piątek, 5 kwietnia 2013

7.

Wychodząc z budynku zauważyłam grupkę dziewczyn przepychającą się do Scootera. Może jakiś sławny?- pomyślałam. Ruszyłyśmy z mamą w stronę najbliższej lodziarni. Zamówiłyśmy sobie po dużym pucharku i wyszłyśmy do stolika na zewnątrz.
- No więc? Opowiadaj co tam się działo. - zapytała mama siadając do stolika.
- No jak zamknęli drzwi to ten Brown kazał nam stanąć przy oknie. Opowiadał nam o tańcu i tak dalej. No i na początek kazał nam pokazać co umiemy. Dziewczyny przede mną tańczyły na prawdę świetnie i się bałam.
- Ale wiesz, że dobrze tańczysz. - wtrąciła mama.
- Tak, ale one na prawdę były niesamowite.
- A tych 3 mężczyzn? Po co oni weszli?- dopytywała zaciekawiona mama.
- Przede mną stały jeszcze 3 dziewczyny, gdy oni weszli. Zdziwiło mnie to, bo widać, że znali Pana Browna.
- W końcu to USA. Tacy ludzie się raczej znają i cenią. - zaśmiała się mama.
- No i nadeszła moja kolej. A oni nadal nas obserwowali. I na koniec Pan Brown pogratulował nam i zaprosił na kolejne zajęcia. I gdy wychodziłam poprosił mnie do siebie, a ten Scooter zaproponował mi pracę jako tancerka w jego grupie. O to jego wizytówka. - podałam ją mamie.
- Scooter Braun. Nie znam niestety. Ale co dokładnie mówił? - zapytała.
- Coś o koncertach. Może wiesz. Jakieś techno czy coś? Nie wiem czy spróbować. Powiedział, że bym musiała nauczyć się 20 układów.
- To dużo. Może w jakimś zespole brakuje mu tancerzy. - popatrzyła na mnie i wzięła łyżeczkę do ust.
- Za dwa dni mam się zgłosić więc zobaczymy.
Siedziałyśmy tak jeszcze chwile. Co chwila przechodzili jacyś ludzie. Tłumy turystów przechadzały się po chodnikach miasta. Był słoneczny dzień więc mieli okazję do spokojnego zwiedzania. W moim poprzednim mieście nie było aż takiego ruchu. Chociaż miasto nie należy do małych. Pomyślałam o tacie, który akurat był w Polsce.
- Mamo? Co macie zamiar zrobić z naszym domem w Polsce? - zapytałam po chwili rozmyślań.
- Chcemy oddać go moim rodzicom. Wiesz w jakich warunkach mieszkają teraz. - popatrzyła na mnie smutno.
- Dobrze, że chociaż ktoś znajomy tam zamieszka. Ale co z tymi wszystkimi rzeczami? Przecież tata ich wszystkich nie zdoła przywieźć.
- Zostaną w domu. Będziemy przecież odwiedzać dziadków. - odpowiedziała.
Dokończyłyśmy nasze lody i zamierzałyśmy wrócić do domu. Do nowego domu. Ruszyłyśmy w drogę. Włączyłam radio, żeby ożywić atmosferę. Akurat leciały wiadomości. "... Bieber zagra dziś w jednym z klubów w Nowym Jorku. Da tam swój akustyczny koncert. Zapraszamy wszystkich jego fanów". Kto to jest ten Bieber?- pomyślałam. Chciałam napisać SMS-a do Nikoli, ale zapomniałam, że pewnie zapłacę majątek za wysłanie go do Turcji. Mam nadzieję, że odezwała się na jednym z portali. Gdy dojechałyśmy na miejsce mama zaproponowała, że zrobi na obiad pizze. Ucieszyłam się, bo już troszkę zgłodniałam. Poszłam do siebie na górę, żeby się trochę odświeżyć. Pod prysznicem rozmyślałam o tym wszystkim co się dzisiaj działo. Jak to będzie z tym wszystkim. A jeżeli wypali praca u tego Scootera. Co będzie dalej? Czy dam radę? Wyszłam z pod prysznica i przebrałam się w luźne spodenki i bokserkę. Z dołu można było już wyczuć zapach mamusinej pizzy. Zeszłam do niej na dół, żeby wspólnie zjeść obiad. Gdy skończyłyśmy, zaoferowałam, że pozmywam.
- Skarbie? Masz ochotę iść ze swoją mamą na spacer? - zapytała mama, czule mnie przytulając.
- Jasne mamuś. - cmoknęłam ją w policzek. Była cudowną matką. Wyrozumiałą, cierpliwą. Kochałam ją i tatę. Właśnie. Tata. - Dzwoniłaś do taty? Spakował już wszystko?
- Tak. Rozmawiałam z nim. I będzie miał dla Ciebie kolejną niespodziankę.
- Jaką? - zapytałam podekscytowana.
- Niespodzianka to niespodzianka. Dowiesz się w swoim czasie. - uśmiechnęła się i zaczepnie dała kuksańca w bok.
Pośmiałyśmy się jeszcze trochę i w dobrych nastojach wyszłyśmy na spacer. Szłyśmy prosto przed siebie. Nie znałyśmy jeszcze okolicy więc dobrze było się rozejrzeć. Znalazłyśmy ładny park na środku którego był mały staw. Usiadłyśmy na jednej z ławek i zaczęłyśmy rozmawiać. Nie zauważyłyśmy nawet kiedy zaczęło się ściemniać. Dawno już z nią tak otwarcie nie rozmawiałam. Ulżyło mi. Wróciłyśmy do domu. Z powodu braku sieci nie mogłam nawet skontaktować się z przyjaciółką. Musiałam czekać do powrotu taty i jego laptopa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz