piątek, 5 kwietnia 2013

2.

Udałam się na parking, gdzie czekał na mnie już tata.
- Hej córeczko. – przywitał się.
- Hej tato. Padam z nóg.
Nic więcej nie powiedział tylko zaśmiał się pod nosem. Dojechaliśmy na miejsce. Po wejściu do domu od razu udałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Po ogarnięciu się zeszłam na dół do rodziców.
- Zuzka. Chodź na chwilę, jak zjesz kolację. – usłyszałam tatę z salonu.
- Okej!
Zrobiłam sobie kanapki i z apetytem zjadłam. Po czym niechętnie ruszyłam w kierunku salonu.
- Tak? – zapytałam siadając na kanapie.
- Chciałabyś gdzieś pojechać na wakacje? – zapytała mama.
- No raczej. Ale w Polsce czy gdzieś dalej? – zapytałam zaciekawiona.
- Za granicę. A konkretniej do USA.
- Że co? Myślałam, ze jakiś Egipt czy coś. No ale w sumie, może być. – odpowiedziałam trochę zawiedziona. Po czym udałam się do pokoju. Włączyłam komputer. Nikola była dostępna na skejpie więc do niej zadzwoniłam.
- No mała, Ty jeszcze w domu? Myślałam, że już jesteś w drodze do mnie. – powiedziała Nikola.
- Nie dam rady dzisiaj. Padam na twarz. A jutro czekają mnie zakupy z rodzicami. Wiesz te nasze wspólne weekendy. – odpowiedziałam przewracając teatralnie oczami.
- No świetnie. To znów samotna noc. – zaśmiała się przyjaciółka.
Po chwili na ekranie Nikola tak jakby znieruchomiała. – Oooo. I się zawiesił. – wyłączyłam komputer, biorąc telefon do ręki. Napisałam tylko SMS-a do Niki, że komputer mi padł. Po czym zmęczona całym dniem zasnęłam.
I tak mijały kolejne tygodnie. Szkoła, treningi, matura. Tak 3 liceum. MATURA.  Ale na szczęście sobie poradziłam. Świadectwo też było miłe do oglądania. Nawet Nikola wyciągnęła się z matmy. Szkolna impreza na zakończenie roku szkolnego i od razu lżej na duszy. Było mi smutno, że niektórych osób już nie zobaczę,  no ale każdy ma swoje życie. Ja tez musiałam wrócić do swojego. Trwał już tydzień upragnionych wakacji.
- Zuzka! Na dół! – krzyknął tata z kuchni.
Odłożyłam książkę i posłusznie udałam się do kuchni.
- Tak? – zapytałam siadając na hokerze.
- Wiesz, że za tydzień wyjeżdżamy. Może pojechałabyś z mamą na zakupy? – zapytał.
- Jasne. Ile mam do wydania? – zapytałam podekscytowana.
- Kupisz sobie to co jest Ci potrzebne na wakacje. – zaśmiała się mama.
Po południu ruszyłyśmy więc z mamą na podbój butików. Przymierzanie, kupowanie, śmiech. Tego mi było trzeba. W jednym z butików usłyszałam znów pamiętną piosenkę z treningu. Miałam już iść zapytać ekspedientki o tytuł, gdy mama zawołała mnie do przymierzalni. Po kilku godzinach zapomniałam zupełnie o piosence. Wracałyśmy z mamą załadowane zakupami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz