dokończyliście czegoś.
- Ah, tak. - zaczął. - Jej manager chciał, żebyśmy udzielili wywiadu, ale musiałem wracać, gdy Scooter do mnie zadzwonił. Mówił, że to dotyczy mnie i Ciebie. Więc wróciłem jak najszybciej. Później się wszystkiego dowiedziałem. Że odeszłaś z BieberTeam'u. Że odeszłaś ode mnie. - spuścił głowę. Wstał i wyjął z tylnej kieszeni dzinsów jakieś papiery w koszulce. - To Twoje wypowiedzenie. Scooter poprosił, żebym namówił Cię, żebyś z Nami została. - podał mi dokumenty. - Taniec to Twoje życie.
- Zostanę. - kiwnęłam głową i mocno wtuliłam się w ciało chłopaka.
- Tak dawno Cię nie miałem. - szepnął mi do ucha, mocno przyciągając mnie do siebie, a ja poczułam wszystkie Jego mięśnie łącznie z Jerrym.
- Nic z tego Skarbie. - szepnęłam i musnęłam Jego usta.
- Te dni? - zapytał. Kiwnęłam głową, lekko się rumieniąc. - Twoi rodzice pewnie mnie nienawidzą. Mówiłaś im dlaczego wracasz do domu? - zapytał biorąc mnie na kolana.
- Tak. Ale wiedzą, że to moje życie. Martwią się, ale wiedzą, że dam radę. - uśmiechnęłam się.
- Pakuj się, bo wracasz dzisiaj ze mną. Za jakieś 2 godziny mamy samolot. - uśmiechnął się.
- Tak jest szefie. - zaśmiałam się.
Po chwili Justin pomógł mi pakować rzeczy do torby. Trochę się zeszło, więc czym prędzej Justin zniósł moją torbę na dół, gdy ja w tym czasie szykowałam się w łazience. Musiałam jeszcze powiedzieć rodzicom. Czym prędzej wyszłam z łazienki i udałam się w stronę schodów. Pośpiesznie schodząc, stopa omsknęła się na krawędzi stopnia i niechlujnie spadłam z kilku stopni. Poczułam ostry ból w kostce, a po chwili mocne ramiona Justina.
- Zuz? Nic Ci nie jest? - zapytał wystraszony. - Państwo Rek! - krzyknął w kierunku kuchni, a po chwili pojawili się rodzice.
- Co się stało? - krzyknęła mama.
- Chyba skręciłam kostkę. - odpowiedziałam, krzywiąc się z bólu, gdy próbowałam wstać. Justin szybko wziął mnie na ręce i położył na kanapie. Mama w tym czasie zadzwoniła do naszego lekarza. Chłopak zdjął mi szybko skarpetkę i zaczął oglądać kostkę.
- Puchnie coraz bardziej. - dotknął delikatnie jej, mimo tego, że kostka bardzo bolała, Jego dotyk łagodził w pewnej części ten ból.
Cała trójka siedziała przy mnie do momentu, gdy przyjechał lekarz. Justin stał zdenerwowany i patrzył, gdy tata poszedł otworzyć lekarzowi. Gdy ten wszedł, od razu zauważył Justina.
- Witam. Moja córka jest Pańską fanką. - przywitał się z Justinem, który lekko się uśmiechnął.
- Może Pan obejrzeć kostkę mojej dziewczyny? - odpowiedział. Spojrzałam na Niego. Widziałam w Jego oczach smutek.
- Justin, ja nie umrę na skręconą kostkę. - zaśmiałam się, widząc przerażenie w oczach chłopaka.
- Panie Bieber, oraz rodzice tej młodej damy. Nie ma się czym martwić. Skręcona kostka. Proszę zawieźć córkę na pierwsze lepsze pogotowie. Myślę, że skończy się tylko na opasce uciskowej, jednak niech dziewczyna nie nadwyręża tej nogi przez jakieś 2 miesiące. - powiedział lekarz, gdy obejrzał moją nogę.
Gdy wychodził, poprosił jeszcze o autograf dla córki i wyszedł.
- Zuz, za chwilę zawieziemy Cię na pogotowie, więc pożegnaj się z Justinem. - powiedział tata.
- Ale... Ale ja wracam w trasę. - powiedziałam, siadając.
- Przykro mi Skarbie. Słyszałaś, co lekarz powiedział. - odpowiedziała mama. Skierowali się w kierunku kuchni, zostawiając mnie i Justina samych. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Wiesz co to znaczy? - zapytałam.
- Wytrzymamy. - odpowiedział, usiadł obok i mocno mnie przytulił. - Będę dzwonił. Niedługo mamy przerwę. Obiecuję, że po RPA, od razu wracam do Ciebie. - powiedział. - Kocham Cię Skarbie. - szepnął mi we włosy, a ja rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Ale to tak długo. Boje się. Boje się, że nie przetrwamy.
- Przetrwamy wszystko. - powiedział. - Powiem Scooterowi, że zaczekamy na Ciebie. Będziesz dalej tańczyć przy mnie. A po przerwie wrócisz do trasy.
- Przeprosisz ich wszystkich ode mnie? Sill i Luke też? - zapytałam.
- Tak Kochanie. Chociaż Ty nie jesteś niczemu winna. - powiedział.
Po chwili rodzice weszli do salonu. Justin pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do samochodu. Podał mi mój telefon.
- Pamiętaj, żeby był zawsze włączony. - szepnął i ucałował mnie w czoło. Wziął gitarę od mojego taty i ruszył w kierunku swojego auta. Patrzyłam w szybę, gdy odjeżdżaliśmy. Tam stał mój bóg. Mój chłopak.
Od tamtej pory dni stały się rutyną. Justin dzwonił po kilka razy dziennie. Rano wstawałam i miałam wiadomość od Niego, co sprawiało, że miałam doskonały humor przez resztę dnia. Gdy dzwonił, czasami mi śpiewał. Ciągle śledziłam Go na bieberfever, oraz twitterze. Sue i Maggie często mnie odwiedzały. Więc nie miałam jak się nudzić. Ciągle próbowałam rozchodzić obolałą nogę. Jednak polepszenie było minimalne. Kiedy wybraliśmy się do lekarza nie usłyszałam dobrych wiadomości.

_____________________________________________________________
TAKI TAM NOWY ROZDZIAŁ. TROCHĘ CHAOTYCZNY. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ WAM SPODOBA. UDOSTĘPNIĘ TO PO 20. PAMIĘTAM O 5 MINUTACH DLA CORY'EGO.(*) LICZĘ NA WASZE KOMENTARZE I POLECANIE MOJEGO OPOWIADANIA. CZYTACIE=KOMENTUJECIE. PROSZĘ. #MUCHLOVE ♥

poniedziałek, 1 lipca 2013

46.

- Tak. Do Ciebie mówię. - powiedziała Selena, gdy przez dłuższą chwilę nic nie mówiłam. Ale jak miałam coś powiedzieć, kiedy byłam w szoku. Po chwili się ocknęłam.
- Nie ma ze mną Justina. Jest w trasie. - odpowiedziałam.
- Tak wiem. Wczoraj był tu w LA, ale dostał telefon i musiał wracać. Jak zobaczyłam Ciebie to myślałam, że jest tu gdzieś. - powiedziała.
- A czemu miałaby tu być ze mną? - zapytałam. Wątpię, żeby Justin jej powiedział o nas, kiedy byli ze sobą.
- No w końcu tańczysz dla Niego, więc? - zapytała lekko rozbawiona.
- Nie. Już nie tańczę. - odpowiedziałam. - I nie było tu Justina.
- Szkoda. Wczoraj nie dokończyliśmy pewnych spraw i myślałam, że dziś dokończymy. No ale okej. Trzymajcie się dziewczęta. - pomachała Nam i jej samochód odjechał.
Dość długo jeszcze stałam w pustą przestrzeń, która pojawiła się przede mną po jej odjeździe. 'On był tu dla niej. To była ta ważna sprawa. I jeszcze czegoś nie dokończyli' - pomyślałam. Nie wiedziałam nawet kiedy z moich oczu wypłynęły łzy. Sue i Maggie podeszły szybko do mnie.
- A więc to sprawa sercowa. Konieczny jest babski wieczór. - powiedziała Maggie.
- Nie myśl o tym. Chodź. Powiesz rodzicom, że u mnie nocujesz. Zobaczysz. Zapomnisz. - uśmiechnęła się pocieszająco Sue, a ja jej uwierzyłam i podążyłam za nią. Doszłyśmy do mojego domu. Rodzice już tam byli. Przekazałam im, że śpię u Sue, wzięłam potrzebne rzeczy i wyszłam. Weszłyśmy do jej domu. Zaskoczył mnie wystrój. Jak na wyluzowaną Sue, dom był utrzymany w staromodnym tylu. Nikogo nie było w domu więc mogłyśmy się rozgościć. Zasiadłam na wielkim fotelu i czekałam aż Sue zamówi pizze. Włączyłam tv. Przeskoczyłam kilka kanałów. Żaden jednak mi nie pod pasował. Włączyłam kanał z muzyką i ruszyłam w kierunku kuchni, żeby pomóc Maggie, która kroiła owoce. Kołysałyśmy się w rytm muzyki, która leciała w tv. Nagle usłyszałam Jego głos. Dziewczyny szybko spojrzały na mnie. Sue szybkim ruchem pobiegła do salonu, żeby wyłączyć odbiornik.
- Nie. Sue, zostaw. Jedna piosenka nie zepsuje mi humoru. - uśmiechnęłam się do dziewczyny. W głębi duszy, ten głos coraz bardziej ranił moje serce. Gdy piosenka dobiegła końca, odetchnęłam z ulgą. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Maggie ruszyła w kierunku drzwi, żeby je otworzyć. Pizza. Ucieszyłyśmy się i już po chwili jadłyśmy ze smakiem kaloryczne jedzenie, oglądając przy tym zabawne komedie. Jednak i to kiedyś męczy. Poszłam szybko się odświeżyć. W łazience zastałam niestety przykrą niespodziankę.
- Sue! Chodź na chwilę! - krzyknęłam z łazienki, mając nadzieję, że przyjaciółka za chwilę do mnie dołączy.
- Co się stało? - zapytała, niepewnie wchodząc do łazienki.
- Okres. - odpowiedziałam z zażenowaną miną. - Masz jakiejś podpaski lub tampony?
- Tak, w tej szafeczce.. - pokazała ręką i po chwili wyszła.
Z jednej strony ucieszyłam się, bo wiedziałam teraz, że na pewno nie było wpadki z Justinem. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl tamtych momentów. Po wszystkim udałam się na dół. Miałam spać na kanapie. Dziewczyny zostawiły mi koce i poduszkę. Położyłam się wygodnie i po chwili odpłynęłam w ramiona Morfeusza.
****SEN****
- Justin! Nie puszczaj mnie! - krzyczałam, roztrzęsionym głosem.
- Nigdy Cię nie puszczę. Trzymaj się mocno, wyciągnę Cię. - powiedział Justin, mocno trzymając moją dłoń. Silny wiatr i morskie powietrze, uniemożliwiały normalne oddychanie. Ledwo łapałam powietrze. - Oddychaj SKarbie. Breathe.
- Justin, ja już dłużej nie wytrzymam. - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- Justin! Justin pomóż mi! - usłyszałam krzyk Seleny. Chłopak zdezorientowany zaczął rozglądać się po wzgórzu.
- Selena?! - krzyknął w dal.
- POMÓŻ MI! - krzyczała.
- Justin. Ja spadam. - krzyknęłam do chłopaka. Byłam całkowicie wyczerpana. Ból w nadgarstku się wzmagał.
- Skarbie. Trzymaj się mocno. - powiedział, próbując mnie podciągnąć.
- Justin, proszę Cię! - Selena nie dawała za wygraną.
Nagle poczułam mocne szarpnięcie w dół.
- JUSTIN! - krzyknęłam oddalając się w ciemną przestrzeń.
********
Obudziłam się cała roztrzęsiona. Oczy piekły niemiłosiernie. W gardle czułam suchotę. Rozejrzałam się dookoła. Było jeszcze ciemno. Niepewnie podniosłam się z kanapy i ruszyłam w kierunku kuchni. Nalałam szklankę wody i wróciłam na miejsce. Upiłam łyk. Co miał znaczyć ten sen. Coś pociągnęło mnie w dół. Zerwało moją więź z Justinem. Ale co to było? Gdzieś w głębi siebie usłyszałam ciche 'zaufanie'. Postanowiłam wrócić do domu. Teraz. Szybko się ubrałam, posprzątałam po sobie. Zostawiłam tylko jeszcze kartkę Sue, żeby się nie martwiła i wyszłam.
Podążałam ciemną ulicą, na którą padało przygaszone światło latarni. Mój dom znajdował się przecznicę dalej, jednak zaczęłam się bać. Czemu wyszłam sama o tej porze? Zaczęłam biec. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu. Na szczęście obyło się bez żadnych atrakcji. Po cichu weszłam do domu i udałam się do łóżka. Po chwili pogrążyłam się w błogim śnie. Już nic więcej mi się nie przyśniło.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. 11. Nie było tak źle. Odbyłam poranną toaletę i udałam się do kuchni. Rodzice siedzieli przy stole. Był weekend więc mogłam ich zastać w domu.
- Nie zauważyliśmy kiedy wróciłaś. - zwrócił się do mnie tata.
- Bo wróciłam nad ranem. Nie mogłam zasnąć u Sue. - odpowiedziałam robiąc śniadanie. - O dzisiejsza gazeta? - zapytałam, biorąc czasopismo do ręki.
- Tak, był już dostawca. Czytaj szybko, ja następny. - zaśmiał się tata.
Uśmiechnęłam się i podążyłam w kierunku salonu. Jadłam i przeglądałam gazety, gdy nagle trafiłam na sesję Seleny. Zagryzłam szczęki, widząc ją. Była piękna. Idealna twarz, figura. Przerzuciłam stronę i moje serce zamarło. Zdjęcia jej i Justina. Wspólna sesja. Pod spodem zobaczyłam krótki artykuł. Z bolącym sercem zaczęłam czytać. "Czyżby miłość rozkwitała na nowo? Justin Bieber zgodził się na sesję ze swoją byłą, a może ponowną dziewczyną Seleną Gomez, która właśnie wydała nowy album". Jaka ja byłam głupia. Przypomniały mi się słowa Sill i Luka. 'Może to tylko dla interesów'. I może o to chodziło wczoraj Selenie. Zaśmiałam się w duchu. Nagle usłyszałam dzwonienie do drzwi. Poprawiłam pomiętą bluzkę i otworzyłam drzwi. Pizza.
- Tato? Zamawialiście pizzę? - krzyknęłam w kierunku kuchni.
- Tak. Już idę. - odkrzyknął i po chwili pojawił się w korytarzu. Ja natomiast  ponownie udałam się do salonu. Nie zdążyłam dobrze usiąść, gdy znów zadzwonił dzwonek.
- Tato! Otwórz. - krzyknęłam.
- Zuziu. Do Ciebie. - usłyszałam po chwili tatę. Zmarszczyłam brwi. Pewnie Sue przyszła na mnie nakrzyczeć, że tak szybko wyszłam. Jednak po chwili usłyszałam dźwięk gitary. I znane mi akordy.
I gave you everything, baby, everything I had to give
Girl, why would you push me away?
Lost in confusion, like an illusion
You know I'm used to making your day.
Usłyszałam słowa i stając w korytarzu uniosłam wzrok, który skierował się prosto w czekoladowe oczy.
______________________________________________
WIEM, ŻE KRÓTKI. NO ALE W POŁOWIE STRACIŁAM WENĘ I WYSZŁO JAK WYSZŁO. MAM NADZIEJĘ, ŻE POMIMO WSZYSTKO I TAK WAM SIĘ SPODOBA. I TAK, ZUZ MA OKRES. ;3 LICZĘ NA KOMENTARZE I #RT Z MOIM OPOWIADANIEM NA TT. #MUCHLOVE

niedziela, 30 czerwca 2013

45.

Weszłam szybko do pokoju hotelowego rodziców, szybko zamykając za sobą drzwi. Rodzice siedzieli przy stoliku obok nich dziadkowie. 'Musieli przyjść, gdy byłam na dole'-pomyślałam.
- Hej babciu, hej dziadku. - powiedziałam nachylając się nad nimi i witając się buziakiem.
- Skarbie, rodzice powiedzieli Nam, że płakałaś. Co się stało? - zapytała babcia, pociągając mnie za rękę w dół. Do oczu napłynęły mi łzy. - Czy to przez tego młodzieńca, którego wczoraj poznaliśmy?
- Babciu, naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Było minęło. - powiedziałam, powstrzymując łzy, które piekły coraz bardziej pod zmęczonymi powiekami. - Macie bilety? - tym razem zwróciłam się do rodziców.
- Tak. Za godzinę mamy samolot. Więc musimy się zbierać. - powiedział tata.
Wtuliłam się mocno w babcię. Gdy rodzice wyjeżdżali to ona się mną opiekowała. Dziadek przysunął się i również mocno mnie przytulił.
- Nie poddawaj się Zuziu. Dobrze z oczu patrzy temu Justinowi. Zaufaj sercu. - powiedziała, kładąc mi dłoń na mojej klatce piersiowej.
- Kocham Was. Będę tęsknić. - powiedziałam. Jak na rozkaz wszyscy wstali. Nie lubiłam pożegnań. Tata wziął torby, które przywiózł od dziadków. Wszyscy wyszliśmy na korytarz. Szliśmy w stronę windy, gdy nagle zobaczyłam Luka i Sill. Spuściłam głowę.
- Zuz. Daj nam chwilę. - powiedziała błagalnym tonem Sill. Popatrzyłam niepewnie na rodziców, którzy kiwnęli głową. Podeszłam do dwójki przyjaciół.
- Na prawdę rezygnujesz? Przez taką głupotę? - zapytał Luke, gdy zostaliśmy w ustronnym miejscu.
- Tak. Po tym wszystkim. Myślałam, że mogę mu ufać, a On... Nawet nie wiem czy On zdradził ją czy mnie. - zaśmiałam się z goryczą.
Sill mocno mnie przytuliła.
- My nie wiemy jaka jest prawda do końca. Byli kiedyś parą, a może teraz to tylko interesy? - zaczęła przyjaciółka.
- Nie wiem. Nie wiem nawet czy mnie to obchodzi. Wszystko skończone. Przekażcie mu, żeby zapomniał. - spuściłam głowę, żeby nie zauważyli łez spływających po policzkach. - Wczorajszy dzień wykończył mnie psychicznie. Straciłam przyjaciółkę i chłopaka. To za dużo. Wrócę do domu. Przemyślę wszystko i się odezwę. - powiedziałam.
- Wiesz, że będziemy tęsknić? - zaczął Luke.
- Wiem. Ja za Wami również. Za całym BieberTeam. Ale to koniec. Moja przygoda właśnie się skończyła. - stwierdziłam. - Jak będziecie w LA, dajcie znać. Możemy iść na piwo. - zaśmiałam się przez łzy. Zgodnie kiwnęli głowami. Przytuliłam ich jeszcze raz mocno i ruszyłam do windy. Nie odwracałam się. Wiedziałam, że gdy to zrobię, rozpłaczę się na dobre. A tego nie chciałam.
Zjechałam na dół. W holu stali dziadkowie z mamą. Tata załatwiał coś przy recepcji. Podeszłam do nich i po chwili ruszyliśmy w stronę wyjścia. Miałam nadzieję, że Beliebers zgromadzone przed hotelem nie rozpoznają mnie. Miałam rację. Kto by mnie rozpoznał bez makijażu i w rozciągniętym dresie? DO tego z dziadkami i rodzicami? Pewnie pomyśleli, że jakaś rodzinna wycieczka do Łodzi. Podeszliśmy do taksówki. Tata zapakował torby. Pożegnaliśmy się z dziadkami, którzy po chwili poszli do swojego samochodu, a my wsiedliśmy do taksówki na lotnisko. Przez całą drogę próbowałam nie myśleć o Justinie. Nawet w samolocie. Jednak nie miałam siły, żeby zapomnieć. Za bardzo bolało. Przypominały mi się wszystkie wspólne chwile. Pierwsze spotkanie. Pierwszy dotyk. Łzy spływały mi po policzkach. Na szczęście siedziałam przy oknie, wiec rodzice tego nie zauważyli. Po długim locie, w końcu dotarliśmy na miejsce. Na parkingu stało nasze auto, więc czym prędzej przepakowaliśmy się do niego i ruszyliśmy w kierunku domu.
Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu mogłam postawić nogę w swoim pokoju. W tym najbardziej przyjaznym miejscu. Bez problemów, bez zwad i zdrad. Zamknęłam się w nim i rzuciłam na łóżko pozwalając łzom płynąć po moich policzkach, przy okazji mocząc poduszkę.
Nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Zmęczenie dało mi się we znaki. Otworzyłam oczy i zmarszczyłam czoło, gdy słońce poraziło mnie po oczach. Popatrzyłam na zegarek, który wskazywał 4 pm. Aż tak długo spałam?  Nie dobrze. Popatrzyłam na swój telefon. Bałam się go wziąć do ręki. Bałam się wiadomości od Justina. Na pewno już wiedział. Postanowiłam zaryzykować. Moje obawy się sprawdziły. Mnóstwo wiadomości oraz nieodebranych połączeń. 'To sobie sporo zapłaci za rachunek' pomyślałam. Nie odczytywałam wiadomości Od razu wszystkie usunęłam. Postanowiłam wyłączyć telefon. Włączyłam laptopa. Zalogowałam się na Twitterze i postanowiłam usunąć się z BieberTeam'u. Po chwili zauważyłam kilka wiadomości. Głównie treści: 'dlaczego? co się stało? pokłóciłaś się Justinem?'. Po chwili pojawiły się również tzw. hejty. "Zraniłaś Justina. Zobacz co dodał na Twitterze, głupia jesteś. miałaś szansę". Najbardziej zaciekawiła mnie ta o TT Justina. Postanowiłam zajrzeć. Łzy napłynęły mi do oczu. "Nie wiem co takiego zrobiłem, ale oddam za Ciebie życie. Odezwij się Z." Wyłączyłam szybko laptopa. Nie miałam ochoty się rozczulać. Nie wiedział co zrobił? Dobre sobie. Otarłam łzy i postanowiłam wziąć szybki prysznic. Tak też zrobiłam. Po wszystkim zeszłam do kuchni, żeby coś zjeść. Spodziewałam się, że rodziców nie będzie. Nie o tej porze. Wyjęłam masło orzechowe i zrobiłam kanapki. Poszłam przed tv. Włączyłam. Zajęta wchłanianiem kanapek, usłyszałam dobrze mi znaną piosenkę. Głos, który koił moje zmysły. Uniosłam wzrok na ekran TV i zobaczyłam Jego oczy. 'As long as you love me'. Zacisnęłam zęby i szybkim ruchem wyłączyłam TV. Postanowiłam ruszyć się z miejsca i iść na spacer. Poszłam się szybko przebrać. Sprawdziłam czy mam klucze i wyszłam. Poszłam w stronę skateparku, mając nadzieję, że spotkam Sue, Mike, Carol, Nicka i Maggie. Nie pomyliłam się. Jednak zobaczyłam jedynie Maggie i Sue. Gdy je zobaczyłam uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Próbowałam się skradać jednak to nie wyszło. Obejrzały się jak na rozkaz i zaczęły piszczeć.
- Zuz! Co Ty tu robisz? Przecież trasa trwa! - krzyknęła Sue, szybko podbiegając do mnie i mocno mnie przytulając.
- Owszem. Trwa, ale beze mnie. - powiedziałam.
- Jak to? Wylali Cię? - zdziwiła się.
- Sama się wylałam. Ale. Nie gadajmy o tym. Rozdział zamknięty. - powiedziałam. - Lepiej mówcie co u Was? Gdzie chłopcy? - zapytałam, zmieniając temat.
- Wyjechali. - powiedziała sucho Maggie.
- Gdzie? - zapytałam.
- Do pracy. Są w Nowym Jorku. - odparła.
- A Wy tu takie same. Teraz macie mnie. - zaśmiałam się.
- Co u Nicol? Wiemy, że byłaś w Polsce. - zaśmiała się Sue. Jednak uśmiech zmył się z jej twarzy, gdy zobaczyła moje łzy. - Co się stało? - zapytała szybko, mocno mnie przytulając.
- Nie ma już Nicol. To znaczy jest. Ale... Nie dla mnie. - powiedziałam i rozpłakałam się na dobre.
- Dlaczego? Jak to? - zapytała wyraźnie zdziwiona. Jeszcze niedawno jak była tu ze mną, było wszystko okej. Więc nie dziwiłam się jej pytaniu. Opowiedziałam im wszystko po kolei. Nie kryły wzburzenia.
- Po tym wszystkim co dla niej zrobiłaś, ona Ci się tak odwdzięcza. - stwierdziła Maggie. - Chodźmy coś zjeść, bo się wścieknę.
Ruszyłyśmy więc w kierunku najbliższej budki.
- Mam ochotę na babski wieczór. - stwierdziła Sue, gdy obżerałyśmy się hot-dogami. - Tylko my, pizza, piwo i jakieś filmy. Co Wy na to?
- Ja jestem na tak. - odpowiedziała Maggie.
- No ja chyba też. Poinformuję tylko rodziców. - zaśmiałam się. Dzięki Nim zapomniałam na jakiś czas o tym wszystkim. Do czasu.
Szłyśmy jedną z głównych alei. Gdy nagle zatrzymał się koło nas wielki, luksusowy samochód.
- Ej Ty! - usłyszałam znajomy głos. - Jest tu z Tobą Justin?
Powoli odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził głos. Spojrzałam na dziewczyny, które stały jak oniemiałe. Podążyłam za ich wzrokiem i mój wzrok, spotkał się ze wzrokiem... Seleny.
______________________________________________________
TAKŻE MACIE NOWY ROZDZIAŁ. TROCHĘ MI SMUTNO, ŻE TAK MAŁO OSÓB CZYTA, NO ALE CÓŻ. PRZEZE MNIE TO WSZYSTKO. NIEPOTRZEBNIE ROBIŁAM PRZERWĘ. MAM NADZIEJĘ, ŻE ODZYSKAM CZYTELNIKÓW. MIŁO BYŁO WIDZIEĆ TAKIE DUŻE LICZBY. A NO I LICZĘ NA SZCZERE KOMENTARZE. ORAZ JEŚLI MOŻECIE I POSIADACIE TWITTERA O ROZPOWSZECHNIANIE. MAM NADZIEJĘ, ŻE INNYM SPODOBA SIĘ MOJE OPOWIADANIE. DZIĘKUJĘ I MIŁEGO CZYTANIA. ;3

czwartek, 27 czerwca 2013

44.

Wielki klucz zniknął. Odliczanie się skończyło. Pojawił się anioł z mojego snu. Chociaż to nie był prawdziwy Justin, na Arenie rozległ się głośny pisk i wrzask. W końcu nastała chwila ciszy, po której muzyka jakby z nieba zstępował anioł. Tysiące par oczu skierowały się ku wielkiemu ekranowi, na którym jeszcze kilka minut temu było odliczanie. Ekrany rozsunęły się, a między nimi pojawił się Justin. Ten widok nadal zapierał mi dech w piersi. Popatrzyłam na Luka i resztę, którzy już czekali aby odpiąć Jusa i zacząć show. Nie mogłam skupić myśli. To był dla mnie najważniejszy koncert podczas tej trasy. Moi rodzice poznali Justina. Justina Biebera. Wielką gwiazdę. Nie wiem co o Nim myśleli. Ale miałam nadzieję, że polubili człowieka, którego tak kocham. I nie za to, że jest najbogatszym chłopakiem, ale za Jego serce. Uśmiech. Spuściłam głowę przypominając sobie, że na Arenie może nie być Nicoli. Głośne krzyki, wrzaski, piski zagłuszyły to wszystko co zrodziło się w mojej głowie. Justin stał już na scenie. Po chwili krzyknął:
- Let's go! What's up POLAAAAAAAAAAND! - jeszcze głośniejszy pisk wybudził mnie z krótkiego letargu i już po chwili moje ciało zaczęło poruszać się w rytm muzyki.
Piosenki przemijały bardzo szybko. W końcu Justin zasiadł do 'Believe'. Ujrzałam, że jak na komendę w górę podniosły się serca. Te bliżej były czerwone, na trybunach białe. Wszystko to łączyło się w ogromną biało-czerwoną flagę. Wiedziałam, że to dla Niego. Polska najdłużej oczekiwała na Jego przybycie, a oni w ten sposób mu podziękowali. Wielkim szczęściem, że biały i czerwony to również kolory Kanady. Polskie Beliebers i Justina łączyła więź barw. Polska OLLG była w szoku, gdy Justin ją dotykał. Zasmuciło mnie to, że miała na imię Nicol. Przypomniała mi się przyjaciółka. Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Jednak najmniej oczekiwanym momentem w całym koncercie było wtargnięcie jednej z dziewczyn na scenę. W pierwszym momencie nie wiedziałam co się dzieje. Nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji. Dziewczyna pędziła w stronę Justina. Musiałam Go obronić. Wspólnie z Lukiem, Sill i Camile wyskoczyłyśmy z układem do przodu. Ochrona również była efektowna. Jeden z nich złapał dziewczynę jak lalkę i szybko zniósł ze sceny. Justin zdążył odskoczyć, ale widziałam na Jego twarzy zaskoczenie. 'Baby' będzie najbardziej zapamiętanym momentem z koncertu w Polsce.
Po wszystkim Justin jako pierwszy zszedł ze sceny. Dźwięk gitary jeszcze długo brzęczał mi w głowie. Sill podeszła do mnie, gdy schodziliśmy.
- Polska to świetny i klimatyczny kraj. - uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w policzek, po czym podążyła za Lukiem, wtulając się w Jego bok. Uśmiechnęłam się. Nie mogłam się doczekać, aż ja przytulę się do swojego chłopaka. Podążyłam wzdłuż korytarza, prowadzącego do Jego garderoby. Otworzyłam ją, jednak nie zastałam Go w niej. Na korytarzu spotkałam Scootera.
- Widziałeś Jusa? - zapytałam.
- Jest w drodze na lotnisko. - odpowiedział, po czym odebrał telefon.
- Jak na lotnisko? - zapytałam sama siebie, gdyż Scooter zniknął gdzieś w głębi. Stałam chwilę nie wiedząc co ze sobą zrobić. Postanowiłam iść wziąć szybki prysznic, żeby już odświeżona, móc spotkać się jeszcze raz z rodziną.
Przyjemne strumienie oblały moje lekko obolałe ciało. Wyszłam, ubrałam się w luźny dres i byłam gotowa do odjazdu. Wyszliśmy tylnym wyjściem. To co zobaczyłam złamało moje serce. Wiedziałam, że nie obędzie się bez hejterów. Ale obecność osoby, którą traktowałam jak siostrę, w gronie ludzi, którzy nienawidzą mojego chłopaka, zabolała najbardziej. Wielki transparent:WYNOCHA Z TYM PEDAŁEM DO BURDELU, trzymany przez Nicolę i jakiegoś chłopaka złamał moje serce. Postanowiłam podejść do Niej i zapytać: czemu? Reszta tak jakby nie zauważała tego wszystkiego. Może byli przyzwyczajeni. Nie rozumieli zapewne napisu, który był głównym celem hejterów. Zaczęłam iść w stronę ściany, na której szczycie za barierkami znajdowała się moja 'przyjaciółka'.
- Nicola! Dlaczego?! - krzyknęłam mając już łzy w oczach. Poczułam nagle jak dwóch ochroniarzy staje blisko mnie. Zaczęli szeptać, żebym trzymała się z daleka dla swojego bezpieczeństwa.
- Zdradziłaś mnie. Zdradziłaś naszą przyjaźń dla tego pedała. - krzyczała. - Myślałaś, że się nie dowiem, że z Nim jesteś? Twoje SMS-y to nic. Masz! - krzyknęła jeszcze głośniej, rzucając mi jedną z popularniejszych gazet młodzieżowych w Polsce. Ujrzałam na okładce Justina. W okienku obok było zdjęcie moje i Jego, gdy odjeżdżaliśmy z parku. Tego dnia, tyle się o Nim dowiedziałam. Jednak najbardziej zdziwił mnie napis: 'Czy Justin Bieber rzuci piękną Selenę dla nieznajomej dziewczyny? Plotki głoszą, że jest Polką.' Selena? Przecież mówił, że już od dłuższego czasu z Nią nie jest. Jednak wtedy te myśli były niczym w porównaniu z żalem jaki ogarnął moje serce, widząc, że straciłam przyjaciółkę. Jedyną przyjaciółkę. Spojrzałam zapłakana w górę. Nicola widząc moje łzy jedynie się zaśmiała.
- Leć wypłacz się swojemu chłoptasiowi. Dla mnie jesteś nikim. - powiedziała. Jeden z chłopaków miał w ręce bilet na koncert, który po chwili spalił nade mną. Resztki popiołu delikatnie opadły na moich włosach. - Nie był mi potrzebny do szczęścia. - zaśmiała się.
Nie mogłam dłużej tego znieść. Szybko się odwróciłam i pobiegłam w stronę autobusu. Wbiegłam zapłakana, od razu kierując się do pomieszczenia z łóżkami. Nie miałam ochoty nikogo widzieć, z nikim rozmawiać. Nie reagowałam nawet na wołanie Sill, która próbowała dostać się do pomieszczenia. Weszłam we wnękę gdzie zazwyczaj śpi Justin. Wtuliłam się w Jego poduszkę, głęboko wciągając Jego zapach.
- Zuz! - Sill nie dawała za wygraną. - Otwórz, proszę.
Leżałam zapłakana. Co ja miałam teraz zrobić? Straciłam przyjaciółkę. I to w taki sposób. Plus. Nie nie wiedziałam, gdzie podziewa się Jus. Jego najbardziej teraz potrzebowałam. Ale... Przypomniał mi się napis w gazecie. Rozpłakałam się na dobre. A co jeśli On mnie cały czas oszukiwał? Co jeśli On nadal jest z ta Seleną? Usiadłam we wnęce po czym zsunęłam się na dół. Podeszłam i otworzyłam dziewczynie, która wytrwale czekała. Mocno się w nią wtuliłam.
- Nie płacz Maleńka. - powiedziała, cmokając mnie we włosy. - Nie wiem dokładnie co tam zaszło, ale nie przejmuj się hejterami Justina. Oni zawsze będą.
- Tyle tylko, że w tym gronie była moja przyjaciółka. - zaczęłam płakać. - Dodatkowo, nie wiem czy Justin mnie nie okłamuje. - powiedziałam, gdy wchodziłyśmy na przód autobusu, gdzie siedziała reszta. Popatrzyli na mnie.
- Z czym miałby Cię okłamać? - zapytał Luke.
- Z Seleną. Widziałam artykuł. - powiedziałam ocierając łzy. Nikt nic nie powiedział. Popatrzyłam po nich. Byli widocznie zmieszani. Oni o czymś wiedzieli.
- Możecie mi powiedzieć o co do jasnej cholery tu chodzi? - niemal krzyknęłam. Po dłuższej chwili, Sill spuściła głowę.
- Luke, powiedz jej. - powiedziała prosząco do swojego chłopaka.
- Ja? Umh. No dobrze. - odpowiedział niechętnie. Widać, nie chciał, żeby to On był winny wszystkiemu.
- Luke... - zaczęłam.
- Zuz. Nie myśl sobie, że Justin to kłamca czy coś. Ale... On nadal jest z Seleną. Ale tylko.... - zaczął. Nie chciałam tego słuchać. Na szczęście autobus był już pod hotelem, więc szybko wybiegłam. Nie zważałam na to czy gdzieś ktoś się na mnie rzuci, czy papparazzi zrobią mi kompromitujące zdjęcie. Liczyło się tylko to, żeby być już w środku. Żeby odnaleźć rodziców i wtulić się w ich ramiona. Ten dzień był jednak najgorszy w moim życiu. Ochrona ustawiona wzdłuż holu bacznie mi się przyglądała. Nie czekałam nawet na windę. Od razu pobiegłam w kierunku pokoju, gdzie zatrzymali się moi rodzice. Zaczęłam walić w drzwi. Po chwili otworzyła mi mama.
- Zuzia, co się... - zaczęła, gdy mocno się w nią wtuliłam i pozwoliłam moim łzom, całkowicie zmoczyć jej koszulkę. - Wejdź dziecko. - pociągnęła mnie delikatnie, zamykając za mną drzwi. Tata wstał z fotela i podszedł niczego nieświadomy.
- Chodź tu Skarbie. - podszedł owijając mnie kocem i sadzając obok na kanapie. - A teraz mów.
- Chcę wrócić do domu. Proszę. - zaczęłam jeszcze bardziej płakać. - Nie pytajcie. Po prostu wróćmy do domu.
- Załatwię bilety na jutro. Rano pożegnasz się z dziadkami. Ale co z Twoimi rzeczami? - zapytał tata.
- To co jest w autobusie, należy do Biebera. On to kupił więc On to weźmie. - powiedziałam wtulając się bardziej w ramiona ojca.
- Cii, Skarbie. Połóż się. Jesteś przemęczona. - powiedział. Kiwnęłam tylko głową. Nie miałam ochoty nawet z Nimi rozmawiać. Zdjęłam buty i położyłam się na kanapie. Tata owinął mnie kocem. - Śpij Córeczko. - cmoknął mnie w czoło i razem z mamą poszli do sypialni hotelowej.
Leżałam, patrząc w przestrzenny sufit. Łzy nadal płynęły po moich policzkach.
- Wykorzystał mnie. Ten seks, to wszystko. - myślałam. - Jak mógł. On nadal z nią jest. Oni.... Aghh.. - zrozpaczona przymknęłam oczy.
Rano obudziłam się w takim samym nastroju w jakim zasnęłam. Byłam przygotowana fizycznie, żeby pożegnać się z BieberTeamem. Jednak psychicznie nie miałam siły. Wiedziałam, że będę tęsknić za tym wszystkim. Ale nie po takim kłamstwie. Oni doskonale wiedzieli. Usiadłam. w głowie delikatnie mi zawirowało. - To przez płacz. - pomyślałam. Postanowiłam iść pożegnać się teraz z Nimi. To był najlepszy moment. Od razu porozmawiam ze Scooterem o zerwaniu umowy. Rodzice jeszcze spali więc po cichu wyszłam z pokoju i udałam się do pokoju, gdzie ostatnio zostawiłam swoje rzeczy. Gdy weszłam do pomieszczenia zauważyłam, że praktycznie nic nie zostało tu ruszone. Brakowało rzeczy Jusa rozrzuconych na podłodze. - Zabrał je. - stwierdziłam w myślach. Zaczęłam zbierać swoje. Na stoliku zauważyłam małą karteczkę. "Musiałem pilnie wylecieć do Los Angeles. Przepraszam, że tak bez uprzedzenia. Kocham Cię. Twój Justin." Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Zmięłłam kartkę i rzuciłam ją w kąt. Zebrałam sowje rzeczy i byłam gotowa do wyjścia. Otarłam rękawem łzy i ruszyłam w kierunku jadalni. Wiedziałam, że o tej porze zastanę ich na śniadaniu. Gdy weszłam, wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- Zuz. - powiedziała nieśmiale Sill.
- Przestań. - zgromiłam ją. - Przyszłam ogłosić, że odchodzę. Nie pasuję do BieberTeamu. Miło było Was poznać i z Wami pracować. Schooter, jeśli mógłbyś. Masz mój adres. Wyślesz mi wypowiedzenie. - powiedziałam, próbując być opanowaną. Scooter natomiast nie wiedział co powiedzieć. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Widziałam w Jego oczach smutek. Popatrzyłam po reszcie. Zwróciłam uwagę na zranione i zszokowane miny Luke i Sill. Kiwnęłam tylko głową i ruszyłam ku wyjściu. Wiedziałam, że zaczną za mną iść, dlatego szybko weszłam do windy i nacisnęłam kilka przycisków dla zmyłki. Wjechałam na swoje piętro. Oni zaczną szukać niżej. Ale mnie tu już nie będzie.

_________________________________________
TAK WRÓCIŁAM. PO DŁUGIM CZASIE, ALE JESTEM. MAM NADZIEJĘ, ŻE SPODOBA SIĘ WAM ROZDZIAŁ. TERAZ BĘDĘ DODAWAĆ WPISY, GDY BĘDĘ MIAŁA WENĘ. MAM NADZIEJĘ, ŻE POWRÓCICIE W TAK LICZNYM GRONIE W JAKIM WAS ZOSTAWIŁAM. KOCHAM WAS. WASZA ZUZ. <3

środa, 5 czerwca 2013