Tata zamówił nam jeszcze po deserze i po kilku minutach stał
przed Nami ogromny puchar lodów z gdzieniegdzie powtykanymi ciasteczkami.
- Bomba kaloryczna. – zaśmiałam się, po czym jako pierwsza
wchłonęłam pyszną porcję.
Jedliśmy i śmieliśmy się, kiedy któreś z Nas się pobrudziło.
Po mile spędzonym czasie w restauracji i zostawionym w restauracji sporym
rachunku, postanowiliśmy wrócić do domu. Kątem oka rzuciłam jeszcze na
kobietę. Rozmawiała z kimś przez
telefon, wnioskując po słowach wychodziło na to, że z synem. Usłyszałam tylko
jeszcze, że zaraz wychodzą. Gdy wyszliśmy z restauracji, zauważyłam ogrom
samochodów. Głównie busów. Kilku ludzi z profesjonalnymi aparatami kręciło się
po drugiej stronie ulicy. Paparazzi? Ale co oni tu robią? Nie widziałam żadnej
gwiazdy. Jednak nie byli jeszcze nikim zainteresowani więc nie przywiązałam do
tego jakiejś szczególnej wagi. Wracałam z rodzicami w świetnym humorze.
Przechodząc zauważyłam małą budkę fotograficzną. Zachęciłam rodziców, żeby
zrobili sobie ze mną zdjęcie. Po kilku minutach śmieliśmy się z naszych zdjęć,
na których mieliśmy głupie miny. Wzięłam 2 odbitki. Jedną dla mnie drugą dla
rodziców. Obok był fotograf. Postanowiłam wstąpić na chwilę. Weszłam do
pomieszczenia i zachwyciły mnie setki malutkich zdjęć na ścianach. Podeszłam do
biurka mężczyzny i poprosiłam o zrobienie dużej kopii zdjęcia mojego i Nicoli,
oraz mojego z rodzicami. Złożyłam zamówienie, skopiowałam mu na laptopa zdjęcia
i wyszłam zostawiając namiar na moich rodziców, żeby odebrali, gdy będzie
gotowe. Wyszłam do czekających rodziców i wszystko im wyjaśniłam, również to,
że będą musieli wysłać zdjęcie dla Nicoli. Zgodzili się. Ruszyliśmy więc w
kierunku domu. W znajomym mi już skate parku zauważyłam moich znajomych.
Poprosiłam rodziców, żeby dali mi chwilę na pożegnanie z Nimi. Powiedzieli
tylko, żebym nie wróciła późno, gdyż bardzo wcześnie muszę wstać. Cmoknęłam ich
w policzki i podążyłam w kierunku ramp.
- Kogoż moje piękne oczy widzą. – zaśmiał się Mike.
- Widzieliśmy się już, więc muszą jeszcze popatrzeć. –
odpowiedziałam pokazując mu język. – Przyszłam się pożegnać.
- Znów się przeprowadzasz do Polski? Dziś Nicola i zaraz Ty?
– zapytał smutny Nick.
- Nie głuptasie. – zaśmiałam się. – Wyjeżdżam w trasę. Nie
wiem ile mnie nie będzie. – powiedziałam siadając obok Sue.
- Trasę? A no tak. Tańczysz u jakiejś gwiazdeczki. –
zaśmiała się Maggie. – Wiesz już kto to?
- Nie. Ale jutro się już dowiem. Mamy pierwszy koncert w Londynie.
To znaczy, pierwszy koncert ze mną. Oni
po prostu dalej kontynuują trasę. – powiedziałam.
- Jeśli trasa to długo Cię nie będzie. – stwierdziła Sue. –
Ale wytrzymamy, prawda?
- Jasne! – krzyknęli wszyscy.
Około godziny siedziałam z Nimi w skate parku. Rozmawiałam
na temat mojego tańca. Czy zaczęło mi się podobać w USA. Jednak sielankę
przerwał dzwoniący telefon Sue.
- Zuz, przepraszam Cię ale mój brat właśnie ogarnął
transport na jakąś imprezę i wiesz…. – zaczęła Sue.
- Jasne, rozumiem. Ja zresztą muszę iść już. Trzeba się
wyspać. – zaśmiałam się i zaczęłam żegnać się ze wszystkimi.
Szłam alejkami w stronę domu cały czas rozmyślając o wszystkim.
Jestem tu tak krótko a już tyle się zmieniło. Wszystko jest takie inne. I ta
trasa. Na samą myśl się uśmiechnęłam. Zawsze chciałam zwiedzić trochę świata. A
teraz mi się to uda. Zaśmiałam się w duchu. Doszłam do domu. Chwilę porozmawiałam z rodzicami przy okazji
oznajmiając tacie, że nie musi rano wstawać, bo mam już załatwiony transport.
Ucałowałam ich i pobiegłam na górę. Spojrzałam na 2 ogromne walizki, które
leżały na łóżku. To jednak nie sen. Postanowiłam wziąć długą i gorącą kąpiel. Wzięłam piżamę, która
najmniej przydałaby mi się w trasie i poszłam do łazienki. Włączyłam swoją mp4
i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie. Akurat zaczęła lecieć piosenka przy
której tańczę przy naszej gwieździe. Wsłuchiwałam się w słowa i śmiałam się w
duchu. Ten ktoś musi być naprawdę zabawny. Takie teksty. Słuchając dalej głos
chłopaka coraz bardziej zaczynał przypominać mi głos Justina. Nie no. Jeszcze
tego brakowało, żebym wszędzie słyszała Jego głos. Wyłączyłam więc odtwarzacz i
oddałam się błogiemu leżakowaniu w wodzie. Jednak po dłuższym czasie zdecydowałam
się wyjść, gdyż zauważyłam moją skórę, która zaczęła się lekko marszczyć. Przez
następną godzinę wykonywałam przeróżne zabiegi z moim ciałem, by po dość długim
‘SPA’i sprawdzeniu całej zawartości walizek, na wypadek, żebym czegoś nie
zapomniała, w końcu położyć się spać.
Budzik niemiłosiernie zadzwonił o 3.30. Niechętnie zwlekłam
się z łóżka. Spojrzałam na telefon i odczytałam 3 SMS-y. 2 od Justina, 1 od
Nicoli. Nicola napisała, że jest już w domu, cała i zdrowa. I, że mnie kocha i
tęskni. Musiała napisać, gdy spałam. Od Jusa
miałam wiadomość: „Tęsknię. Do jutra Shawty;*” oraz ”Bądź gotowa równo o
4.” Uśmiechnęłam się na samą myśl, że niedługo Go zobaczę. Ubrałam się w
wygodne ubrania i nałożyłam delikatny makijaż. Na głowę założyłam swoją czapkę
i postanowiłam przetargać swoje walizki na dół. Trochę się zeszło. Wystawiłam
je przed dom. Postanowiłam iść jeszcze pożegnać się z rodzicami. Weszłam do ich
sypialni. Pocałowałam każdego w czoło. ‘Kocham Was’ powiedziałam szeptem i
wyszłam cicho zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam jeszcze na dom i wyszłam na
zewnątrz. Justin akurat pakował moje walizki do samochodu, po czym podszedł i
mocno mnie przytulił. Nic nie mówił. Cmoknął mnie w policzek i wsiedliśmy do
samochodu. Powoli ruszyliśmy. Patrzyłam na mój nowy dom wiedząc, że zostawiam
tam swoją rodzinę, nie wiedząc kiedy znów ich zobaczę. Poczułam dłoń Jusa na
swojej. Delikatnie ją ścisnęłam. Wyczuł mój smutek i tęsknotę. Szybko pokonywaliśmy
kolejne przecznice, żeby po kilku minutach być w Centrum. Przed budynkiem
zobaczyłam 2 ogromne autobusy. Gdy zaparkowaliśmy Kenny podszedł do Nas i
zaniósł moje walizki do jednego z Nich.
- Ale jak te autobusy pokonają tak długą trasę. I jak w
ogóle pokonają Ocean? – zapytałam Jusa.
- Na granicy Stanu przesiądziemy się w samolot, a nasze
TourBusy zostaną przetransportowane przez specjalne promy do Europy. Będzie to
trwało około 13 godzin. – wyjaśnił mi.
Podążyliśmy w kierunku reszty tancerzy. Przywitałam się z
Nimi.
- I jak? Jesteś
gotowa na wielką trasę? – zaśmiał się Luke.
- Dam sobie radę. Chyba, że będziesz puszczał bąki w
Autobusie, wtedy wysiądę. – zaśmiałam się, na co wszyscy również odpowiedzieli
śmiechem. Po pół godzinie organizacji, zajęliśmy miejsca w busie. Jus
oprowadził mnie po jednym z nich i pokazał gdzie można się przespać. Bus z
zewnątrz wydawał się ogromny, ale w wewnątrz to już prawdziwa willa. W końcu ruszyliśmy.
Zauważyłam, że większość siedziała przed swoimi laptopami, albo trzymali iPhony
w dłoniach. Justin po chwili wyciągnął
również swój gadżet i zaczął coś na Nim pisać.
- Pójdę się przespać. Obudź mnie jak będzie trzeba. –
oznajmiłam Justinowi i powędrowałam w stronę wnęk. Położyłam się w jednej z
nich i po chwili oddałam się w ręce Morfeusza.
*Sen.
Stałam na niewielkiej polanie. Patrzyłam na zachód słońca.
Wszystko wydawało się takie piękne. Zielona trawa. Drzewa rzucające cienie w
pobliskim lasku. Nagle usłyszałam szelest. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka
ubranego całego na biało. Nie mogłam jednak rozpoznać kto to taki. Stał
pochylony w moją stronę. Powoli zaczął unosić głowę. Za chwilę Go zobaczę.
Nagle nie wiadomo skąd pojawiły się ogromne skrzydła. Chłopak szybko zerwał się
do lotu. W głowie usłyszałam jedynie ciche „Believe”.
Obudziłam się gwałtownie. Nad sobą ujrzałam pochylającego
się Luka. Wystraszyłam się.
- Nic Ci nie jest? – zapytał.
- Nie… Ja po prostu.. Miałam sen. – wyjaśniłam.
- Pamiętaj, że sny w nowych miejscach przeważnie się spełniają.
– powiedział uśmiechając się i poprawiając swoje rozmierzwione loki.
- Raczej nie ten. – zaśmiałam się przypominając sobie
chłopaka ze skrzydłami. – Gdzie Justin?
- Śpi nad Tobą. – zaśmiał się pokazując na górną wnękę, po
czym udał się na przód autobusu.
Wstałam z „łóżka” i wspięłam się po małej drabince. Wygląda
tak słodko. Tylko po co mu ta czapka. Zaśmiałam się. Popatrzyłam na Jego ciało.
Idealnie wyrzeźbione. Obserwowałam każdy
ruch Jego klatki piersiowej. Gdy
uniosłam wzrok na twarz, czekoladowe oczy już na mnie patrzyły.
- Długo nie śpisz? – zapytałam speszona.
- Chwilę. Połóż się tu. – pokazał na miejsce obok.
- Ale nie zmieścimy się tu razem. – zaśmiałam się.
- Damy radę. – powiedział, delikatnie pociągając mnie za
dłoń.
Wspięłam się i ułożyłam obok chłopaka we wnęce. Delikatnie
przytulił mnie do siebie. Poczułam Jego cudowny zapach. Głowę delikatnie
ułożyłam na Jego klatce. Czułam miarowe bicie Jego serca.
- Śpij Shawty. – powiedział, po czym delikatnie pocałował
mnie w głowę. Po kilku minutach już nic nie czułam.
_____________________________________________
Proszę bardzo. ;3 Kolejny rozdział. ;3 KOCHAM WAS. ;* Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem. Liczę na dużo komentarzy. ;3
O moj boze *_* Jeszcze !!!!!
OdpowiedzUsuńO moj boze to jest genilane *_*
OdpowiedzUsuńMagda :)
Kocham to opowiadanie i kocham ciebie <3 Czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńKamila ;))
Nastepny *_* Zosia :)
OdpowiedzUsuńNASTĘPNY ROZDZIAŁ DOPIERO JUTRO. ;3
OdpowiedzUsuńWkoncu udalo sie namowic zebys napisala ;p kochaaaam to :3
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze <3 kocham cię za to opowiadanie ! allaroundtheworldmylifewithjustin.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPiszesz tak, że w mojej głowie ukazują się obrazy z tych wydarzeń :D
OdpowiedzUsuńCuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudo <3