środa, 1 maja 2013

31.


Tata zamówił nam jeszcze po deserze i po kilku minutach stał przed Nami ogromny puchar lodów z gdzieniegdzie powtykanymi ciasteczkami.
- Bomba kaloryczna. – zaśmiałam się, po czym jako pierwsza wchłonęłam pyszną porcję.
Jedliśmy i śmieliśmy się, kiedy któreś z Nas się pobrudziło. Po mile spędzonym czasie w restauracji i zostawionym w restauracji sporym rachunku, postanowiliśmy wrócić do domu. Kątem oka rzuciłam jeszcze na kobietę.  Rozmawiała z kimś przez telefon, wnioskując po słowach wychodziło na to, że z synem. Usłyszałam tylko jeszcze, że zaraz wychodzą. Gdy wyszliśmy z restauracji, zauważyłam ogrom samochodów. Głównie busów. Kilku ludzi z profesjonalnymi aparatami kręciło się po drugiej stronie ulicy. Paparazzi? Ale co oni tu robią? Nie widziałam żadnej gwiazdy. Jednak nie byli jeszcze nikim zainteresowani więc nie przywiązałam do tego jakiejś szczególnej wagi. Wracałam z rodzicami w świetnym humorze. Przechodząc zauważyłam małą budkę fotograficzną. Zachęciłam rodziców, żeby zrobili sobie ze mną zdjęcie. Po kilku minutach śmieliśmy się z naszych zdjęć, na których mieliśmy głupie miny. Wzięłam 2 odbitki. Jedną dla mnie drugą dla rodziców. Obok był fotograf. Postanowiłam wstąpić na chwilę. Weszłam do pomieszczenia i zachwyciły mnie setki malutkich zdjęć na ścianach. Podeszłam do biurka mężczyzny i poprosiłam o zrobienie dużej kopii zdjęcia mojego i Nicoli, oraz mojego z rodzicami. Złożyłam zamówienie, skopiowałam mu na laptopa zdjęcia i wyszłam zostawiając namiar na moich rodziców, żeby odebrali, gdy będzie gotowe. Wyszłam do czekających rodziców i wszystko im wyjaśniłam, również to, że będą musieli wysłać zdjęcie dla Nicoli. Zgodzili się. Ruszyliśmy więc w kierunku domu. W znajomym mi już skate parku zauważyłam moich znajomych. Poprosiłam rodziców, żeby dali mi chwilę na pożegnanie z Nimi. Powiedzieli tylko, żebym nie wróciła późno, gdyż bardzo wcześnie muszę wstać. Cmoknęłam ich w policzki i podążyłam w kierunku ramp.
- Kogoż moje piękne oczy widzą. – zaśmiał się Mike.
- Widzieliśmy się już, więc muszą jeszcze popatrzeć. – odpowiedziałam pokazując mu język. – Przyszłam się pożegnać.
- Znów się przeprowadzasz do Polski? Dziś Nicola i zaraz Ty? – zapytał smutny Nick.
- Nie głuptasie. – zaśmiałam się. – Wyjeżdżam w trasę. Nie wiem ile mnie nie będzie. – powiedziałam siadając obok Sue.
- Trasę? A no tak. Tańczysz u jakiejś gwiazdeczki. – zaśmiała się Maggie. – Wiesz już kto to?
- Nie. Ale jutro się już dowiem. Mamy pierwszy koncert w Londynie. To znaczy, pierwszy koncert ze mną.  Oni po prostu dalej kontynuują trasę. – powiedziałam.
- Jeśli trasa to długo Cię nie będzie. – stwierdziła Sue. – Ale wytrzymamy, prawda?
- Jasne! – krzyknęli wszyscy.
Około godziny siedziałam z Nimi w skate parku. Rozmawiałam na temat mojego tańca. Czy zaczęło mi się podobać w USA. Jednak sielankę przerwał dzwoniący telefon Sue.
- Zuz, przepraszam Cię ale mój brat właśnie ogarnął transport na jakąś imprezę i wiesz…. – zaczęła Sue.
- Jasne, rozumiem. Ja zresztą muszę iść już. Trzeba się wyspać. – zaśmiałam się i zaczęłam żegnać się ze wszystkimi.
Szłam alejkami w stronę domu cały czas rozmyślając o wszystkim. Jestem tu tak krótko a już tyle się zmieniło. Wszystko jest takie inne. I ta trasa. Na samą myśl się uśmiechnęłam. Zawsze chciałam zwiedzić trochę świata. A teraz mi się to uda. Zaśmiałam się w duchu. Doszłam do domu.  Chwilę porozmawiałam z rodzicami przy okazji oznajmiając tacie, że nie musi rano wstawać, bo mam już załatwiony transport. Ucałowałam ich i pobiegłam na górę. Spojrzałam na 2 ogromne walizki, które leżały na łóżku. To jednak nie sen. Postanowiłam wziąć długą  i gorącą kąpiel. Wzięłam piżamę, która najmniej przydałaby mi się w trasie i poszłam do łazienki. Włączyłam swoją mp4 i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie. Akurat zaczęła lecieć piosenka przy której tańczę przy naszej gwieździe. Wsłuchiwałam się w słowa i śmiałam się w duchu. Ten ktoś musi być naprawdę zabawny. Takie teksty. Słuchając dalej głos chłopaka coraz bardziej zaczynał przypominać mi głos Justina. Nie no. Jeszcze tego brakowało, żebym wszędzie słyszała Jego głos. Wyłączyłam więc odtwarzacz i oddałam się błogiemu leżakowaniu w wodzie. Jednak po dłuższym czasie zdecydowałam się wyjść, gdyż zauważyłam moją skórę, która zaczęła się lekko marszczyć. Przez następną godzinę wykonywałam przeróżne zabiegi z moim ciałem, by po dość długim ‘SPA’i sprawdzeniu całej zawartości walizek, na wypadek, żebym czegoś nie zapomniała,  w końcu położyć się spać.
Budzik niemiłosiernie zadzwonił o 3.30. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam na telefon i odczytałam 3 SMS-y. 2 od Justina, 1 od Nicoli. Nicola napisała, że jest już w domu, cała i zdrowa. I, że mnie kocha i tęskni. Musiała napisać, gdy spałam. Od Jusa  miałam wiadomość: „Tęsknię. Do jutra Shawty;*” oraz ”Bądź gotowa równo o 4.” Uśmiechnęłam się na samą myśl, że niedługo Go zobaczę. Ubrałam się w wygodne ubrania i nałożyłam delikatny makijaż. Na głowę założyłam swoją czapkę i postanowiłam przetargać swoje walizki na dół. Trochę się zeszło. Wystawiłam je przed dom. Postanowiłam iść jeszcze pożegnać się z rodzicami. Weszłam do ich sypialni. Pocałowałam każdego w czoło. ‘Kocham Was’ powiedziałam szeptem i wyszłam cicho zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam jeszcze na dom i wyszłam na zewnątrz. Justin akurat pakował moje walizki do samochodu, po czym podszedł i mocno mnie przytulił. Nic nie mówił. Cmoknął mnie w policzek i wsiedliśmy do samochodu. Powoli ruszyliśmy. Patrzyłam na mój nowy dom wiedząc, że zostawiam tam swoją rodzinę, nie wiedząc kiedy znów ich zobaczę. Poczułam dłoń Jusa na swojej. Delikatnie ją ścisnęłam. Wyczuł mój smutek i tęsknotę. Szybko pokonywaliśmy kolejne przecznice, żeby po kilku minutach być w Centrum. Przed budynkiem zobaczyłam 2 ogromne autobusy. Gdy zaparkowaliśmy Kenny podszedł do Nas i zaniósł moje walizki do jednego z Nich.
- Ale jak te autobusy pokonają tak długą trasę. I jak w ogóle pokonają Ocean? – zapytałam Jusa.
- Na granicy Stanu przesiądziemy się w samolot, a nasze TourBusy zostaną przetransportowane przez specjalne promy do Europy. Będzie to trwało około 13 godzin. – wyjaśnił mi.
Podążyliśmy w kierunku reszty tancerzy. Przywitałam się z Nimi.
- I jak? Jesteś  gotowa na wielką trasę? – zaśmiał się Luke.
- Dam sobie radę. Chyba, że będziesz puszczał bąki w Autobusie, wtedy wysiądę. – zaśmiałam się, na co wszyscy również odpowiedzieli śmiechem. Po pół godzinie organizacji, zajęliśmy miejsca w busie. Jus oprowadził mnie po jednym z nich i pokazał gdzie można się przespać. Bus z zewnątrz wydawał się ogromny, ale w wewnątrz to już prawdziwa willa. W końcu ruszyliśmy. Zauważyłam, że większość siedziała przed swoimi laptopami, albo trzymali iPhony w dłoniach.  Justin po chwili wyciągnął również swój gadżet i zaczął coś na Nim pisać.
- Pójdę się przespać. Obudź mnie jak będzie trzeba. – oznajmiłam Justinowi i powędrowałam w stronę wnęk. Położyłam się w jednej z nich i po chwili oddałam się w ręce Morfeusza.
*Sen.
Stałam na niewielkiej polanie. Patrzyłam na zachód słońca. Wszystko wydawało się takie piękne. Zielona trawa. Drzewa rzucające cienie w pobliskim lasku. Nagle usłyszałam szelest. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka ubranego całego na biało. Nie mogłam jednak rozpoznać kto to taki. Stał pochylony w moją stronę. Powoli zaczął unosić głowę. Za chwilę Go zobaczę. Nagle nie wiadomo skąd pojawiły się ogromne skrzydła. Chłopak szybko zerwał się do lotu. W głowie usłyszałam jedynie ciche „Believe”.
Obudziłam się gwałtownie. Nad sobą ujrzałam pochylającego się Luka. Wystraszyłam się.
- Nic Ci nie jest? – zapytał.
- Nie… Ja po prostu.. Miałam sen. – wyjaśniłam.
- Pamiętaj, że sny w nowych miejscach przeważnie się spełniają. – powiedział uśmiechając się i poprawiając swoje rozmierzwione loki.
- Raczej nie ten. – zaśmiałam się przypominając sobie chłopaka ze skrzydłami. – Gdzie Justin?
- Śpi nad Tobą. – zaśmiał się pokazując na górną wnękę, po czym udał się na przód autobusu.
Wstałam z „łóżka” i wspięłam się po małej drabince. Wygląda tak słodko. Tylko po co mu ta czapka. Zaśmiałam się. Popatrzyłam na Jego ciało. Idealnie wyrzeźbione.  Obserwowałam każdy ruch Jego klatki piersiowej.  Gdy uniosłam wzrok na twarz, czekoladowe oczy już na mnie patrzyły.
- Długo nie śpisz? – zapytałam speszona.
- Chwilę. Połóż się tu. – pokazał na miejsce obok.
- Ale nie zmieścimy się tu razem. – zaśmiałam się.
- Damy radę. – powiedział, delikatnie pociągając mnie za dłoń.
Wspięłam się i ułożyłam obok chłopaka we wnęce. Delikatnie przytulił mnie do siebie. Poczułam Jego cudowny zapach. Głowę delikatnie ułożyłam na Jego klatce. Czułam miarowe bicie Jego serca.
- Śpij Shawty. – powiedział, po czym delikatnie pocałował mnie w głowę. Po kilku minutach już nic nie czułam.
_____________________________________________
Proszę bardzo. ;3 Kolejny rozdział. ;3 KOCHAM WAS. ;* Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem. Liczę na dużo komentarzy. ;3

8 komentarzy:

  1. O moj boze *_* Jeszcze !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. O moj boze to jest genilane *_*
    Magda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie i kocham ciebie <3 Czekam na nastepny :)
    Kamila ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Nastepny *_* Zosia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. NASTĘPNY ROZDZIAŁ DOPIERO JUTRO. ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wkoncu udalo sie namowic zebys napisala ;p kochaaaam to :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny jak zawsze <3 kocham cię za to opowiadanie ! allaroundtheworldmylifewithjustin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz tak, że w mojej głowie ukazują się obrazy z tych wydarzeń :D
    Cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudo <3

    OdpowiedzUsuń