wtorek, 28 maja 2013

43.

Kolejne dni upływały szybko. Koncert w Szwajcarii oraz we Włoszech minął bez żadnych problemów. Uwielbiam patrzeć na twarze Beliebers. Każda z nich inaczej okazywała uczucia do Jusa. Jednak jedno je łączy. Miłość do tego swojego idola. Z rodzicami kontaktowałam się codziennie dopytując czy bilety dotarły. Gdy wylatywaliśmy ze Szwajcarii dostałam wiadomość o dostarczonej przesyłce. Wieczorem mieli zanieść jeden z biletów Nicoli. Nie mogłam się doczekać kiedy w końcu ich zobaczę. Uściskam dziadków i przyjaciółkę. Dzień wcześniej się z Nimi spotkam, a wieczorem będą mogli zobaczyć show Justina. W końcu nadszedł dzień wyjazdu do Polski. To miła być długa i męcząca podróż, ponieważ nie przesiadaliśmy się do samolotów. Całą drogę musieliśmy pokonać autobusami. Nawet Justin jechał z nami. Ucieszyło mnie to, ponieważ chciałam Go mieć przy sobie w tamtej chwili. Wiedziałam, że podróż TourBusem Go bardzo zmęczy, ale cieszyłam się, że niedługo spełnią się marzenia Polskich Beliebers. Niektóre z nich czekały od samego początku kariery Justina na ten koncert.
Połowę drogi przespałam we wnęce. Justin w tym czasie rozmawiał z resztą omawiając kolejne show. W końcu poczułam jak kładzie się obok i delikatnie mnie obejmuje, składając na czubku głowy pocałunek. Zawsze rozczulał mnie ten mały gest.
Obudził nas krzyk. Zdezorientowana szybko wstałam. Usiadłam przestraszona nie wiedząc co się dzieje.
- Co się stało?! - krzyknął Justin w kierunku przodu autobusu.
- Polska się stała, odkrzyknął jeden z tancerzy.
Justin popatrzył na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Witaj w domu Skarbie. - szepnął i mocno mnie przytulił. Złapałam Go za dłoń i poprowadziłam na przód autobusu, żebyśmy lepiej widzieli okolicę. Usiedliśmy na siedzeniach. Byliśmy na granicy. Na szczęście nie było żadnego problemu i mogliśmy ruszyć dalej. BieberTeam był zachwycony widokami. Cieszyłam się, że mój kraj się im spodobał. Robili zdjęcia i pytali o różne rzeczy. Z uśmiechem na twarzy wszystko im opowiadałam. Po jakimś czasie zadzwoniłam do rodziców, że za jakąś godzinkę będziemy na miejscu. Poprosiłam ich, żeby przybyli do naszego hotelu, bo wyjście będzie uniemożliwione. Zapytałam co z Nicolą. Odpowiedzieli, że przekazali jej bilet więc powinna być. Mówili jej również, że będą w hotelu. Zamartwiałam się, bo bardzo chciałam spotkać przyjaciółkę jeszcze przed koncertem. W końcu dotarliśmy do Łodzi. Wielki znak oznajmił nam dotarcie do celu. Gdzieniegdzie można było ujrzeć ludzi. Jednak to dopiero był początek. Nagle się zatrzymaliśmy. Spojrzałam na Justina, który tylko ścisnął mnie za dłoń.
- Skarbie. To tylko na chwilę. Nie przejdę głównym wejściem. - powiedział po czym cmoknął mnie w usta. Wziął bluzę, którą założył i udał się do drzwi autobusu. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam małego busika. Justin otworzył drzwi i szybko przeniósł się do tamtego pojazdu. Patrzyłam jak odjeżdża. W końcu i my ruszyliśmy. Już z dala można było usłyszeć śpiew. Gdy TourBusy wyłoniły się zza świateł tłum stojący przy drodze zaczął krzyczeć i machać. Patrzyłam na to z niedowierzaniem. Reszta BieberTeamu patrzyła z uśmiechem na twarzy. Co niektórzy robili zdjęcia przez szybę. Podjechaliśmy przed główne wejście.
- Bierzemy walizki i zwinnymi ruchami szybko do hotelu. Raz, dwa. - ponaglał jeden z ochroniarzy. Łzy napłynęły mi do oczu. To mój kraj. Za chwilę ujrzę z powrotem Justina. Ujrzę rodziców i dziadków. Sill podeszła do mnie i mocno ścisnęła mnie za dłoń.
- Masz piękny kraj. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję. - powiedziałam.
W końcu otworzyliśmy drzwi TourBusa. W tamtym momencie nie słyszałam nic. Patrzyłam oniemiała na wszystkie Beliebers zgromadzone przed hotelem. Widziałam łzy w ich oczach. One jeszcze nie uwierzyły. Po kolei wychodziliśmy z autobusu i kierowaliśmy się w stronę wejścia. Wszyscy robili Nam zdjęcia. Wyciągali dłonie. Krzyczeli nasze imiona. Usłyszałam również swoje. Uśmiechnęłam się pod nosem. Widziałam transparenty, plakaty, płyty. Wyczekiwali aż Justin pojawi się w wyjściu TourBusa. Niestety. Nikt więcej z niego nie wysiadł. My natomiast weszliśmy do budynku hotelu. Ujrzałam piękny hol. Po chwili krzyki ucichły. Budynek miał dźwiękoszczelne szyby i drzwi. Przeszliśmy kawałek dalej i ujrzałam ich. Najważniejsze osoby w moim życiu stały obok siebie. Popatrzyłam na nich widząc jak Justin rozmawia z moimi rodzicami, którzy tłumaczyli pokrótce dziadkom. Babcia pogłaskała Jusa po głowie na co ten się uśmiechnął. W końcu chłopak odwrócił głowę w moim kierunku i szeroko się uśmiechnął. Ja natomiast niewiele myśląc rzuciłam swój bagaż na posadzkę i szybko rzuciłam się w ramiona rodziny. Nie obyło się bez łez i uścisków. Po krótkiej rozmowie, Justin poprosił, żebyśmy przeszli do apartamentu wtedy łatwiej nam będzie ze sobą rozmawiać. Tak też zrobiliśmy. Wybraliśmy windę, gdyż wiek dziadków nie pozwalał im do końca na podróż po schodach. Gdy weszliśmy do apartamentu Justina, zobaczyłam reakcję rodziny. Ja przyzwyczaiłam się do tego jak Jego pokoje wyglądają, Oni jeszcze nie. Zaśmiałam się. Rozgościli się.
Większość dnia spędziliśmy na rozmowie. Opowiadałam im jak pięknie jest w trasie. Chociaż czasami jest ciężko to dajemy radę. Pokazywaliśmy im zdjęcia i filmiki, które udało nam się zrobić. Pamiątki, które zabraliśmy ze sobą i inne. Próbowałam dodzwonić się do Nicoli, ta jednak nie odbierała. Ze względu, że musieliśmy rano wstać, musiałam pożegnać się z rodziną. Justin wykupił im nocleg w hotelu, także daleko nie odeszli. Gdy tylko wyszli przytuliłam mocno Justina.
- Dziękuję Ci. Tak bardzo Ci dziękuję. - powiedziałam i rozpłakałam się.
On natomiast wziął mnie na ręce i mocno wtulił w siebie. Poszliśmy pod prysznic. Obydwoje byliśmy zmęczeni, więc spokojnie wzięliśmy prysznic i położyliśmy się spać. Gdy raz przebudziłam się w nocy, ujrzałam Justina nad książką. Uśmiechnęłam się tylko i z powrotem zasnęłam.
Rano wstaliśmy dość wcześnie. Znów mogliśmy usłyszeć śpiewy i krzyki fanów Jusa przed hotelem. Justin postanowił dodać zdjęcie, które zrobił wjeżdżając do Polski. Po chwili usłyszeliśmy krzyk:'Justin dodał zdjęcie na instagramie'! Zaczęłam się śmiać na co Justin mi zawtórował. Postanowiliśmy skorzystać ze spa oraz basenu dla odprężenia przed koncertem. Oczywiście BieberTeam również skorzystał. Jak się okazało również dziadkowie Justina dojechali do Nas. Justin przedstawił im mnie i wspólnie z naszymi rodzinami i przyjaciółmi poszliśmy czerpać przyjemność z atrakcji hotelu. Jednak sielanka nie trwała długo. Nadeszła pora jechać na koncert. Justin miał jeszcze M&G więc wcześniej się z Nim pożegnałam. Wspólnie pojechaliśmy pod Arenę, gdzie czekała już ogromna rzesza fanów. Postanowiliśmy rozdać jeszcze kilka biletów, więc mała rundka dookoła areny dobrze Nam zrobiła. Jednak nadszedł upragniony moment koncertu. Justin  pojawił się na scenie. A łzom nie było końca.
_______________________________________________
Wiem. Wiem. Zawaliłam z tym rozdziałem. WIEM i przepraszam. Nie nadaję się chyba do pisania. Nie wiem co ja sobie wyobrażałam... No ale nic. Jeśli chcecie dalszych rozdziałów czekam na 12 komentarzy. ;c

czwartek, 23 maja 2013

UWAGA!

Zawiesili mi konto na Twitterze. Orientuje się może ktoś po jakim czasie odwieszają? PROSZĘ O SZYBKĄ ODPOWIEDŹ.

poniedziałek, 20 maja 2013

42.

Dłonie chłopaka mocno oplatały moje nagie i mokre ciało. Wyłączył wodę i delikatnie postawił mnie z powrotem.
- Ale jak to? Kiedy? - popatrzyłam na Jusa.
- Widzę, że brakuje Ci rodziny. Zamieniamy koncert w Lyonie, na koncert w Polsce. - oświadczył. - Francja miała dzisiaj już jeden występ. - uśmiechnął się szeroko.
- I robisz to tylko dla mnie? - powiedziałam.
- Nie tylko. - powiedział. - Chodź. Coś Ci pokażę. - wziął ręcznik i szczelnie mnie nim owinął, następnie poprowadził na łóżko, gdzie leżał Jego laptop. Usiedliśmy. Justin przysunął się do mnie, kładąc swojego laptopa przede mną. Zalogował się na swoje konto na TT. Zaczął pokazywać mi wiadomości od swoich polskich fanek. Było ich mnóstwo. Głównie były to dziewczyny, które od 4 lat czekają na Jego koncert. Zastanawiałam się czemu nikt mi o tym nie powiedział. Niespodzianka? Polskie dziewczyny dziękowały Justinowi, że w końcu odwiedzi ich kraj. Ich marzenia się spełnią. Widziałam w trendach odliczanie do koncertu. Popatrzyłam na zapatrzonego w ekran chłopaka.
- Robisz to również dla swoich polskich beliebers? - uśmiechnęłam się szeroko, na co On kiwnął głową. - Jutro zadzwonię do rodziców, żeby im przekazać tę wiadomość. - zaśmiałam się.
- Nie musisz. - powiedział. - Bilety na koncert są już w drodze. Dzień przed koncertem możesz się z Nimi spotkać. - uśmiechnął się i mnie mocno przytulił.
- Kocham Cię Justin. To dla mnie wiele znaczy. - powiedziałam wtulając się w gorące ciało chłopaka. - Ale oni nawet nie wiedzą, że moim chłopakiem jest światowej sławy gwiazda. Nicola też nie. - zasmuciłam się.
- To powiedz im to. Przecież i tak późnej by się o tym dowiedzieli.
- Ale chcieliśmy to ukrywać. - powiedziałam.
- Ale ufasz swoim rodzicom i Nicoli. Zaufaliśmy Teamowi, więc tym bardziej można zaufać Twoim bliskim. - powiedział, cmokając mnie w czubek głowy.
- Masz rację. Jutro do nich zadzwonię. - powiedziałam. - A teraz co robimy? - zaśmiałam się widząc jak przygląda się moim odkrytym udom. Kątem oka ujrzałam jak oblizuje swoją dolną wargę.
- Idziemy spać. - zaśmiał się. - A tak w ogóle gdzie Sill? - zapytał chłopak, zorientowawszy się, że w pokoju jej nie było.
- Ma randkę z Lukiem. - powiedziałam.
- Czemu ja nic nie wiedziałem? - zapytał udając urażonego.
- Tyle Cię ominęło. - zaśmiałam się. - Mam nadzieje, że im się uda.
- Tak. Też mam taką nadzieję. Jeśli Emily (tancerka) się nie wtrąci to będzie okej. - powiedział dość poważnie.
- Emily? Przecież ona ma chłopaka. - stwierdziłam.
- Tak, owszem. Ale kiedyś była z Lukiem. Gdy Luke miał jakąś dziewczynę, ona z powrotem się obok Niego kręciła. I tak stracił już kilka dziewczyn. - powiedział, a ja ziewnęłam.
Spojrzałam przepraszająco na chłopaka, który zrozumiał, że jestem zmęczona. Przepraszająco na Niego popatrzyłam. Ułożył się na moim łóżku, przyciągając mnie do siebie. Po chwili pozbył się mokrego ręcznika i przyciągnął mnie do siebie bardziej. Ułożyłam głowę na Jego torsie i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam ciche nucenie. Powoli odpływałam w objęcia Morfeusza.
Rano obudził mnie odgłos otwieranych drzwi. Otworzyłam oczy. Nie byłam w swoim pokoju. Rozejrzałam się dookoła. Piękny i przestronny pokój, oświetlało słońce, które wpadało przez otwarty balkon. Odwróciłam głowę w stronę, z której dobiegały odgłosy. Przy drzwiach ujrzałam pokojówkę, która przyprowadziła wózek ze śniadaniem.
- Pan Bieber prosił o dostawę śniadania do pokoju. - powiedziała. - Życzę udanego pobytu i smacznego. W razie pytań proszę kontaktować się z recepcją. - powiedziała, po czym wyszła. Patrzyłam za Nią oniemiała. Po chwili z łazienki wyszedł Justin w ręczniku na biodrach. Kropelki wody spływały po Jego ciele.
- Kto to był? - zapytał. Gdy ujrzał wózek, kiwnął głową.
- Co my tu robimy? Jak tu trafiłam? - zapytałam.
- Luke z Sill wrócili i poprosili mnie, żebyśmy się przenieśli. - zaśmiał się. - A, że Ty tak słodko spałaś, więc Cię przeniosłem. - odpowiedział, po czym przysunął wózek do łoża. W spokoju zjedliśmy pyszne śniadanie. Spojrzałam na zegarek, na którym wybiła właśnie 12. Delikatnie się przeciągnęłam.
- O której dzisiaj wyjeżdżamy? - zapytałam.
- Jutro rano. - powiedział. - Więc wieczorem możemy wyjść zwiedzić Paryż.
- Dobrze. Może zadzwonię teraz do rodziców? - zapytałam.
- Tak. To dobry pomysł. Zadzwoń z mojego. - powiedział podając mi telefon. Uśmiechnęłam się na widok tapety. Widniała na niej moja śpiąca twarz. Niepewnie wybrałam numer do rodziców i wygodnie usadowiłam się między nogami  Jusa. Po kilku sygnałach usłyszałam głos mamy. Wytłumaczyłam jej, że to numer Justina. Opowiedziałam o wczorajszym koncercie. W końcu doszłam do sedna. Wytłumaczyłam się, że chłopak, z którym jestem to tak naprawdę mój szef. Na to słowo Justin się zaśmiał. Nie rozumiał nic co mówiłam, ale akurat to słowo powiedziałam po angielsku.  Wytłumaczyłam jej, że spotkamy się za kilka dni i wtedy pozna Jusa. Słyszałam tylko jak tata coś szepcze do Niej, gdy ta mówiła. Widoczne miała włączony głośnik. Powiedziałam, że bilety powinny przyjść na dniach i jeden z nich jest dla Nicoli, więc gdyby mogli, to żeby jej przekazali. Porozmawiałyśmy jeszcze chwile. Mama kazała mi pozdrowić Justina. Gdy skończyłam z nią rozmawiać, niespodziewanie po moich policzkach popłynęły łzy.
- Ej, ej. Co się stało Skarbie? - powiedział, niczego nieświadomy chłopak. Nie rozumiał przecież żadnego słowa po polsku.
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że niedługo ich zobaczę. - powiedziałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam. Justin mocno mnie objął i wtulił w swój tors. Delikatnie kołysał, nucąc tą samą melodię co wieczorem. - Ułóż do niej słowa. Melodia jest niesamowita. Będzie kolejny hit. - powiedziałam.
- Ta melodia jest tylko dla Ciebie Skarbie. Tylko i wyłącznie dla Ciebie. - powiedział po czym złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
____________________________________
Było 10 komentarzy? Było. Co z tego, że Wam pomogłam. Dodałam nowy i o. Jest. Liczę również na kolejnych 10 komentarzy. Dziękuję, że jesteście. Niedługo będzie 2000 wyświetleń. To baaaaaaaaaaardzo dużo jak dla mnie. Jeszcze raz dziękuję. Anka! Nie poddawaj się. Dziewczyna nie ściana. Pamiętaj. ;3

piątek, 17 maja 2013

41.

Dni mijały bardzo szybko. Cały Bieber Team wiedział o moim związku z Justinem. Jednak chcieliśmy, żeby tylko zaufana grupa to wiedziała, gdyż nie chcieliśmy tego rozgłaszać publicznie. Justin nie powiedział nawet swoim Beliebers. Zła byłam trochę na to, ale uszanowałam tą decyzję. Bałam się jednak, że kiedy prawda wyjdzie na jaw, Jego fani mnie znienawidzą. A przede wszystkim stracą zaufanie do swojego idola. Cały czas te myśli siedziały mi w głowie, jednak występy i bliskość Justina czasami je zmywała. Rodzice byli już w Polsce więc, gdy czasami zadzwoniłam mogłam porozmawiać z dziadkami. Tęskniłam za Nimi strasznie. Nigdy nie wyjeżdżałam na dłużej niż 2 tygodnie. Czasami po nocach płakałam. Tęskniłam za bliskością rodziców. Zawsze mogłam iść porozmawiać z mamą. A teraz jest to ograniczone.
Siedziałam zamyślona, patrząc za szybę Tourbusa, gdy poczułam całusa w policzek. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą Sill.
- Co Ty taka rozradowana? - zaśmiałam się, widząc minę dziewczyny.
- Jedziemy do Paryża. Trzeba się cieszyć. W końcu to miasto zakochanych. - zaśmiała się.
- Przygotowałaś coś dla Luka? - zapytałam. Luke w końcu odważył się opowiedzieć o swoich uczuciach do Sill. Ona na szczęście odwzajemniała to.
- Jeszcze nie. - powiedziała spuszczając głowę. Luke przyznał mi się, że zamówił im kolację na wieży Eiffla,ale prosił, żeby nic nie mówić Sill. Zaśmiałam się w myślach.
- Myślę, że dobrym prezentem będzie coś od serca. - powiedziałam.
- Pomyślę jeszcze nad tym. - powiedziała. - A jak z Jusem?
- Okej. Wszystko powolutku i w normie. - zaśmiałam się.
Po chwili rozmowy dziewczyna udała się w głąb autobusu, gdzie wołał ją Luke. Ja zostałam sama. Justin był już pewnie na Arenie. Tęskniłam za Nim. Patrzyłam na widoki, mijanego krajobrazu. Mam chłopaka. Chłopaka, którego kochają miliony. Wzięłam telefon do ręki i zalogowałam się na TT. Było kilkadziesiąt nowych interakcji. Dałam follow back kilku osobom. Na koniec napisałam: "Witam Paryż. Miłość unosi się w powietrzu. <3". Po chwili pojawiły się kolejne interakcje oznajmiające RT lub dodanie do ulubionych. Przyzwyczaiłam się już do tego typu kontaktowania się z ludźmi. Wiele Beliebers dziękowało mi, że ich follownęłam. Jednak po pewnym czasie nie nadążałam i przepraszałam, jeśli ktoś tego follow nie otrzymał. Wylogowałam się z serwisu. Miałam jedną nieodebraną wiadomość od Justina. "Kocham Cię Skarbie. Niedługo się zobaczymy. ;*". Uśmiechnęłam się na samą myśl, że po koncercie będę mogła znów przytulić mojego chłopaka.
Po kilku godzinach byliśmy na  miejscu. Zakwaterowanie w hotelu i jazda na Arenę. Znałam już cały harmonogram na pamięć więc z łatwością i bez opóźnień wykonywałam wszystkie czynności. Koncert przebiegł bez żadnych problemów. Widziałam łzy szczęścia na twarzach Beliebers. Po występie jak zwykle do autobusu i kierunek hotel. Jednak jak bardzo nie zdziwiło, że nie ma w Nim Luka, Sill. I reszty. Zastanawiałam się co tu jest grane. Wyszłam z Areny jako jedna z pierwszych. Dość długo czekałam, jednak nikt się nie pojawił. Usiadłam więc na siedzeniu i cierpliwie czekałam. Po chwili do autobusu wszedł średniego wzrostu mężczyzna. Wystraszyłam się. Nie wiedziałam co się dzieje. W świetle lamp, zauważyłam jedynie małą bliznę na prawym policzku.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? - zapytałam. Próbowałam opanować mój głos, jednak nie bardzo mi to wychodziło.
- Szukam Biebera. - powiedział dość łagodnym tonem. Zdziwiło mnie to, a w duchu chciało mi się jednocześnie śmiać i uciekać. - Moja córka chciała Go poznać. - powiedział po czym zdjął z głowy kaptur. Nie wyglądał staro. Był bardzo zaniedbany. Widać, że przemęczony pracą. - Nie mam pieniędzy na to, żeby kupić bilet na koncert jej idola. A ona.. Ona może w każdej chwili umrzeć. - powiedział.
- Ale kto Pana tu wpuścił? - zapytałam.
- Wszyscy są przed Areną, gdyż Wasza ekipa rozdaje autografy. - powiedział. - ja skorzystałem z okazji i się tu dostałem. Proszę. Pomóż mi. Dobrze Ci z oczu patrzy. Chodź. Pokażę Ci Sophie. - powiedział po czym wysiadł z pojazdu. Niepewnie podążyłam za Nim. To co ujrzałam, bardzo mnie wzruszyło. Na wózku inwalidzkim siedziała bardzo ładna dziewczyna. Na oko 14 lat. Ubrana w skromną sukienkę. W ręku trzymała fioletowy kawałek materiału, na którym był naszyty napis: "Je t'aime Justin". Na głowie miała fioletową chustkę z pod której wystawał delikatny meszek, zastępujący włosy. Podeszłam do dziewczyny, a gdy ta podniosła wzrok na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Tatusiu. Uwierzyłam. Moje marzenia się spełniają. - powiedziała. Z moich oczu popłynęły łzy. Podeszłam do Niej i ją przytuliłam. Wysłuchałam również jej historii. Od 2 lat walczy z rakiem. Od chemioterapii wypadły jej włosy. Jej ojciec pokazał mi zdjęcie przed chemią. Prawie się rozpłakałam, gdy zobaczyłam jak ta choroba może zmienić człowieka. Sophie miała piękne, długie i gęste ciemne włosy. Jasna karnacja dodawała jej niesamowitego uroku. Jej ojciec opowiedział również, że wychowuje ją sam i na prawdę czasami ciężko im związać koniec z końcem gdyż lekarstwa i leczenie są bardzo drogie. Zauważyłam, że w naszą stronę kieruje się reszta BieberTeam'u oraz grupa ochroniarzy. Nie mogłam dopuścić do tego, żeby ich stąd wyrzucili. Podeszłam szybko do ochrony i im wszystko wytłumaczyłam. Zgodzili się. Poprosiłam resztę BieberTeam'u, żeby wysłuchali historii ojca Sophie. Rozglądałam się za Justinem, którego nadal nie widziałam. Poszłam do autokaru po jakąś koszulkę Justina, żeby wszyscy mogli się na niej podpisać dla Sophie. Wystraszyłam się, gdy ujrzałam tam Justina.
- Jesteś Aniołem, wiesz? - powiedział przyciągając mnie i mocno do siebie tuląc.
- Wyjdziesz do Niej? - zapytałam.
- Tak. Spełnię jej marzenie. - powiedział.
- Słyszałeś całą historię? - zapytałam spoglądając na chłopaka, który kiwnął głową.
- Tak I mam dla Niej kilka niespodzianek. - powiedział. Poszedł w głąb autobusu i wyjął mały bloczek z czekami. Popatrzyłam na Niego nie wiedząc, co ma zamiar zrobić. - Idź powiedz, że masz dla Niej jeszcze jedną niespodziankę. - powiedział. Ja natomiast kiwnęłam głową.
Wyszłam posłusznie z autobusu i przekazałam jej wiadomość. Wszyscy spojrzeli w kierunku wyjścia, w którym po chwili pojawił się Justin. Popatrzyłam na dziewczynę i łzy zaczęły płynąć mi po policzkach jeszcze bardziej. Wzruszenie na jej twarzy, łzy jej ojca. To był niesamowity widok. Marzenie nastolatki właśnie się spełniło. Justin podszedł i mocno ją przytulił. Porozmawiali chwile, pośpiewali. Justin zdjął swoją koszulkę, i złożył na niej swój podpis. Po chwili koszulka ruszyła w obieg i reszta ekipy również się na niej podpisała. Zastanawiał mnie cały czas po co Jusowi ten bloczek. Po chwili się dowiedziałam.
- Gratuluję Panu cudownej córki. Sophia jest niesamowitą dziewczyną. - powiedział. - Słyszałem Waszą historię i postanowiłem przekazać Wam 10 tys., żeby jakoś Wam ulżyć, oraz w jakiś sposób pomóc. Mam nadzieję, że ułoży się w Waszym życiu, a Sophia wyzdrowieje. Mam dla Was również bilety, na następny koncert. Sponsoruję również przelot i nocleg z pełnym wyżywieniem. - powiedział Justin, wręczając ojcu Sophie bilety i czek. Jej ojciec nie krył łez. Justin właśnie zdjął z Jego barków jakiś ciężar. Gdy Oni tak rozmawiali, podeszła do mnie Sill, szepcząc mi na ucho.
- Dzisiaj zostajesz sama w pokoju. Luke zabiera mnie gdzieś. - uśmiechnęła się i mrugnęła mi. Popatrzyłam na Luka, który szeroko się uśmiechnął, domyślając się, że Sill mi już powiedziała. Po kilku minutach i pożegnaniu, ochrona odprowadziła Sophie i jej ojca, żeby bezpiecznie trafili do domu. My natomiast udaliśmy się do autokarów i ruszyliśmy do hotelu.
Sill szybko się wyszykowała i wyszła na kolację z Lukiem. Ja postanowiłam wziąć prysznic. Nie pachniałam za pięknie. Biorąc prysznic poczułam dłonie Jusa na swoich biodrach.
- Skarbie. Za kilka dni zobaczysz swoją rodzinę w Polsce. - powiedział, a ja z niedowierzaniem odwróciłam się do Niego twarzą.
- Ale jak? Na liście nie ma Polski. - powiedziałam.
- Teraz już jest. Zagramy w Łodzi. - uśmiechnął się, a ja rzuciłam mu się na szyję.
___________________________________
Po dość długiej przerwie dodaje nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na 10 komentarzy. Wtedy nowy rozdział. Trzymajcie się. ;3

sobota, 11 maja 2013

Ogłoszenie.

Hej Misie. Malutkie ogłoszenie w sprawie opowiadania. Na prawdę nie mam teraz czasu, żeby napisać nową część. ;c W weekend praca, a w tygodniu szkoła. Mam mnóstwo do poprawy, więc zrozumcie mnie. Jak tylko znajdę wolną chwilę, pojawi się nowy rozdział. ;*

wtorek, 7 maja 2013

40.

Rano obudził mnie ciepły oddech na szyi. Otworzyłam oczy i ujrzałam śpiącego Justina. Obejmował mnie w pasie. Jego wargi były lekko rozchylone, stąd czułam to ciepło. Nie chciałam Go budzić. Należał mu się odpoczynek. Koncerty jednak są męczące. Na szczęście w Lizbonie zostajemy 2 dni. Następny przystanek w Hiszpanii. Uśmiechnęłam się na myśl, zobaczenia takiego widoku. Spojrzałam ponownie na chłopaka. W białej pościeli wyglądał jak młody bóg. Popatrzyłam na sufit. Przypomniała mi się wczorajsza noc. Jego usta były wszędzie. Zostałam dziewczyną Justina. Tego Justina. Justina Biebera. Jednak dla mnie najważniejsze było to, że jednak to Justin. Może i jest wielką gwiazdą. Ale jest również człowiekiem. Cudownym człowiekiem. Okryta byłam cienką warstwą prześcieradła. Zauważyłam na kosmykach włosów płatki stokrotek. Spojrzałam na włosy Justina. Również je miał. Czy to aby na pewno się uda? Nie chcę tego rozgłaszać. Nie chcę, żeby Beliebers mnie znienawidziły. Zobaczę co o tym myśli Jus. Odetchnęłam głęboko. W tym momencie Justin przekręcił się na plecy. Prześcieradło zakryło mu Jego biodra. Lecz Jego klatka piersiowa była odsłonięta. Czy On musi być taki idealny? Popatrzyłam na swoje ciało. Ze śmiechu musiałam zakryć usta, żeby tylko nie obudzić Justina. Zabiję Go za to. Na brzuchu, piersiach miałam po kilka malinek. Dlaczego ja tego nie czułam? Usiadłam na łóżku, spuszczając nogi poza nie. Trochę dalej leżał bukiet. Owinęłam się delikatnie prześcieradłem. Rozciągnęłam się lekko i poczułam nieprzyjemne pieczenie na boku. Spojrzałam na swój prawy bok i zobaczyłam lekkie zadrapania. Jenak na tyle mocne, że zostały czerwone ranki. Delikatnie dotknęłam swojej skóry w tm miejscu.
- Zrobiłem Ci krzywdę. - usłyszałam głos Jusa.
- Nie. To cudowna pamiątka. - uśmiechnęłam odwracając się w stronę chłopaka. - Poza tym też masz pamiątkę. - zaśmiałam się pokazując na Jego tors.
Chłopak również usiadł i delikatnie mnie do siebie przyciągnął, muskając delikatnie moje nagie ramię.
- Czy... To był Twój pierwszy raz? - zapytał, a ja przytaknęłam głową. - Cieszę się, że byłem tym pierwszym.
- Ale ja nie byłam pierwszą. - zasmuciłam się.
- Może nie byłaś pierwszą, ale na pewno ostatnią. - cmoknął mnie słodko w policzek. - Kocham Cię moja Shawty. - uśmiechnął się łobuzersko, po czym znów zatopiliśmy się w swoich ustach. Tym razem ja byłam górą. Po wszystkim leżałam wtulona w tors Justina, który delikatnie zataczał małe kółeczka na moich plecach.
- Idziemy gdzieś? Chciałabym zwiedzić Lizbonę. - powiedziałam kierując wzrok na twarz chłopaka.
- Tak. Mam dla Ciebie niespodziankę. Tylko dla Ciebie. - uśmiechnął się tajemniczo. - Sill będzie musiała spędzić ten dzień z resztą.
- Spędzi Go z Lukiem. - zaśmiałam się.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał.
- Oj cii. - zaśmiałam się. - Idę pod prysznic. - stałam zabierając ze sobą prześcieradło.
- Ej czekaj. - zaśmiał się. - Trzeba oszczędzać wodę, prawda? - popatrzył na mnie, na co kiwnęłam głową. Podszedł do mnie i szybko przerzucił mnie sobie przez ramię. Weszliśmy pod prysznic, myjąc się na wzajem podziwialiśmy nasze miejsca, gdzie każde z nas któremuś zostawiło pamiątkę w postaci malinki. Wyszliśmy, osuszyliśmy się. Postanowiłam odszukać swoją piżamę, żeby móc wrócić do swojego pokoju. Bielizna leżała gdzie indziej, reszta gdzie indziej.
- Bądź gotowa o 12. Kenny po Ciebie przyjdzie. - uśmiechnął się łobuzersko. - Kocham Cię. - musnął delikatnie moje usta.
- Ja Ciebie też. - powiedziałam po cym wyszłam z pokoju. Gdy weszłam do swojego pokoju, zastałam Sill i Luka w dość niezręcznej sytuacji. Na szczęście byli okryci. Zaśmiałam się i z powrotem zamknęłam drzwi.
- Chciałabym tylko się ubrać. - zaśmiałam się mówiąc przez drzwi. Słyszałam jak szybko próbują się ogarnąć. Po chwili drzwi się otworzyły i wyszedł Luke. Uśmiechnęłam się. I weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- To widzę, że miałaś upojną noc. - zaśmiałam się widząc minę dziewczyny.
- Znów nie było Cię na noc, to postanowiłam zaprosić Luka. A, że wyszło tak jak wyszło, to wiesz. Potrzeby. - zaśmiała się. - Byłaś u Biebera? - kiwnęłam jej przytakująco głową.
- Ma dla mnie niespodziankę i muszę być gotowa za niecałą godzinę. Poza tym, że nie mam w co się ubrać jest wszystko okej. - powiedziałam siadając na łóżku. Oparłam głowę o dłonie.
- Masz podobną budowę ciała do mojej, więc Ci coś pożyczę. - zaśmiała się , podchodząc do swojej walizki. - Mała czarna, czy coś letniego? - zapytała.
- Coś letniego. - uśmiechnęłam się, klękając przy walizce Sill. Pokazywała mi kilka sukienek, w końcu zdecydowałam się na zwiewną sukienkę w drobne kwiatki. Szybko poszłam się przebrać. Sill pomogła mi spiąć włosy i zrobić lekki makijaż. Punktualnie o 12 ktoś zapukał do naszych drzwi. Byłam już gotowa, więc otworzyłam je. Za nimi stał Kenny.
- Mam Cię zabrać do Justina. - uśmiechnął się podając mi łokieć.
- On już jest tam? - zapytałam. - Powiedz mi, gdzie mnie zabiera, bo nie wiem czy dobrze się ubrałam.
- Uwierz mi, że wyglądasz odpowiednio. - uśmiechnął się.
- Powodzenia Zuz. - mrugnęła do mnie Sill, a my ruszyliśmy korytarzem do windy. Musieliśmy wyjść tylnym wyjściem dl a bezpieczeństwa. Pod hotel podstawiony był osobowy samochód. Gdy tylko do niego wsiadłam, Kenny zawiązał mi oczy jakąś chustą. Pachniała Justinem.
- To konieczne? - zapytałam. - Chciałam pooglądać trochę Lizbonę. - zrobiłam smutną minkę.
- Bardzo konieczne. - zaśmiał się Kenny. Poczułam jak samochód rusza. Nie jechaliśmy długo. Około 30 minut. Miałam lekko uchyloną szybę, więc czułam wszystkie cudowne zapachy. W końcu Kenny zatrzymał samochód. Pomógł mi z niego wysiąść. Prowadził mnie kawałek. Czułam pod stopami tak jakby kamienie. Nie wiedziałam co to było. Ale było twarde. Zdziwiła mnie cisza jaka panowała wokół. Nagle poczułam blisko siebie perfumy Justina. Musiał być gdzieś obok. Poczułam jak ktoś inny obejmuje mnie w pasie i łapie za rękę. Słyszałam oddalające się kroki. To musiał być Kenny. Ktoś pachnący Justinem prowadził mnie dalej. Lekki wiatr rozwiewał moją sukienkę. W końcu się zatrzymaliśmy. Dotyk zniknął, jednak poczułam ciepły oddech na karku. Chusta, którą miałam przewiązane oczy, opadła a ja mogłam w końcu zobaczyć gdzie jestem. Stałam na wysokim klifie. Przede mną rozciągał się Ocean. Piękny, błekitny Ocean. Łza spłynęła po moim policzku. Widok mnie zachwycił.
- Justin. - poczułam jak chłopak dotyka moich bioder.
- Jestem tu Kochanie. - szepnął mi do ucha.
- Tu jest cudownie. - powiedziałam. Patrzyłam zafascynowana na tym widokiem.
- Miejsce wybrane specjalnie dla Ciebie. - musnął mój policzek.Odwróciłam się w  Jego stronę. Miał na sobie białą koszulę. Popatrzyłam w Jego oczy. Te czekoladowe cuda wpatrywały się we mnie z uczuciem. - Kocham Cię Zuz. - powiedział. Wtuliłam się w Jego tors. Lekko mnie kołysał. - Na pewno zgłodniałaś. Poprosiłem panie kucharki z hotelu, żeby coś nam przyszykowały. - dodał po chwili. Wziął mnie za dłoń i dopiero teraz zauważyłam koc, który był ułożony tu na klifie. Gdy usiadłam Justin usiadł obok i otworzył koszyk, w którym były świeże bułeczki, twarożek, sok, owoce. Justin uśmiechnął się do mnie szeroko. Zrobiłam nam kilka małych kanapeczek z twarożkiem. Karmiłam Jusa, a On mnie. Nagle mnie pocałował.
- Miałaś twarożek nad ustami. - zaśmiał się.
- Tak, mhm. - odpowiedziałam zaczepnie. Gdy zjedliśmy, Jus przysunął się do mnie. Objął delikatnie ramieniem.
- Chciałbym spędzić  w tym miejscu resztę mojego życia. Z Tobą. - powiedział.
- Zostawiłbyś tak nagle swoje Beliebers? Swoich rodziców, dziadków, rodzeństwo? - zapytałam.
- Myślę, że by zrozumieli. Nic nie trwa wiecznie. Kiedyś będę musiał zakończyć karierę, żeby zająć się rodziną. Teraz po prostu zarabiam na lepsze życie. - powiedział. - Nie będzie łatwo mi to wszystko zostawić, ale moje Beliebers mnie zrozumieją. - cmoknął mnie w policzek. - Na razie nigdzie się nie wybieram. - powiedział i wziął pokrowiec z gitarą, który leżał za Nim. Wyjął gitarę. - Wczoraj zostałaś moją OLLG, ale jeszcze Ci nie zaśpiewałem. - powiedział i po chwili usłyszałam pierwsze dźwięki i Jego głos.

How many I told you's
And start overs and shoulders
Have you cried on before
How many promises be honest girl
How many tears you let hit the floor
How many bags you packed
Just to take 'em back, tell me that
How many either or's
But no more,
If you let me inside of your world
There'd be one less lonely girl

Oh no
I saw so many pretty faces
Before I saw you, you
Now all I see is you
Oh no
Don't need these other pretty faces
'Cause when your mine in the world
There's gonna be one less lonely girl
One less lonely girl
One less lonely girl
One less lonely girl
There's gonna be one less lonely girl
I'm gonna put you first
I'll show you what your worth
If you let me inside your world
There's gonna be one less lonely girl

Christmas wasn't merry, 14th of February
Not one of them spent with you
How many dinner dates, set dinner plates
And he didn't even touch his food
How many torn photographs saw you taping back
Tell me that you couldn't see an open door
But no more,
If you let me inside of your world

Oh no
I saw so many pretty faces
Before I saw you, you
Now all I see is you
Oh no
Don't need these other pretty faces
'Cause when your mine in the world
There's gonna be one less lonely girl
One less lonely girl
One less lonely girl
One less lonely girl
There's gonna be one less lonely girl
I'm gonna put you first
I'll show you what your worth
If you let me inside your world
There's gonna be one less lonely girl

I can fix up your broken heart
I can give you a brand new start
I can make you believe,
I just wanna set one girl free to fall
She's free to fall
With me
My hearts locked and nowhere to get the key
I'l take her and leave this world
With one less lonely girl

There's gonna be one less lonely girl
One less lonely girl
There's gonna be one less lonely girl
One less lonely girl.

Słuchałam z zapartym tchem, a Jego głos roznosił się daleko. Fale odbijające się od klifu, niosły słowa piosenki. Justin zagrał jeszcze kilka piosenek. Pocałunkom nie było końca. Postanowiliśmy usiąść bliżej krawędzi klifu. Zbliżał się zachód słońca. Przenieśliśmy koc przed krawędź. Usiadłam z przodu. Po chwili poczułam ramiona chłopaka, który objął mnie siadając za mną. zachód słońca nad oceanem był piękny. W tamtej chwili czuliśmy się bogami wszystkiego co nas otaczało. Liczyliśmy się tylko my.
___________________________
Nowy rozdział. ;3 Dłuższy. ;3 I jedyny dzisiejszego dnia. ;* Kocham Was. I dziękuję za rozmowę @AnkaDarznik <3
______________________________________
Nowy rozdzia

niedziela, 5 maja 2013

39.

Przed południem byliśmy już na lotnisku. Część trasy przejechaliśmy autobusem, jednak przez może nie dało się tego zrobić. Justin niestety znów musiał lecieć oddzielnym samolotem, żeby móc być tam wcześniej. Teraz chociaż wiedziałam dlaczego. Cieszyłam się na myśl, że uszczęśliwi kilkoro Beliebers. Szkoda, że musieli tyle za to płacić. Gdy wysiadłam z autobusu zadzwonił mój telefon.
- Skarbie? - usłyszałam głos mamy. - Słyszysz mnie?
- Mama? Tak doskonale Cię słyszę. Co się dzieje? - zapytałam zmartwiona telefonem rodziców.
- Za tydzień lecimy na dwa tygodnie do Polski. Zdjęcie dla Nicoli przekażemy jej osobiście. Pozdrowić od Ciebie dziadków? - zapytała.
- Tak. Oczywiście. Dziękuję mamo. Ale kończ już, bo zapłacisz majątek za rachunek.- zaśmiałam się. - Ucałuj ode mnie tatę. Kocham Was.
- My Ciebie też Skarbie. Tęsknimy za Tobą. Uważaj na siebie. - powiedziała, słyszałam, że płakała. Usłyszałam jedynie cichy odgłos rozłączonego połączenia. W moich oczach zakręciły się łzy. Justin to zauważył i podszedł do mnie.
- Co się stało? - zapytał chwytając mnie delikatnie za dłonie.
- Rodzice lecą niedługo do Polski. Do dziadków. Do Nicoli. - rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Widzę jak tęsknisz. - powiedział mocno mnie przytulając. - Nie płacz. Niedługo ich zobaczysz. Obiecuję. - cmoknął mnie w czubek głowy. Zaczęła się odprawa. Justin musiał już iść. - Skarbie. Chciałbym dzisiaj z Tobą porozmawiać po koncercie. Dobrze?
- Tak. Przyjdę. - szepnęłam.
- To dla Ciebie. - podał mi opakowanie gum do żucia.
- Sill Ci powiedziała? - zaśmiałam się, a chłopak kiwnął głową. Uśmiechnęłam się. Jus jeszcze raz cmoknął mnie w policzek. - Napisz jak będziesz już w Lizbonie. - powiedziałam patrząc za chłopakiem, który kiwnął głową i odszedł w głąb przejścia. I znów to samo. Samolot, lot, wysiadka, przesiadka do autokaru, mnóstwo zdjęć w drodze do hotelu, zakwaterowanie, szybka jazda pod Arenę. Tym razem zdążyliśmy przećwiczyć kilka układów. Jednak po kilku układach, wchodził support. Zeszłam szybko ze sceny. Chciałam jeszcze na chwilę ujrzeć Jusa, ale nigdzie Go nie widziałam. Poszłam z dziewczynami do charakteryzatorki. Makijaż, ubrania i byłyśmy gotowe. Miałyśmy jeszcze trochę czasu więc siedziałyśmy w pomieszczeniu. Przez moją głowę przebiegały różne myśli. Nie wiem nawet co jest między mną a Justinem. Mówi, że mnie kocha. Też mu to powiedziałam. Ale czy jestem tego pewna? A jeśli to tylko zauroczenie? Nie chcę Go skrzywdzić. Co by pomyślały Beliebers. Przecież One Go tak kochają. Poza tym On jest sławny na cały świat. Może mieć każdą aktorkę, piosenkarkę. A ja? Jestem zwykłą tancerką. Tylko co mógł oznaczać mój ostatni sen? Moje przemyślenia przerwała Sill, która pociągnęła mnie za ramię.
- Za 8 minut wchodzimy. Już jest odliczanie. - powiedziała. Wstałam szybko i niemalże biegłam za kulisy. Chciałam znów zobaczyć rozpoczęcie show. To było coś niesamowitego. Cały wstęp mnie zachwycił ponownie. W końcu weszliśmy na scenę. Ponownie te same układy, zmiana stroi, chwila oddechu, taniec. Nadszedł moment wyboru OLLG. Patrzyłam z zaciekawieniem kogo dzisiaj wybrała Allison. Ujrzałam piękną dziewczynę. Zdziwiło mnie, że była tak opanowana. porównując do poprzedniej. Na luzie rozmawiała z Allison. Po chwili weszła na scenę. Wszyscy machali, piszczeli. Reszta koncertu minęła tak samo. 2 piosenki przed końcem Jus zszedł ze sceny. Machnęłam mu, na co On puścił mi oczko.
Po koncercie padnięci wróciliśmy do hotelu. Przechytrzyłam Sill i pierwsza weszłam do łazienki, biorąc gorący prysznic. Byłam wyczerpana. Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam telefon do ręki.Pusto. Moja głowa opadła ciężko na poduszkę. Nie miałam na nic siły. Czułam, że za moment zasnę. Przymknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam nade mną stał Justin. Zdziwiło mnie to. Czemu nie słyszałam jak wchodził. Spojrzałam na łóżko Sill, która już smacznie w nim spała.
- Miałaś przyjść do mnie. - szepnął Justin nadal stojąc przy moim łóżku.
- Przysnęło mi się. - powiedziałam ziewając.
- Ty nie przyszłaś, więc ja Cię zabiorę. -powiedział i szybkim ruchem podniósł mnie z łóżka.
- Co Ty robisz? - starałam się mówić szeptem.
- Idziesz spać do mnie. - uśmiechnął się szeroko i niósł mnie do siebie.
Szliśmy dość długim korytarzem. Delikatnie kopiąc nogą, chłopak otworzył drzwi od pokoju i zaniósł mnie na łóżko. Gdy usiadł obok mnie, aż otworzyłam oczy ze zdziwienia. Na łóżku leżały maleńkie płatki różowych stokrotek. Skąd On je wytrzasnął? - pomyślałam. Na poduszce leżał bukiet czerwonych róż. Takich jakie widziałam w filmie Never Say Never podczas wyboru OLLG, oglądając go z Justinem. Popatrzyłam zdziwiona na Niego.
- Nie podoba Ci się? - zapytał zmartwiony.
- To wszystko dla mnie? - zapytałam nie kryjąc wzruszenia. Nie odpowiedział na to. Wziął do rąk bukiet i klęknął przede mną, na podłodze.
- Czy zostaniesz O Jedną Samotną Dziewczyną Mniej? - zapytał. - Ale nie tylko na dzisiaj. Na zawsze. - popatrzył swoimi czekoladowymi oczami. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Znów miliony myśli zaprzątnęły moją głowę. On jest sławny, może mieć każdą, On jest przystojny, co powiedzą Beliebers. Przed oczyma stanął mi widok kobiety wpatrującej się w odbicie czekoladowych oczu. To byłam ja. To mogło się udać.
- Tak. Zostanę Twoją OLLG. - odpowiedziałam lekko zachrypniętym głosem, biorąc od Jusa bukiet. Delikatnie wciągnęłam piękny zapach róż. Jedna róża mnie zaciekawiła. Wyglądała inaczej niż pozostałe. Dotknęłam ją opuszkiem palca. Była sztuczna. Na jej łodyżce zobaczyłam małą karteczkę: A ta jest na zawsze. Moje oczy zaszkliły się łzami. Popatrzyłam na chłopaka. - Kocham Cię Justin. - powiedziałam po czym mocno się w Niego wtuliłam, zsuwając się z łóżka, żeby klęczeć razem z Nim. Objął mnie mocno.
- Też Cię kocham , Zuz. - szepnął mi czule we włosy. Delikatnie odszukał moje usta. Nie całował zachłannie. Całował delikatnie. Jakby moje usta mogły się rozpaść. Poczułam jak odkłada bukiet na podłogę, nadal nie przestając mnie całować. Z każdym kolejnym muśnięciem, pocałunek stawał się coraz głębszy. Tej nocy pożądanie wzięło górę. Dłonie Justina wędrowały po moich plecach, karku, ramionach. W końcu znalazły się na brzuchu. Złapał za końce koszulki i podciągnął ją do góry, która za chwilę wylądowała na podłodze. Zaczął całować moją szyję. Dłonią dotknął ślad, który ostatnio zrobił mi nad piersią. Postanowiłam się zrewanżować. Delikatnie zdjęłam Jego koszulkę i przyssałam się do Jego klatki piersiowej. Niezwykły żar bił od Jego ciała. Ujął moją twarz i z zachłannością wpił się w moje usta. Szybko pozbyliśmy się reszty ubrań i bielizny. Czułam się lekko skrępowana. Jednak widząc idealnie wyrzeźbione ciało, pożądanie zastąpiło zawstydzenie. Uniósł mnie delikatnie, kładąc następnie na łóżku. Ułożył swoje ciało na moim.
- Jerry jest gotowy. - uśmiechnął się łobuzersko. Po czym delikatnie się we mnie wsunął.
_________________________________________________
Proszę bardzo. ;3 Jeden rozdział. ;3 Tak. Jestem zbokiem. Nie umiem pisać żadnego porno. ;3 a @ankadarznik ma nie smutać, bo nie będę więcej pisać. ;3 Kocham Was. ;*

sobota, 4 maja 2013

38.

Czegoś takiego w życiu nie widziałam. Postanowiłam zrobić szybko zdjęcie, żeby Justin mógł to później zobaczyć. Kilka osób z Teamu szybko się ulotniło do pobliskich sklepów. Ja z Sill i Lukiem postanowiliśmy podejść,żeby w jakiś sposób uszczęśliwić tych Beliebers. Gdy zbliżyliśmy się na kilka metrów, jedna z nich nas zauważyła i głośno zaczęła piszczeć na co reszta niczego nieświadoma, zwróciła na nią uwagę. Gdy ta pokazała palcem, reszta również nas zauważyła i zerwała się do biegu. W pewnym momencie nawet się wystraszyłam. Jednak wszyscy okazali się bardzo mili. Przyjaźnie się uśmiechali, robili z Nami zdjęcia. Najbardziej zdziwiło mnie to ,że pomimo tego, iż znają mnie tylko z jednego koncertu byli bardzo życzliwi i mili. Prosili o autograf i wspólne zdjęcie. To naprawdę było miłe. W końcu poczułam się jak w rodzinie. Jedna z nich zaproponowała mi, żebym założyła Twiteera, na co reszta jej przytaknęła. Powiedziałam,że może da się coś z tym zrobić. Luke jak zawsze miał w torbie kilka gadżetów związanych z Jusem więc szybko jej rozdał, a oni w zamian oprowadzili nas po ciekawych miejscach w Londynie. Niestety sielanka nie mogła trwać długo. Musieliśmy jeszcze wrócić do autokarów i ruszać w dalszą trasę. Poprosiłam ich jeszcze, żeby zaśpiewali dla Justina jakąś z Jego piosenek. Postawili na 'One Time'. Szybko się ustawiłam z aparatem i zaczęłam nagrywać. Beliebers zaczęli śpiewać i tańczyć podobnie jak w teledysku. Łzy zakręciły mi się w oczach. Obiecałam im, że Jus na pewno to zobaczy. Na koniec pożegnaliśmy się i wróciliśmy zadowoleni pod hotel. Uśmiechnięta i zmęczona opadłam na swoim miejscu w autobusie. Obok mnie zasiadła Sill i słodko się uśmiechnęła.
- Kochasz tych ludzi, prawda? - zapytała.
- Kocham Was wszystkich. tak bardzo zmieniło się moje życie. Dziękuję za przyjęcie mnie do Bieber Teamu. - posłałam im mój najsłodszy uśmiech na co wszyscy słodko mruknęli. Po chwili ruszyliśmy. Przez długi czas oglądałam widoki za szybą. Robiłam zdjęcia, gdy staliśmy. Jednak po dłuższej jeździe, lekkie kołysanie autobusu mnie uśpiło.
* Sen.
Stałam nad brzegiem jeziora. Pamiętnego jeziora z tamtej nocy. Był wschód słońca.
- Justin! Chodź szybko! - zawołałam chłopaka lecz odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Rozglądałam się jednak nigdzie Go nie widziałam. Nie było również samochodu. Jak ja się tu znalazłam? W oddali ujrzałam mały domek. Piękny ogródek idealnie komponował z białym domkiem. Otworzyłam niepewnie drzwi.
- Mama! - krzyknęło uradowane dziecko podbiegając do mnie i mocno mnie przytulając. Jaka mama? Przecież ja mam 18 lat. Co się dzieje? Podeszłam do dużego lustra lecz nie zobaczyłam tam siebie. Ujrzałam dorosłą kobietę. Popatrzyłam na swoje dłonie. Nie były już takie jak dawniej.
- Dzień dobry, Kochanie. - usłyszałam piękny głos mężczyzny, który skrył się za mną. Poczułam Jego oddech na szyi. Gdy spojrzałam w lustro, ujrzałam te piękne czekoladowe oczy. *
- Shawty.- usłyszałam cichy głos Justina. Otworzyłam oczy i zobaczyłam te same czekoladowe oczy wpatrzone we mnie.
- Jus. - cicho wyszeptałam.
- Cii. Śpij już. - powiedział czule całując mnie w usta. Kątem oka zobaczyłam, że leżę we wnęce. Musiał mnie tu przenieść.
- Kocham Cię. - wyszeptałam do chłopaka. Spojrzałam jeszcze na Niego i ujrzałam radość w Jego oczach. Po czym znów zapadłam w objęcia Morfeusza.
Rano obudziło mnie ciche stukanie. Niepewnie otworzyłam oczy, żeby sprawdzić skąd dobiega hałas. Justin spał obok, obejmując mnie ręką. Uśmiechnęłam się na ten widok. Znów usłyszałam ciche stukanie. Postanowiłam to sprawdzić. Delikatnie odłożyłam rękę Justina na bok. Mruknął coś cichutko pod nosem, jednak nadal spał. Po cichu wstałam, starając się nie obudzić reszty. Wyszłam z 'sypialni' i podążyłam na przód autobusu. Zza głowicy siedzenia ujrzałam bujną czuprynę.
- Luke? - zapytałam niepewnie podchodząc do siedzenia. On tym czasem odwrócił się i uśmiechnął. - Dlaczego nie śpisz?
- Nie mogłem zasnąć. Gdy się denerwuję w trasie zawsze coś naprawiam. - powiedział. Spojrzałam na siedzenie obok, na którym leżał mały młoteczek i małe metalowe części od samolotu.
- Czym się denerwujesz? - zapytałam.
- Bo widzisz. Ehmm. - zaczął, ale widziałam, że mówienie o tym sprawia mu trudność.
- Mi możesz śmiało powiedzieć. Obiecuję, że nikomu nie powiem, a spróbuję się jakoś doradzić. - powiedziałam zachęcająco.
- Bo od dawna podoba mi się Sill. Ale traktuje mnie tylko jak przyjaciela. - powiedział spuszczając głowę.
- Może po prostu jej o tym powiedz. - doradziłam.
- Wyśmiała by mnie. - powiedział jeszcze bardziej przybity.
- Jeśli szczerze z nią porozmawiasz, to uwierz mi, że nie powinna. Believe Luke. Believe. - powiedziałam, po czym delikatnie poklepałam Go po ramieniu, zawracając z powrotem do 'łóżka'.
- Dziękuję Zuz. Dobrze,że jesteś z Nami. - usłyszałam jeszcze, na co odpowiedziałam Lukowi uśmiechem. Weszłam do "sypialni" i zauważyłam siedzącego Justina. Uśmiechnął się szeroko, gdy mnie zobaczył.
- Gdzie mi uciekłaś? - zapytał szeptem. Podał mi rękę, żebym mogła z powrotem wejść we wnękę.
- A trochę pogawędziłam z Lukiem. - uśmiechnęłam się.
- Robię się zazdrosny, Shawty. - powiedział udając naburmuszonego. Cmoknęłam Go w policzek.
- Nie masz o co. Poza tym mam małą niespodziankę dla Ciebie i zarówno prośbę. - uśmiechnęłam się zagadkowo.
- Jaka niespodzianka? - zapytał z błyskiem w oku.
- To później. Najpierw prośba. Pomożesz założyć mi Twiteera? - zapytałam nieśmiało.
- Oczywiście. - powiedział obejmując mnie czule i biorąc z małej półeczki swojego laptopa. Po kilku minutach miałam już własne konto na TT. Justin wyjaśnił mi o co chodzi z wszystkimi followersami i innymi. Sam mnie follow, jak to On powiedział. Po kilku minutach zaczęła mi przybywać liczba follow. Justin klikał wszystkim follow back. A ja się uśmiechałam widząc ile osób mnie już kojarzy. Postanowiliśmy się na chwilę wylogować, żebym mogła pokazać mu niespodziankę. Wyjęłam moje słuchawki i podpięłam pod aparat. Jedną słuchawkę podałam Jusowi, drugą włożyłam ja.
- Jesteś gotowy? - zapytałam podekscytowana.
- Zawsze. - powiedział zniecierpliwiony. Włączyłam więc filmik z pod Big Bena, gdzie Beliebers śpiewali i tańczyli do 'One Time'. Ujrzałam w oczach Justina łzy. Kochał ich wszystkich. Ich, gdyż pojawili się również Boy Beliebers.
- Wiesz co zrobimy? Udostępnijmy ten filmik na TT. - powiedziałam.
- Chciałem to samo zrobić. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos. Po chwili film wgrywał się na TT Justina. Dodał jeszcze podpis "Kocham Was wszystkich. Na zawsze. <3" Po kilku sekundach zaczynały się pojawiać odpowiedzi. Widziałam uśmiech na twarzy Justina. A w tamtym momencie to było najważniejsze.
___________________________________
Taka mała niespodzianka. ;3 Liczę na duuuuuuużo komentarzy. ;3

37.

Gdy się obudziłam, Justina przy mnie nie było. Czy to był tylko sen? Popatrzyłam na poduszkę obok, która była rozgnieciona. Jednak nie. Popatrzyłam pod kołdrę. Okej. Nic między Nami nie zaszło. Trudno było mi sobie wszytsko przypomnieć. Tyle emocji. Zasnęliśmy około 5. Popatrzyłam na zegarek. Dochodziła 10. O 16 wyjeżdżamy. Można zwiedzić Londyn. Przeciągnęłam się cichutko mrucząc.
- Justin? - powiedziałam siadając. - Jus. Gdzie jesteś? - Jednak odpowiedziała mi głucha cisza. Postanowiłam iść do łazienki. Otworzyłam drzwi i ujrzałam postać pod prysznicem.
- Justin? - zapytałam.
- Heej. - wychylił się i szeroko uśmiechnął. - Już wychodzę.
- Poczekaj, odwrócę się. - odpowiedziałam speszona, szybko się odwracając. Po chwili Justin objął mnie w pasie.
- Nie musisz się odwracać. - powiedział i cmoknął moje ucho. Lekki dreszcz przeszył moje podbrzusze. Justin to poczuł i tym razem pocałował mnie w szyję.
- Justin. Przestań. - zaśmiałam się, odwracając się przodem do chłopaka. Na szczęście na biodrach miał już ręcznik. - Wracam do siebie. Dziękuję Ci Justin. Dziękuję, że opowiedziałeś mi swoją prawdziwą historię.
- To ja Ci dziękuję, moja Belieber. - powiedział po czym ujął moją twarz w dłonie. - Kocham Cię. - szepnął i słodko pocałował w usta. Uśmiechnęłam się i odwracając na pięcie udałam się do wyjścia.
- Słodkie krowy.. Pamiętne. - zaśmiał się Jus. Wyszłam  z Jego pokoju, modląc się, żeby nikt mnie nie zobaczył w tej gustownej piżamie. Weszłam po cichu do pokoju.
- Nie musisz się skradać. - zaśmiała się Sill.
- Przepraszam, że nie było mnie na noc. Ale Justin wszystko mi wyjaśnił i wiesz... - zaczęłam się tłumaczyć.
- Rozumiem. Widać, że między Wami coś jest więc tego nie ukrywaj. - zaśmiała się, a ja się zarumieniłam. - Idziesz z Nami zwiedzić Londyn?- zaproponowała.
- Jasne. A będzie bezpiecznie tak chodzić po ulicach? - zapytałam.
- Nas tancerzy rzadko kojarzą. - powiedziała.
- Więc Jus nie pójdzie z Nami? - zapytałam zasmucona.
- On w tym czasie ma wywiad. - odpowiedziała i weszła do łazienki. W tym czasie ja przygotowałam sobie ubrania na ten spacer. Sprawdziłam stan baterii w aparacie i czekałam tylko na łazienkę. Postanowiłam jeszcze zadzwonić do rodziców. Jednak nie odbierali. Wysłałam więc SMS-a "Idę zwiedzać Londyn. ;)". Tą wiadomość wysłałam również Nicoli. Po chwili z łazienki wyszła Sill, więc weszłam po niej. Szybki prysznic, zęby. Rozczesując włosy, zauważyłam w lusterku czerwony ślad nad moją piersią. Przeniosłam wzrok na sowje ciało i dokładniej się przyjrzałam. Uśmiechnęłam się na myśl, że usta Justina dotarły aż tam. Dotknęłam tego miejsca i szeroko się uśmiechnęłam. Szybko nałożyłam lekki makijaż, ubrałam się i byłam już gotowa. Wyszłam z łazienki i oznajmiłam, że możemy już iść. Wzięłyśmy nasze walizki.Gdy wyszłyśmy z pokoju zobaczyłam Justina opartego o ścianę na końcu korytarza.
- Okej. Poczekamy chwilę na dole. - zaśmiała się Sill widząc mój wzrok. Podeszłyśmy do Jusa.
- Siema Jus. - klepnęła go w dłoń.
- Hej, hej.- uśmiechnął się i przeniósł wzrok na mnie.
- Tylko nie za długo.  - zaśmiała się Sill i zniknęła w windzie. Popatrzyłam smutno na Justina.
- Nic mi nie mówiłeś o wywiadzie. - powiedziałam spuszczając głowę.
- Przepraszam. Sam zupełnie o nim zapomniałem. Scooter mi przypomniał. - powiedział. Objął mnie w talii. - Spotkamy się dopiero wieczorem w autobusie.
- Przecież o 16 mamy wyjazd stąd. - powiedziałam.
- Ale ja po drodze się dosiądę. - powiedział. - Będę tęsknił.
- Ja również. - powiedziałam wtulając się w Jego ciepły tors.
- Jeśli spotkasz moje Beliebers, przekaż im, że je kocham. - powiedział patrząc mi w oczy. Kiwnęłam tylko głową. Weszliśmy razem do windy. Justin pomógł mi z walizką. Trzymając się za ręce weszliśmy do holu, gdzie czekała większość BieberTeam'u. Przywitałam się z Nimi, Justin zrobił to samo, by po chwili się rozdzielić. Część jechała z Jusem. Cmoknął mnie w policzek i odszedł. Ja podążyłam z resztą do autokaru,żeby spakować walizki. Nie chcieliśmy robić zamieszania, dlatego postanowiliśmy iść na pieszo. Londyn był naprawdę piękny. Wszędzie uśmiechnięci ludzie. W jednym ze sklepów, ekspedientka rozpoznała Luka i resztę i zaczęła prosić o autografy. Chętnie się zgodzili. Następnie podeszła do mnie i powiedziała, że wie, iż jestem nowa w składzie, ale pasuję do niego jak nikt inny. Uśmiechnęłam się i mocno ją przytuliłam.
- Jestem Zuz. - przywitałam się.
- Annabeth. - odpowiedziała przez łzy. - BieberTeam w moim sklepie. - rozpłakała się na dobre.
- Jesteś prawdziwą Belieber. Zasługujesz na coś. - uśmiechnęłam się tajemniczo po czym wyjęłam telefon z kieszeni. Justin powinien zacząć wywiad za pół godziny więc teraz miał trochę czasu. Wybrałam Jego numer.
- Jus? Pewna Belieber chce z Tobą zamienić parę słów. - powiedziałam do telefonu.
- Jesteś szalona, Shawty. Daj mi ją. - zaśmiał się. Podałam telefon Annabeth. Nie mogła uwierzyć w to co się dzieje.
- Justin chcę z Tobą porozmawiać. - zaśmiałam się włączając wideo rozmowę. Po chwili na ekranie pojawił się Justin. Annabeth zaczęła płakać.
- Nie płacz, Skarbie. - powiedział uśmiechając się do niej.
- To naprawdę Ty? Kocham Cię. - powiedziała cała roztrzęsiona. Spojrzałam na nią ze łzami w oczach. Skierowałam wzrok w kierunku reszty. Patrzyli na mnie uśmiechnięci, lekko kiwając głową, że dobrze zrobiłam. Dziewczyna jeszcze trochę porozmawiała ze swoim idolem po czym oddała mi telefon i mocno wyściskała.
- Jesteście niesamowici. - powiedziała patrząc na wszystkich.
- To wasza miłość do Jusa jest niesamowita. Justin jest dumny ze swoich Beliebers. - powiedziałam. Po zrobieniu małych zakupów i dłuuugim pożegnaniu z miłą Annabeth postanowiliśmy zwiedzić resztę Londynu. Jednak nasza bez troskość nie trwała długo. Pod Big Benem stała dość duża ilość fanek Justina Biebera. I nie chodziło nawet o śpiew. A o ogromne transparenty.
________________________________________________
Taki tam krótki rozdział. Niestety dzisiaj jedyny. ;c PRZEPRASZAM. Jutro postaram się dodać 2. Kocham Was. ;3 Liczę na komentarze. ;3

piątek, 3 maja 2013

36.

Chłopak nieznacznie się przysunął. Doskonale mogłam poczuć Jego zapach.
- To co Ci mówiłem w tamtym domku było prawdą. Mama urodziła mnie jako 19-latka. Tata ją zostawił. Dziadkowie mnie wychowali. - powiedział patrząc mi w oczy.
- W jednym skłamałeś. - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- W czym? - zapytał zdziwiony.
- W tym, że nie wychodzi Ci  śpiew. - zaśmiałam się.
- Taaakk. To było chyba kłamstwo. -zarumienił się i dotknął dłonią swojego karku.
- Nie chyba. Cudownie śpiewasz. - powiedziałam.
- Dziękuję Zuz. - powiedział. - Prócz gry na perkusji opanowałem jeszcze gitarę, trąbkę i jak dzisiaj widziałaś fortepian. Od malutkiego czułem muzykę. Dlatego mama postanowiła mnie nagrywać, a filmiki umieszczać dla rodziny, żeby mogli to zobaczyć. I tak się zaczęło. Właśnie na You Tubie odkrył mnie Scooter. - powiedział i wstał. Podszedł do małego biurka biorąc z Niego laptopa po czym z powrotem położył się obok mnie. Wszedł na YT i wpisał: Kidrauhl.
- Właśnie.Co znaczy to słowo? - zapytałam. - Dzisiaj na piosence 'Believe' widziałam jak Twoje Beliebers podniosły kartki z tym napisem. O co chodzi?
- Tak właśnie Pattie nazwała mój kanał na YT. Kidrauhl wzięło się od mojego taty. On ma ksywkę Lordrauhl. A z tego, że byłem dzieckiem wziął się przedrostek Kid. - wytłumaczył mi Justin. - Moje Beliebers pamiętają mnie jako 15-letniego chłopca, który śpiewał 'One Time' i 'Baby'. - powiedział puszczając mi 'One Time'. Patrzyłam na chłopca w grzywce. Wyglądał zupełnie inaczej niż ten Justin. Starszy Justin. Który nosi markowe ciuchy i złote zegarki.
- Co się stało z tamtym chłopcem? - zapytałam.
- Dorosłem. Ale w środku nadal jestem dzieckiem. Boli mnie, gdy widzę jak moje Beliebers się ode mnie odwracają przez to jak teraz wyglądam. Ja naprawdę nie śpiewam dla kasy. Śpiewam, bo kocham to robić. Ja po prostu zarabiam na rodzinę. Większość ludzi śmieje się ze mnie, bo kiedyś byłem biedny. Śpiewałem na schodach teatru Avon. Takiego mnie pamiętają. To wszystko co teraz jest, jest dla mnie nowe. A ja próbuję się tym nacieszyć. Ale cierpię, gdy widzę, że moi fani uważają inaczej. - powiedział, a mi do oczu napłynęły łzy.
- Prawdziwe Beliebers zostały. - powiedziałam po czym mocno wtuliłam się w tors chłopaka. Nie mogłam opanować łez. Justin się przede mną otworzył a mnie wzruszyła ta historia. Dość długo rozmawialiśmy tamtej nocy. Dowiedziałam się, że dzięki Scooterowi, Justin poznał Ushera i wielu innych wspaniałych artystów. Kolejni po prostu chcieli nagrywać z Nim kawałki. Dowiedziałam się również, że hasła "Never Say Never" i 'Believe' to Jego motta życiowe. Jego ojciec Jeremy ma dwójkę słodkich dzieciaczków: Jazzy i Jaxon. Pokazywał mi ich zdjęcia oraz filmiki. Pokochałam je od pierwszego ujrzenia. Opowiadał o swojej matce i dziadkach. O przeprowadzce ze Stratford do Atlanty i Jego dalszych zmianach otoczenia. O trasie My World Tour. O wszystkich OLLG. O wzlotach i upadkach. O powstaniu filmu 'Never Say Never', który również obejrzeliśmy. Nie mogłam powstrzymać łez, gdy widziałam małego chłopczyka z czekoladowymi oczkami, który słodko uśmiecha się do kamery. Opowiedział mi o swoich przyjaciołach. Tych, którzy byli i Go zostawili, oraz tych, którzy zostali mimo wszystko. Powiedział również o Jerrym, co bardzo mnie rozśmieszyło. Opowiedział mi również o swoich miłosnych rozterkach.
- Selena Gomez była Twoją ostatnią miłością. Dlaczego ze sobą byliście. Jak to się w ogóle stało? - zapytałam.
- Spodobała mi się. Zaczęliśmy się spotykać. Myślałem, że coś między nami zaiskrzyło. Jak się później okazało wykorzystała mnie. Ale nie mam do Niej żalu. W końcu to show biznes. Rozmawiamy ze sobą dość często. - wyjaśnił.- Nie pokazujemy się razem, bo media znów rozkręciłyby plotki, o rzekomym powrocie Jeleny. A to nie byłaby prawda. Prawdą jest teraz to, że Ty jesteś tu. - powiedział i położył swoją dłoń na mojej, kierując ją w kierunku swojego serca. - Dziękuję, że się pojawiłaś.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Patrzyłam w Jego piękne oczy.
- Czy mogę być Twoją Belieber? - zapytałam. - Nie jest za późno?
- Belieber jesteś od kiedy chcesz. Ważne, że zostaniesz na zawsze. - powiedział po czym złożył na moich ustach długi i namiętny pocałunek.
- Justin. Jerry czuwa. - zaśmiałam się i ponownie poczułam usta Justina na swoich.
________________________________________________
3 rozdział dzisiejszego dnia dla Was. DZIĘKUJĘ ZA PONAD 1000 wyświetleń. Kocham Was. ;*

35.


- Justin! – krzyknęłam w stronę chłopaka.  Jednak ten mnie nie słyszał przez gwar jaki panował na widowni. Wszyscy skandowali: Bieber! Podbiegłam szybko łapiąc Go za marynarkę. Odwrócił się i popatrzył mi w oczy. – Co się dzieje? Jeszcze 2 piosenki. – powiedziałam.
- Wiem. Rozgrzewamy atmosferę. Poza tym chwila oddechu. – uśmiechnął się.
- Justin! Szybko do garderoby.- usłyszałam krzyk Allison.
- Porozmawiamy później. Koncert trwa. – mrugnął do mnie i podążył w kierunku kobiety. Ja natomiast udałam się po wodę. Gdy upiłam kilka  łyków podszedł Luke.
- No to teraz seksowny taniec naszej tancereczki. – zaśmiał się.
- O co Ci chodzi, Luke? Chcesz się zamienić? – zapytałam.
- Nieee. Do Ciebie to bardziej pasuje. Ale pamiętaj. Justin jest górą w show biznesie. Uważaj, żeby Cię nie zranił. – powiedział i poszedł do garderoby.
O co mu do cholery chodzi? Wydawało mi się, że wszyscy mnie tu polubili. A może On po prostu się martwi. Zastanawiało mnie to wszystko. Faktycznie. Justin jest bardzo sławny. Co widać po ilości ludzi na publice. Jego Beliebers Go kochają. Selena Go kochała. A ona jest bardzo sławna. Czy ja pasuję w ogóle do tego świata? Myśli zaprzątały mi głowę. Justin właśnie wyszedł z garderoby, żeby po chwili wejść na scenę. Za Nim weszła reszta tancerzy i ja na końcu. Koncert trwał dalej. Jednak również szybko się skończył. Widziałam fanów, którzy przytulają się do siebie, bo nie mogą jeszcze uwierzyć, że to koniec. Zeszłam smutna ze sceny.  Reszta potoczyła się bardzo szybko. Scooter powiedział, że ludzie zapakują wszystko do ciężarówek. Więc my mogliśmy wsiadać do TourBusów. Chwilę jeszcze czekaliśmy. Nagle do autobusu wsiadł Justin i zajął miejsce obok mnie.
- A Ty nie wracasz prywatnym samochodem do hotelu? – zaśmiałam się.
- Jestem przecież tylko tancerzem. – zaśmiał się i cmoknął mnie w policzek. Rozczulił mnie ten gest.
- Wiesz, że musimy poważnie porozmawiać. – powiedziałam.
- U mnie. Pokój 212. – powiedział. – Padam z nóg.
- Ale przecież to kochasz. – powiedziałam. – Dałeś z siebie wszystko. Twoje Beliebers były zadowolone.
- Zaraz to sprawdzimy. – zaśmiał się wyjmując swojego iPhone.
- Jak? – zapytałam zdziwiona.
- Mam z Nimi kontakt przez Twitter’a. – powiedział pokazując mi to w telefonie. – I owszem są zadowolone.
- Napisz im coś. – zaśmiałam się.
- Zawsze piszę po koncercie. Podziękuję im za świetną atmosferę. – powiedział. Chwilę pisał na iPhone. W końcu wyłączył Go i mnie objął. – Teraz wszystko się zmieni między Nami.
- Co masz na myśli? – zapytałam zdziwiona.
- Nie przeszkadza Ci to, że jestem sławnym piosenkarzem? – zapytał.
- Jasne, że nie. To znaczy… Krępujące to jest trochę, ale myślę, że się przyzwyczaję. – powiedziałam, patrząc znacząco na Luka, który w tym momencie patrzył również na mnie. Po kilkunastu minutach byliśmy pod hotelem. Stało tam kilku fanów. Widocznie mieli bardzo szybki środek transportu z koncertu. – Dasz im autografy? – zapytałam.
- Tak. Ale Ty wyjdziesz ze mną. – powiedział. Autobus zatrzymał się przed głównym wejściem. Kenny jako pierwszy wyszedł. Usłyszałam płacz. Wysiadając jako pierwsza z autobusu zobaczyłam grupkę dziewczyn, które płakały na widok TourBusa. Podeszłam kawałek.
- Dziewczyny. Tylko cii. Macie szansę. – zaśmiałam się do nich. Po tych słowach z autobusu wyszedł Justin. Zauważyłam jak jedna z nich mało co nie upadła. Justin podszedł do nich i wszystkie je poprzytulał. Pozwolił zrobić sobie z Nim zdjęcia. Każda również dostała po szczególnym buziaku w policzek. Kenny bacznie pilnował, żeby żadna z nich nie zraniła Jusa.
- Uciekajcie spać, moje Beliebers. – powiedział Justin mrugając do nich. Weszliśmy do hotelu. Widziałam jak dziewczyny przytulają się do siebie. Ich największe marzenie właśnie się spełniło. Moje oczy napełniły się łzami. Nie zauważyłam nawet Kenny’ego, który szedł przede mną.
- Ej. Zuz. Wszystko okej? – zapytał.
- Jasne. – powiedziałam ocierając łzy. Justin popatrzył na mnie.
- Chciałbym uszczęśliwić je wszystkie. Wszystkie na całym świecie. Ale to nie jest możliwe. Proszę nie płacz. – powiedział łapiąc mnie za dłonie. – Chodźmy do mnie. Porozmawiamy na spokojnie. – powiedział.
- Przyjdę później. Muszę się odświeżyć. – powiedziałam. – Dobranoc Kenny.
- Dobranoc Zuz. – ochroniarz uśmiechnął się szeroko a ja podążyłam w kierunku mojego pokoju. Sill była już w środku.
- I jak kochana? Fanki bardzo natarczywe? – zaśmiała się.
- Nie. Bardzo miłe. Zdarzały się i natarczywe? – zapytałam siadając na swoim łóżku.
- Czasami jest ich po prostu tak dużo, że każda naśladuje każdą. Robi się straszny chaos. Gdy jedna biegnie w stronę Biebsa, reszta również zaczyna to robić. Kenny musiał już kilka razy interweniować. – wyjaśniła mi.
- One Go tak kochają. – powiedziałam ze smutkiem, wyjmując moją piżamę z walizki.
- Uwierz mi, że On je też. Kenny z Nim najwięcej przebywa, ale my również widzimy jaki jest Justin, gdy nie może podejść do fanów, bo warunki na to nie pozwalają. – powiedziała. – Idź pierwsza do łazienki.
Wstałam i weszłam. Wzięłam gorący prysznic. Wszystkie moje mięśnie się rozluźniły. To był bardzo ciężki dzień. Tyle się zdarzyło. Wyszłam i przebrałam się w piżamę. Zaśmiałam się widząc moje krowy na spodniach. Gustowna tancereczka. – zaśmiałam się. Wzięłam telefon do ręki i wysłałam rodzicom wiadomość, że już jest po koncercie. Zadowolona wyszłam z łazienki, którą po chwili zajęła Sill. Rozczesałam moje mokre włosy i spięłam je w luźny warkocz. Byłam gotowa na rozmowę z Justinem. Napisałam karteczkę, że wyszłam wyjaśnić wszystko z chłopakiem i zamknęłam za sobą pokój. Podążałam korytarzem, gdy w końcu znalazłam pokój 212. Cicho zapukałam do środka. Po czym otworzyłam drzwi. Justin leżał w dresach i białej bokserce na ogromnym łożu, oglądając TV.
- Ktoś tu strasznie gwiazdorzy. – zaśmiałam się na widok ogromnego pokoju.
- Takie są uroki bycia sławnym.- zaśmiał się wyłączając TV. – Wskakuj na łóżko. – zachęcił gestem.
- A czy jestem godna? – zaśmiałam się wskakując na miejsce obok chłopaka.
- Mam żelki. – powiedział.
- Jestem godna. – odpowiedziałam ze śmiechem. Położyłam głowę na stosie poduszek. – Więc mów.
- Co chcesz wiedzieć na początek? – zapytał poprawiając mi kosmyk włosów i cmokając w czoło.
- Wszystko od początku. Znam tylko tancerza. Ale skąd się wziął Justin Bieber?
__________________________________
Tak bardzo Was kocham, że postanowiłam dodać wcześniej kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. ;3 Trzymajcie się. ;3

34.


Nie wiedziałam w tamtym momencie co mam zrobić. Na chwilę zapomniałam co ja robię na tej scenie. Zaczęłam tańczyć tak jak Sill. Justin skakał po scenie i wymachiwał rękami. Co wtedy czułam? Nie wiem. Nie zostałam przecież oszukana. Przecież tańczy. I mówił mi, że jest kim innym. Ale dlaczego inni również to przede mną ukrywali. Popatrzyłam przez chwilę na Luka i Sill, którzy akurat tańczyli najbliżej. Uśmiechali się do fanów. Przez chwilę byłam przodem do telebimu, na którym zobaczyłam napis : ‘Justin Bieber’. Bieber. Jak mogłam być tak głupia? Ta kobieta z mężczyzną wtedy w tej restauracji to musieli być Jego rodzice. A ta kobieta, która wydawała mi się znajoma to Pattie. W końcu wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość. ‘Uwierz, że On przychodzi na próby’. – przypomniały mi się słowa Justina. On mówił wtedy o sobie. Jedna piosenka się skończyła. Justin zdjął marynarkę oraz okulary i rzucił w stronę jednego z tancerzy, którzy poszli zanieść ją za kulisy. W pewnym momencie moje i Justina oczy się spotkały. Popatrzył na mnie przepraszająco a ja niezauważalnie kiwnęłam mu głową na znak, że zrozumiałam. Show musiało trwać dalej. Postanowiłam dać z siebie wszystko. Patrzyłam na te zapłakane dziewczyny przy scenie, które próbowały dotknąć Justina. Widziałam masę kartek z napisami: Kocham Cię, Justin, Bieber na zawsze, Beliebers. Nagle przypomniała mi się sytuacja w Polsce. To wtedy widziałam pierwszy raz napis Belieber. Na koszulkach dziewczyn, które mijałam idąc na próbę. Chłopak z plakatów to Justin. On ma też fanów w Polsce. Ale dlaczego nigdy o Nim nie słyszałam? W mojej głowie usłyszałam głos: byłaś ciągle zajęta tańcem i nauką. Nie zauważyłam nawet kiedy piosenka się skończyła. Musiałam szybko zejść ze sceny i się przebrać. Justin również znikł ze sceny. Słyszałam okrzyki Jego fanek. Jego Beliebers? Chyba tak je można nazwać sądząc po kartkach. Zeszłam szybko ze sceny. I podążyłam za tancerzami. Nie było czasu na to, żeby rozmawiać. Na szczęście za kilka piosenek zostaję z Sill za kulisami. Na dwie piosenki. Szybko się przebrałam, żeby po chwili dołączyć do tancerzy na scenie. Show Justina było niesamowite. Miał świetny kontakt z fanami.  Byłam już konkretnie zmęczona. Ale widok zadowolonych fanów był niesamowity. Patrzyłam ukradkiem na Justina, który z uczuciem śpiewał Out Of Town Girl. Przy tym musiałam z resztą wejść na ‘wybieg’. Gdy zobaczyłam wyciągniętą rękę jednej z fanek podałam jej ją. Uśmiechnęła się szeroko a w jej oczach ujrzałam łzy. Piosenki mijały szybko. W końcu musiałam zejść ze sceny. Na scenie pojawiły się nowe rekwizyty. Między innymi wielki tron. Szybko przebrałam się do innej piosenki i mogłam zza sceny obserwować koncert. Nagle zobaczyłam Allison z jakąś dziewczyną, która była bardzo zapłakana.
- Kto to jest? – zapytałam Sill o dziewczynę.
- Jedna z Beliebers. Justin podczas tej piosenki wybiera swoją OLLG. I śpiewa tylko dla niej. Świetny pomysł, co? – powiedziała Sill. – Zuz. Wiem, że to szok, że to Justin akurat jest naszą gwiazdą ale On naprawdę nie chciał Cię okłamać. Zresztą wyjaśnisz sobie to z nim po koncercie.
- Nie będzie miał spotkania z fanami? – zapytałam zerkając na zapłakaną fankę.
- Miał wcześniej. Takie spotkanie nazywa się Meet&Greet. Jednak Biebs nienawidzi tego, że Jego fani muszą płacić tyle kasy za to spotkanie. I to tylko głupie zdjęcie. – powiedziała.
- Jak to płacić? Za zdjęcie? – popatrzyłam znów na fankę.
- Scooter to wymyślił, żeby zarobić kasę.  Justin chciałby się spotkać ze wszystkimi swoimi Beliebers. Ale nie może. Dlatego czasami po koncertach chodzi przybity. Przyzwyczaisz się. – powiedziała.
Patrzyłam na dziewczynę, która próbowała się uspokoić. Postanowiłam podejść do Niej. Popatrzyła na mnie załzawionymi oczami.
- Justin Cię kocha, tak jak my wszyscy. – powiedziałam i mocną ją przytuliłam. Wtedy za kulisy wszedł Luke i inny tancerz i zaczęli prowadzić ją na scenę. Patrzyłam na nią z uśmiechem. Jej marzenia właśnie się spełniają. Justin podał jej wianek i śpiewał dla niej. Na koniec zapytał się jej o imię. Widziałam jak cała się trzęsła. Odpowiedziała, że Emi. Justin obwieścił to publiczności, która zaczęła głośno krzyczeć. Cieszyli się z jej szczęścia. Są jak rodzina. – pomyślałam. Po chwili zauważyłam, że Justin idzie z nią za kulisy. Bardzo szybko ją przytulił i otarł jej łzy. ‘Kocham Cię Shawty.’ Powiedział i uśmiechnął się do dziewczyny, po czym Allison odprowadziła ją z powrotem. Justin miał chwilę oddechu, gdyż muzyka jeszcze przez chwilę grała.
- Wytłumaczę Ci wszystko w hotelu.  – powiedział i cmoknął mnie szybko w czoło. Szybko poszedł się przebrać i stanął na podeście, który miał Go w wieźć na scenę. Mrugnął do mnie i już Go nie było. Za chwilę z Sill wchodziłyśmy. Stanęłam więc przy wejściu na scenę. Po chwili wbiegłyśmy. Uwielbiałam tańczyć do tej piosenki. Mogłam się wtedy wytańczyć. ‘As long as you love me’ minęło bardzo szybko. Chwila przerwy, Justin za kulisami się przebierał. Na scenie pojawił się fortepian. Odsunęłam się bardziej w stronę kulis. To Jego moment. Kątem oka widziałam dziewczyny płaczące przy barierkach. To dla nich najważniejsza piosenka. Po chwili pojawił się Justin i zaczął śpiewać „Believe”. Widok, jaki zobaczyłam na widowni zwalił mnie niemal z nóg. Wszyscy podnieśli karteczki ze znaczkiem Forever + napis Kidrauhl. Co to mogło znaczyć? Będzie musiał mi dużo wyjaśniać. Prawie popłakałam się, gdy zobaczyłam łzy w oczach Beliebers. A co najważniejsze w oczach chłopaka.  Ciągle w głowie miałam słowa ze snu.  ‘Believe, believe. ’Nagle powiedział słowa, których najmniej się spodziewałam.
- Dziękuję za niesamowitą atmosferę. Kocham Was! – krzyknął w stronę widowni, która zaczęła krzyczeć, żeby nie odchodził. Tancerze również schodzili. Nie rozumiałam tego. Dlaczego przerwał koncert? Przecież miałam tańczyć jeszcze do dwóch piosenek. Przy ‘Boyfriend’ miałam tańczyć przy Justinie. Co było grane? Postanowiłam się tego dowiedzieć podchodząc do chłopaka.
_________________________
Następny rozdział. Taki o na szybko. ;3 następny wieczorkiem. ;3 Komentujcie. ;3

czwartek, 2 maja 2013

33.


Rozglądałam się za Justinem jednak nadal Go nigdzie nie widziałam. Postanowiłam przejść na tył.
- Zuz! Gdzie idziesz? Za chwilę wchodzimy. – powiedziała Sill, łapiąc mnie za rękę.
- Szukam Justina. – powiedziałam. – Stresuję się. A On by mi pomógł. – powiedziałam spuszczając głowę.
- Zuz. Justin wejdzie innym wejściem. Obiecuję Ci, że spotkasz Go na scenie. Uwierz w siebie i się nie stresuj. – powiedziała.
- Okej. – wzięłam głęboki oddech i stanęłam przy Sill i Luke. Nagle usłyszałam głośnie okrzyki, a ze sceny zaczęli schodzić tancerze Cody’ego. Po chwili ujrzałam również Jego w pełnej okazałości. Wydoroślał. – pomyślałam. Podszedł do każdego witając się z Nim. Widocznie często jest suportem naszej gwiazdy. Podszedł do mnie się przywitać.
- Hej. Ciebie jeszcze nie znam. – zaśmiał się delikatnie mnie przytulając na powitanie. Katem oka ujrzałam na telebimie wielki klucz, na którym odliczało się 10 minut. Za 10 minut wchodzimy. – pomyślałam.
- Jestem Zuz. Nowa w składzie. – odpowiedziałam patrząc z powrotem na Cody’ego.
- Ja Cody. Miło Cię poznać. Mam nadzieję, że polubiłaś już wszystkich, bo Oni są naprawdę świetni. – zaśmiał się przybijając piątkę z Lukem. – Powodzenia. – powiedział jeszcze i skierował się w stronę, w którą podążyli Jego tancerze. Widziałam, że kilka dziewczyn się rozciąga. Minuty mijały, a z każdą kolejną okrzyki na Arenie stawały się głośniejsze.  Zostały 2 minuty do końca odliczania.
- Gotowi? – powiedział Luke i stanął na schodkach. Stałam 4 w kolejce więc doskonale widziałam co się dzieje na scenie. W końcu nadszedł czas ostatnich 10 sekund. Słyszałam odliczanie fanów. Moja trema podskoczyła. Na ciele pojawiła się gęsia skórka. Nagle usłyszałam głos. Głęboki. Spojrzałam na scenę. Na ogromnym telebimie widniała twarz, ciemnoskórego mężczyzny, który prowadził monolog. Słuchałam go uważnie i z zapartym tchem patrzyłam na to wszystko. Wszystko tak świetnie wyglądało. Gdy powiedział słowo: ‘believe’ przeszedł mnie dreszcz. Na telebimie ukazał się tunel. Widownia widziała go z perspektywy pędzącego pociągu. Nagle wszystkie światła zgasły. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Za chwilę wychodzimy. – powiedział Luke i stanął stopień wyżej. Stałam zapatrzona na scenę. Nagle nie wiadomo skąd ukazała się sylwetka chłopaka, łudząco przypominająca chłopaka ze snu. Ale jakim cudem? Nagle pokazały się skrzydła, a chłopak uniósł się w powietrzu. Wszystko wyglądało jak w moim śnie. „Sny w nowym miejscu się spełniają.”- przypomniały mi się słowa Luka. Po chwili zorientowałam się, że to tylko zrzut, który miał rozbudzić w fanach jeszcze większe emocje. Słyszałam krzyki. Zaczęłam dygotać, jednak nie było mi zimno.
- Na scenę. – powiedział Luke i zaczął powoli wchodzić. Stałam jak wmurowana.
- Uwierz w siebie i Justina. – powiedziała Sill, lekko popychając mnie na scenę.
- Justin? On tu jest. – zapytałam cicho, gdy ustawiłyśmy się w swoich miejscach.
- Spójrz w górę. – powiedziała.
Nagle usłyszałam cichą muzykę, jakby chór aniołów zstępował z nieba. Wrzaski fanek były obłędne. Spojrzałam na kilka zapłakanych twarzy i podążyłam wzrokiem w tym samym kierunku. Czułam, że przez chwilę nie oddychałam. Nad sobą ujrzałam anioła. Ogromne metalowe skrzydła idealnie komponowały się z białym garniturem i ciemnymi okularami artysty.  Zaraz. Przyjrzałam się dokładniej. Przecież to… Nie.. To nie może być prawda. Nie słyszałam już nawet krzyków fanek. Widziałam jedynie Justina, który spływał z góry niczym ogromny anioł. Nie drgnęłam nawet kiedy rozległ się huk, oświadczający, że Justin stanął na ziemi. Luke z innym zajęli się szybkim odpięciem pasów. I zaczęło się show. Rzeczywiście. Justin nie był sobą.
____________________________________________________
PRZEPRASZAM. Po pierwsze za spóźniony rozdział, po drugie za taką krótką część, po trzecie, że tak bardzo ją zjebajgajhdgd. ;c Po prostu tak wyszło. Jeszcze raz przepraszam. ;c

32.


Ze snu wybudził mnie głos Luka i denerwujący śmiech Sill.
- Wstajemy gołąbeczki. Jesteśmy na miejscu. – powiedział Luke, klepiąc mnie w nogę.
- W Londynie? Ale jak przez Ocean z nami? – zapytałam nie do końca rozbudzona.
- Nie. Jesteśmy na granicy Stanu. – zaśmiała się Sill. - Samoloty już czekają.
- Jak samoloty? Nie zmieścimy się w jednym? – zapytałam zdziwiona. Popatrzyłam niepewnie na Justina, który właśnie się wybudził.
- Ja muszę lecieć osobno. Mam jeszcze coś do załatwienia. Ale spotkamy się na miejscu więc nie martw się, Shawty. – powiedział. Spojrzał wymownie na Sill i Luka, a oni wyszli.
- Justin. To wszystko jest dla mnie nowe. Ja nie wiem co mam robić jak będziemy na miejscu. – popatrzyłam niepewnie na Niego.
- Poproszę Luka, żeby Ci wszystko pokazał. – powiedział. Przytulił mnie mocno. Wtuliłam się w Jego ciepłe ciało. Zeszliśmy z tego ‘łóżka’ i poszliśmy na przód autobusu do reszty.
- Weź tylko potrzebne rzeczy i możesz przechodzić na pokład. – powiedział Luke.
- Okej. – odpowiedziałam i wzięłam swoją torbę. Z walizki przełożyłam tylko aparat i słuchawki. Wyszłam z autobusu. Widok jaki ujrzałam zachwycił mi. Wysokie palmy rosnące przy wybrzeżu. Słońce wysoko na horyzoncie. Nie mogłam oprzeć się, żeby nie zrobić zdjęcia. Justin podszedł do mnie odbierając mi z rąk aparat.
- Ustaw się, Skarbie. – uśmiechnął się szeroko, pokazując rząd białych zębów. Roześmiana odeszłam kawałek. – Jak mam się ustawić?
- Podskocz. – zaśmiał się Jus. Zrobiłam jak kazał. Widziałam jak naciska spust robiąc kilka zdjęć. Po chwili podszedł do mnie i zrobiliśmy kilka wspólnych zdjęć. Nagle podeszła do Nas jakaś kobieta mówiąc, że samolot dla Justina jest już gotowy. Chłopak przytulił mnie mocno, cmoknął w czoło.
- Niedługo się zobaczymy. Ale mogę nie być wtedy sobą, Shawty. – powiedział i ruszył w stronę samolotu. Patrzyłam za Nim, po czym Luke zawołał mnie, że nasz samolot również jest gotowy i możemy się już zbierać. Ruszyłam więc w kierunku maszyny.
- Kurde! Nie mam gumy! – powiedziałam dość głośno, za późno  zorientowawszy się, że powiedziałam to na głos.
- Ja mam gumę. Stres przed lotem? – zapytała Sill, wchodząc za mną na pokład.
- Lekki. To dopiero mój drugi lot. – powiedziałam biorąc od niej jedną kostkę.
- Przyzwyczaisz się do tego. – zaśmiała się.
Weszłyśmy na pokład. Reszta ekipy już tam była. Zobaczyłam też Scooter’a, który po chwili podszedł do mnie.
- Zuz. Jak tam? Stresujesz się przed swoim wielkim występem? – zapytał.
- Wiadomo. – zaśmiałam się lekko zestresowana.
- Rób zdjęcia. Gwarantuje Ci, że widok nad Oceanem będzie nieziemski. – zaśmiał się. – Nieziemski, bo nad wodą, rozumiesz? – znów zaśmiał się ze swojego żartu.
- Tak. Ziemia, woda. Dobry żart. – zaśmiałam się również, żeby nie zrobić mu przykrości.
Stewardessa oznajmiła Nam, żebyśmy zajęli swoje miejsca i przygotowali się do lotu. Wybrałam miejsce przy okienku. Zapięłam pasy. Korzystając z zasięgu, wysłałam rodzicom wiadomość, że za chwilę odlatuję do Europy, po czym wyłączyłam go. Postanowiłam posłuchać muzyki dla rozluźnienia. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. Przez resztę podróży zdjęłam je tylko dwa razy. Gdy stewardessa oznajmiła, że można odpiąć pasy, a na koniec, żeby je zapiąć. Lot minął spokojnie.  Około godziny 16 byliśmy już w Londynie. Chciałam jak najszybciej zobaczyć Justina. Opowiedzieć mu ten lot i pokazać zdjęcia, które zrobiłam podczas lotu. Wysiadając z samolotu, zobaczyłam nasze TourBusy. Zaczepiłam jedną z tancerek i zapytałam czy wie, gdzie jest Justin. Miał podobno tu być wcześnie.
- Justina zobaczysz dopiero na Arenie. – powiedziała i skierowała się w stronę autobusu. Podążyłam więc za nią odkładając aparat do torby.
- Okej! Dzielimy się na dwie grupy! Każda grupa do innego autobusu. Już! Nie mamy za dużo czasu. Nasze ciężarówki rozstawiły już sprzęt! Nie wiem czy zdążymy nawet na próbę generalną! – krzyknął Scooter.
Podążyłam więc do autobusu, w którym był mój bagaż i zasiadłam na swoim miejscu. Ponownie założyłam słuchawki i przymknęłam oczy. Czasami słyszałam jakieś krzyki, jednak nie zwracałam na to żadnej uwagi. Byłam zbyt zmęczona a jeszcze czekał nas koncert. Ocknęłam się, gdy byliśmy pod ogromnym hotelem. Okazało się, że stoimy z tyłu hotelu. Nagle wszedł Scooter.
- Bierzecie swoje bagaże. Przez te 2 dni zatrzymamy się w tym hotelu. Jak wiecie, macie prawo do wszystkich atrakcji hotelu. – zaśmiał się Scooter i wyszedł. Zrezygnowana wysiadłam z autobusu i podążyłam do luku bagażowego. Musiałam chwilę poczekać, aż kierowca wyciągnie wszystkie walizki. W końcu wyjął i moją. Zabrałam ją i podążyłam do wejścia hotelu. W progu powitała nas widocznie szefowa hotelu, gdyż swoim ubiorem prezentowała się bardzo elegancko.
- Zadbaliśmy o jak największą prywatność. Fani mogą jedynie stać przed wejściem. Barierki uniemożliwią rzucenie się na naszą gwiazdę, która już jest na Arenie. – powiedziała z pięknym brytyjskim akcentem.
Spojrzałam na nią i podążyłam za resztą. Czyli gwiazdeczka ma już zakwaterowanie. – zaśmiałam się w duchu. Gdy weszłam do pokoju, który dzieliłam z Sill, oniemiałam z wrażenia.
- Ile Braun musiał za to zapłacić. Za te wszystkie pokoje… - patrzyłam ze zdziwieniem.
- Korzystaj mała. – powiedziała Sill i udała się do łazienki. Postanowiłam wypakować część ubrań. Muszę w czymś pojechać na tą Arenę. A w przepoconych ciuchach nie wypada. Wyjrzałam zza firanki. Jednak miałam widok na park hotelowy. Byłam bardzo ciekawa tych fanów. 
Zmęczona opadłam na łóżko. Czekałam aż Sill zwolni łazienkę. Napisałam w tym czasie SMS-a do rodziców, że już jestem w hotelu i jest bardzo pięknie. Gdy dziewczyna wyszła, ja podążyłam w celu odświeżenia się. Łazienka była ogromna. I pięknie w niej pachniało. Podziwiam zapachy w łazience. – zaśmiałam się. Postawiłam na prysznic, gdyż nie mieliśmy za dużo czasu. Do tego charakteryzacja i to wszystko. Po nim, szybko ubrałam się w dres. Włosy związałam w luźnego koczka i byłam gotowa do wyjścia. Sill czekała już na mnie więc wspólnie zeszłyśmy na dół do holu. W końcu nadszedł czas wyjazdu na Arenę. Zapakowaliśmy się i ruszyliśmy. Tak jak z hotelem, tu również zajechaliśmy na tył Areny.  Było bardzo głośno. Słyszałam fanki śpiewające piosenki naszej gwiazdy. Już nie mogłam się doczekać kiedy Go zobaczę. I Justin tez już tu powinien być. Zadowolona weszłam szybko do budynku, a ludzie skierowali nas do garderoby. Jakaś kobieta podeszła do mnie.
- Ty jesteś Zuz? – zapytała.
- Tak. To ja. – odpowiedziałam zdziwiona. Nigdy nie widziałam tej kobiety.
-Jestem Allison. Pójdziesz ze mną. Mam Ci wszystko pokazać, co i jak. – powiedziała idąc przodem. Oprowadziła mnie po wszystkich pomieszczeniach dla tancerzy. Powiedziała, gdzie mamy się przebierać w odpowiednie stroje do piosenek i które stroje są do czego. Pokazała również, gdzie wiszą moje stroje.  Po przedstawieniu mi ludzi, którzy tam byli, zaprowadziła mnie do makijażystki. Tam szybko zajęła się mną bardzo ładna dziewczyna, obok siedziała Sill i reszta dziewczyn. Każdą się ktoś zajmował. Nagle do pomieszczenia wpadł Scooter.
- Mamy mało czasu! Nie zdążymy zrobić próby. Fani są już w środku. Najpierw suport. Dziewczyny pokażcie Zuz wszystko, co i jak. – powiedział szybko i wyszedł.
Po makijażu szybko poszłyśmy się przebrać. Miałyśmy białe stroje. Justin lubi mnie w białym. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Usłyszałam w końcu jak suport zaczął grać. Znam ten głos.
- Kto jest suportem? – zapytałam szybko Sill.
- Cody Simpson. – odpowiedziała.
Patrzyłam na nią zszokowana. Cody. Ten chłopiec, którego kiedyś słyszałam na jakimś kanale muzycznym. Słodziak. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Okej. Jestem gotowa. Gdzie mamy iść? – zapytałam.
- My już też idziemy. Szybko! – krzyknęła jedna z dziewczyn i udałyśmy się do holu, który jak się okazało był tuż za sceną. Na małym telebimie ujrzałam show Cody’ego. Świetnie się ruszał. 
Rozejrzałam się dookoła. Ale gdzie do cholery jest Justin? 
____________________________________________________
A oto i kolejny rozdział. Wiem, że ze sporym opóźnieniem. PRZEPRASZAM. ;* Dodam jeszcze jeden rozdział dzisiaj, ale dopiero ok. 22. Liczę na komentarze. ;3

środa, 1 maja 2013

31.


Tata zamówił nam jeszcze po deserze i po kilku minutach stał przed Nami ogromny puchar lodów z gdzieniegdzie powtykanymi ciasteczkami.
- Bomba kaloryczna. – zaśmiałam się, po czym jako pierwsza wchłonęłam pyszną porcję.
Jedliśmy i śmieliśmy się, kiedy któreś z Nas się pobrudziło. Po mile spędzonym czasie w restauracji i zostawionym w restauracji sporym rachunku, postanowiliśmy wrócić do domu. Kątem oka rzuciłam jeszcze na kobietę.  Rozmawiała z kimś przez telefon, wnioskując po słowach wychodziło na to, że z synem. Usłyszałam tylko jeszcze, że zaraz wychodzą. Gdy wyszliśmy z restauracji, zauważyłam ogrom samochodów. Głównie busów. Kilku ludzi z profesjonalnymi aparatami kręciło się po drugiej stronie ulicy. Paparazzi? Ale co oni tu robią? Nie widziałam żadnej gwiazdy. Jednak nie byli jeszcze nikim zainteresowani więc nie przywiązałam do tego jakiejś szczególnej wagi. Wracałam z rodzicami w świetnym humorze. Przechodząc zauważyłam małą budkę fotograficzną. Zachęciłam rodziców, żeby zrobili sobie ze mną zdjęcie. Po kilku minutach śmieliśmy się z naszych zdjęć, na których mieliśmy głupie miny. Wzięłam 2 odbitki. Jedną dla mnie drugą dla rodziców. Obok był fotograf. Postanowiłam wstąpić na chwilę. Weszłam do pomieszczenia i zachwyciły mnie setki malutkich zdjęć na ścianach. Podeszłam do biurka mężczyzny i poprosiłam o zrobienie dużej kopii zdjęcia mojego i Nicoli, oraz mojego z rodzicami. Złożyłam zamówienie, skopiowałam mu na laptopa zdjęcia i wyszłam zostawiając namiar na moich rodziców, żeby odebrali, gdy będzie gotowe. Wyszłam do czekających rodziców i wszystko im wyjaśniłam, również to, że będą musieli wysłać zdjęcie dla Nicoli. Zgodzili się. Ruszyliśmy więc w kierunku domu. W znajomym mi już skate parku zauważyłam moich znajomych. Poprosiłam rodziców, żeby dali mi chwilę na pożegnanie z Nimi. Powiedzieli tylko, żebym nie wróciła późno, gdyż bardzo wcześnie muszę wstać. Cmoknęłam ich w policzki i podążyłam w kierunku ramp.
- Kogoż moje piękne oczy widzą. – zaśmiał się Mike.
- Widzieliśmy się już, więc muszą jeszcze popatrzeć. – odpowiedziałam pokazując mu język. – Przyszłam się pożegnać.
- Znów się przeprowadzasz do Polski? Dziś Nicola i zaraz Ty? – zapytał smutny Nick.
- Nie głuptasie. – zaśmiałam się. – Wyjeżdżam w trasę. Nie wiem ile mnie nie będzie. – powiedziałam siadając obok Sue.
- Trasę? A no tak. Tańczysz u jakiejś gwiazdeczki. – zaśmiała się Maggie. – Wiesz już kto to?
- Nie. Ale jutro się już dowiem. Mamy pierwszy koncert w Londynie. To znaczy, pierwszy koncert ze mną.  Oni po prostu dalej kontynuują trasę. – powiedziałam.
- Jeśli trasa to długo Cię nie będzie. – stwierdziła Sue. – Ale wytrzymamy, prawda?
- Jasne! – krzyknęli wszyscy.
Około godziny siedziałam z Nimi w skate parku. Rozmawiałam na temat mojego tańca. Czy zaczęło mi się podobać w USA. Jednak sielankę przerwał dzwoniący telefon Sue.
- Zuz, przepraszam Cię ale mój brat właśnie ogarnął transport na jakąś imprezę i wiesz…. – zaczęła Sue.
- Jasne, rozumiem. Ja zresztą muszę iść już. Trzeba się wyspać. – zaśmiałam się i zaczęłam żegnać się ze wszystkimi.
Szłam alejkami w stronę domu cały czas rozmyślając o wszystkim. Jestem tu tak krótko a już tyle się zmieniło. Wszystko jest takie inne. I ta trasa. Na samą myśl się uśmiechnęłam. Zawsze chciałam zwiedzić trochę świata. A teraz mi się to uda. Zaśmiałam się w duchu. Doszłam do domu.  Chwilę porozmawiałam z rodzicami przy okazji oznajmiając tacie, że nie musi rano wstawać, bo mam już załatwiony transport. Ucałowałam ich i pobiegłam na górę. Spojrzałam na 2 ogromne walizki, które leżały na łóżku. To jednak nie sen. Postanowiłam wziąć długą  i gorącą kąpiel. Wzięłam piżamę, która najmniej przydałaby mi się w trasie i poszłam do łazienki. Włączyłam swoją mp4 i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie. Akurat zaczęła lecieć piosenka przy której tańczę przy naszej gwieździe. Wsłuchiwałam się w słowa i śmiałam się w duchu. Ten ktoś musi być naprawdę zabawny. Takie teksty. Słuchając dalej głos chłopaka coraz bardziej zaczynał przypominać mi głos Justina. Nie no. Jeszcze tego brakowało, żebym wszędzie słyszała Jego głos. Wyłączyłam więc odtwarzacz i oddałam się błogiemu leżakowaniu w wodzie. Jednak po dłuższym czasie zdecydowałam się wyjść, gdyż zauważyłam moją skórę, która zaczęła się lekko marszczyć. Przez następną godzinę wykonywałam przeróżne zabiegi z moim ciałem, by po dość długim ‘SPA’i sprawdzeniu całej zawartości walizek, na wypadek, żebym czegoś nie zapomniała,  w końcu położyć się spać.
Budzik niemiłosiernie zadzwonił o 3.30. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam na telefon i odczytałam 3 SMS-y. 2 od Justina, 1 od Nicoli. Nicola napisała, że jest już w domu, cała i zdrowa. I, że mnie kocha i tęskni. Musiała napisać, gdy spałam. Od Jusa  miałam wiadomość: „Tęsknię. Do jutra Shawty;*” oraz ”Bądź gotowa równo o 4.” Uśmiechnęłam się na samą myśl, że niedługo Go zobaczę. Ubrałam się w wygodne ubrania i nałożyłam delikatny makijaż. Na głowę założyłam swoją czapkę i postanowiłam przetargać swoje walizki na dół. Trochę się zeszło. Wystawiłam je przed dom. Postanowiłam iść jeszcze pożegnać się z rodzicami. Weszłam do ich sypialni. Pocałowałam każdego w czoło. ‘Kocham Was’ powiedziałam szeptem i wyszłam cicho zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam jeszcze na dom i wyszłam na zewnątrz. Justin akurat pakował moje walizki do samochodu, po czym podszedł i mocno mnie przytulił. Nic nie mówił. Cmoknął mnie w policzek i wsiedliśmy do samochodu. Powoli ruszyliśmy. Patrzyłam na mój nowy dom wiedząc, że zostawiam tam swoją rodzinę, nie wiedząc kiedy znów ich zobaczę. Poczułam dłoń Jusa na swojej. Delikatnie ją ścisnęłam. Wyczuł mój smutek i tęsknotę. Szybko pokonywaliśmy kolejne przecznice, żeby po kilku minutach być w Centrum. Przed budynkiem zobaczyłam 2 ogromne autobusy. Gdy zaparkowaliśmy Kenny podszedł do Nas i zaniósł moje walizki do jednego z Nich.
- Ale jak te autobusy pokonają tak długą trasę. I jak w ogóle pokonają Ocean? – zapytałam Jusa.
- Na granicy Stanu przesiądziemy się w samolot, a nasze TourBusy zostaną przetransportowane przez specjalne promy do Europy. Będzie to trwało około 13 godzin. – wyjaśnił mi.
Podążyliśmy w kierunku reszty tancerzy. Przywitałam się z Nimi.
- I jak? Jesteś  gotowa na wielką trasę? – zaśmiał się Luke.
- Dam sobie radę. Chyba, że będziesz puszczał bąki w Autobusie, wtedy wysiądę. – zaśmiałam się, na co wszyscy również odpowiedzieli śmiechem. Po pół godzinie organizacji, zajęliśmy miejsca w busie. Jus oprowadził mnie po jednym z nich i pokazał gdzie można się przespać. Bus z zewnątrz wydawał się ogromny, ale w wewnątrz to już prawdziwa willa. W końcu ruszyliśmy. Zauważyłam, że większość siedziała przed swoimi laptopami, albo trzymali iPhony w dłoniach.  Justin po chwili wyciągnął również swój gadżet i zaczął coś na Nim pisać.
- Pójdę się przespać. Obudź mnie jak będzie trzeba. – oznajmiłam Justinowi i powędrowałam w stronę wnęk. Położyłam się w jednej z nich i po chwili oddałam się w ręce Morfeusza.
*Sen.
Stałam na niewielkiej polanie. Patrzyłam na zachód słońca. Wszystko wydawało się takie piękne. Zielona trawa. Drzewa rzucające cienie w pobliskim lasku. Nagle usłyszałam szelest. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka ubranego całego na biało. Nie mogłam jednak rozpoznać kto to taki. Stał pochylony w moją stronę. Powoli zaczął unosić głowę. Za chwilę Go zobaczę. Nagle nie wiadomo skąd pojawiły się ogromne skrzydła. Chłopak szybko zerwał się do lotu. W głowie usłyszałam jedynie ciche „Believe”.
Obudziłam się gwałtownie. Nad sobą ujrzałam pochylającego się Luka. Wystraszyłam się.
- Nic Ci nie jest? – zapytał.
- Nie… Ja po prostu.. Miałam sen. – wyjaśniłam.
- Pamiętaj, że sny w nowych miejscach przeważnie się spełniają. – powiedział uśmiechając się i poprawiając swoje rozmierzwione loki.
- Raczej nie ten. – zaśmiałam się przypominając sobie chłopaka ze skrzydłami. – Gdzie Justin?
- Śpi nad Tobą. – zaśmiał się pokazując na górną wnękę, po czym udał się na przód autobusu.
Wstałam z „łóżka” i wspięłam się po małej drabince. Wygląda tak słodko. Tylko po co mu ta czapka. Zaśmiałam się. Popatrzyłam na Jego ciało. Idealnie wyrzeźbione.  Obserwowałam każdy ruch Jego klatki piersiowej.  Gdy uniosłam wzrok na twarz, czekoladowe oczy już na mnie patrzyły.
- Długo nie śpisz? – zapytałam speszona.
- Chwilę. Połóż się tu. – pokazał na miejsce obok.
- Ale nie zmieścimy się tu razem. – zaśmiałam się.
- Damy radę. – powiedział, delikatnie pociągając mnie za dłoń.
Wspięłam się i ułożyłam obok chłopaka we wnęce. Delikatnie przytulił mnie do siebie. Poczułam Jego cudowny zapach. Głowę delikatnie ułożyłam na Jego klatce. Czułam miarowe bicie Jego serca.
- Śpij Shawty. – powiedział, po czym delikatnie pocałował mnie w głowę. Po kilku minutach już nic nie czułam.
_____________________________________________
Proszę bardzo. ;3 Kolejny rozdział. ;3 KOCHAM WAS. ;* Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem. Liczę na dużo komentarzy. ;3

30.


Poczułam jak splata swoje palce z moimi i delikatnie ściska moją dłoń. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy samochodzie. Justin oparł mnie o maskę samochodu i popatrzył mi w oczy.  Po chwili przybliżył twarz do mojej. Musnął delikatnie moje wargi swoimi, składając na nich delikatny pocałunek. Delikatnie odsunął się ode mnie i złapał mnie za dłonie. Byłam lekko zdezorientowana.
- Zuz. Obiecaj, że nie odwrócisz się ode mnie. – powiedział, a w Jego oczach ujrzałam smutek.
- Dlaczego miałabym się odwrócić? – zapytałam ściskając Jego dłoń.
- Pamiętasz jak Ci mówiłem, że czasami nie jestem sobą? Jutro może to nastąpić. Ale chcę, żebyś pamiętała to o czym mówiłem Ci tam u mnie w domku. – powiedział, a w Jego oczach ujrzałam ból.
- Justin. Przecież nie mam zamiaru się od Ciebie odwrócić. To, że jesteś w świecie biznesu i tych innych nic dla mnie nie zmienia. Przecież od jutra i ja wejdę do tego świata.  Też posmakuję tego jak to wygląda. I może ta cała gwiazdeczka będzie w centrum, ja również będę miała świadomość, że jestem na tej samej scenie i, że widzą mnie ludzie. – powiedziałam patrząc na chłopaka.
- Tak. Zuz. Widziałaś co się działo dzisiaj przy lotnisku, gdy Selena wysiadła z samochodu. Tłum paparazzich ją otoczył. Miała szczęście, że w pobliżu nie było fanów.
- Widziałeś ją? – zapytałam.
- Zuz. Ja ją znam. – powiedział spuszczając głowę. – To moja była dziewczyna.  Dlatego zaparkowałem w tej uliczce.
-  Aaaa. Jak się poznaliście? I dlaczego do Niej nie podszedłeś? – zapytałam trochę zawiedziona, dowiedziawszy się o tym, że taka śliczna gwiazda jak Selena, była z Justinem. Kiedy oni się poznali? Przecież Jus tańczy, ona gra w filmach. Myśli zaprzątały mi głowę.
- Bo widzisz… To był tylko show biznes. Rozkręcenie kariery. Paparazzi widząc to zaczęli by znów pisać niestworzone rzeczy. A ja nie kocham jej. Ja już jej nie kocham… Ja… - zaczął.
- Jus. Nie musisz kończyć. Rozumiem Cię. W USA trzeba jakoś się wybić. Świetnie to rozumiem. Poza tym. Nie zdziwiłabym się, gdybyś powiedział, że nadal ją kochasz. Ona jest piękna i wiesz… - powiedziałam.
- Ale nie kocham jej. Ja… Zuz. Ja się chyba w Tobie zakochałem…  Czuję to. Ale… - zaczął.
- Cii.. Nie kończ. Po prostu odwieź mnie do domu.  – odpowiedziałam delikatnie zawiedziona, domyślając się, że Justin może i się zakochał, ale nie chce się publicznie ze mną pokazywać. On tancerz z takim doświadczeniem, po związku z Seleną Gomez miałby się pokazać ze zwykłą dziewczyną z Polski, która jeszcze nic nie pokazała ludziom.
Na te słowa nic nie odpowiedział. Otworzył mi drzwi, żebym wsiadła. Ruszyliśmy spokojnie. Żadne z nas się nie odzywało. Czułam łzy pod powiekami. Co ja sobie wyobrażałam? Zatrzymaliśmy się u mnie pod domem. Justin popatrzył na mnie niepewnie pochylając się, żeby po chwili złożyć na moim policzku pocałunek.
- Będę musiał wytrzymać te kilka godzin bez Twojego widoku. – powiedział. Zobaczyłam w Jego oczach smutek, tęsknotę. Może jednak On naprawdę mnie kocha.
- O której jutro mam być w Centrum? – zapytałam, żeby zmienić temat.
- Przyjadę po Ciebie. – powiedział.
- Justin. Naprawdę nie musisz. – powiedziałam patrząc na swoje kolana.
- Ale chcę… Będę o 4. – powiedział, po czym usłyszałam znajomy dźwięk otwieranego zamku w drzwiach. Otworzyłam je i wysiadłam.
- Do jutra Justin. – powiedziałam.
- Do zobaczenia Shawty. – powiedział ruszając z miejsca.
Co się porobiło w moim życiu. To nie dzieje się naprawdę. To nie jest moje życie. Życie zwykłej Zuzanny. Scooter wspominał, że to będzie ogromna trasa. Ile ja tam wytrzymam? Otworzyłam drzwi od domu, wchodząc do środka. Zobaczyłam rodziców siedzących w salonie. Podeszłam do nich i ujrzałam na kolanach mamy album rodzinny. Przypomniały mi się chwile w Polsce. Zawsze, gdy wyjeżdżałam na jakieś obozy lub inne kolonie, mama brała album i wszyscy razem oglądaliśmy zdjęcia. Tym razem też tak było. Czekał mnie długi wyjazd więc bez tego się nie obyło.  Rodzice popatrzyli na mnie, robiąc mi miejsce w środku. Usiadłam między Nimi biorąc album do rąk. Przeglądaliśmy te zdjęcia, gdy zobaczyłam łzy, które spadały na spodnie mamy. Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że płacze.
- Mamo? Nie płacz. Nie wyjeżdżam na zawsze. – powiedziałam wtulając się w nią.
- Moja malutka dziewczyna spełnia swoje marzenia. Zobaczysz tyle świata. Zawsze o tym marzyłaś. – powiedziała.
- A dzięki komu? Dzięki Wam. Gdybyśmy się tu nie przeprowadzili nie miałbym okazji poznać Scooter’a i tych wszystkich innych ludzi. I oczywiście, że tęsknię za dziadkami i Nicolą, ale muszę iść dalej ze swoim życiem. – powiedziałam, patrząc na nich obydwoje.
- Koniec tych smętów. Idziemy na jakiś obiad do restauracji. – powiedział tata, wstając z kanapy. Uśmiechnęłyśmy się z mamą i popędziłyśmy się przyszykować.
Poszłam do pokoju, żeby wziąć prysznic. Delikatnie się pomalowałam. Wyjęłam z szafy jakąś letnią sukienkę. Na nogi naciągnęłam sandałki i byłam gotowa. Zeszłam na dół, zauważywszy, że czekali już tylko na mnie. Wyszliśmy zadowoleni z domu. Poszliśmy w stronę miasta, wchodząc do ładnie wyglądającej z zewnątrz restauracji. Usiedliśmy przy stoliku, a kelner przyniósł nam menu. Po chwili zauważyłam kobietę, która usiadła przy stoliku z jakimś mężczyzną.  Kobieta wydawała mi się dziwnie znajoma. Widziałam już gdzieś tą kobietę. Obserwowałam ją. Po chwili podszedł do Nich kelner, pytając: Co dla Pana, Panie Bieber? Na dźwięk tego nazwiska, gdzieś w głowie zapaliła mi się lampka. Słyszałam już te nazwisko. Z zamyślenia wyrwał mnie kelner, który przyszedł odebrać zamówienie.  Złożyliśmy je i czekaliśmy na posiłek. Zapomniałam później o moich myślach związanych z nazwiskiem Bieber, zajmując się pysznym jedzeniem.

__________________________________________________
Kochani! Dziękuję Wam bardzo. Wczoraj pobiliście rekord oglądalności w ciągu dnia. Kochani jesteście. Miło byłoby zobaczyć komentarze pod tym postem. A może nawet Was zaszantażuje.;3 Za 6 komentarzy, będzie kolejna część. ;3 Co Wy na to? ;3