niedziela, 5 maja 2013

39.

Przed południem byliśmy już na lotnisku. Część trasy przejechaliśmy autobusem, jednak przez może nie dało się tego zrobić. Justin niestety znów musiał lecieć oddzielnym samolotem, żeby móc być tam wcześniej. Teraz chociaż wiedziałam dlaczego. Cieszyłam się na myśl, że uszczęśliwi kilkoro Beliebers. Szkoda, że musieli tyle za to płacić. Gdy wysiadłam z autobusu zadzwonił mój telefon.
- Skarbie? - usłyszałam głos mamy. - Słyszysz mnie?
- Mama? Tak doskonale Cię słyszę. Co się dzieje? - zapytałam zmartwiona telefonem rodziców.
- Za tydzień lecimy na dwa tygodnie do Polski. Zdjęcie dla Nicoli przekażemy jej osobiście. Pozdrowić od Ciebie dziadków? - zapytała.
- Tak. Oczywiście. Dziękuję mamo. Ale kończ już, bo zapłacisz majątek za rachunek.- zaśmiałam się. - Ucałuj ode mnie tatę. Kocham Was.
- My Ciebie też Skarbie. Tęsknimy za Tobą. Uważaj na siebie. - powiedziała, słyszałam, że płakała. Usłyszałam jedynie cichy odgłos rozłączonego połączenia. W moich oczach zakręciły się łzy. Justin to zauważył i podszedł do mnie.
- Co się stało? - zapytał chwytając mnie delikatnie za dłonie.
- Rodzice lecą niedługo do Polski. Do dziadków. Do Nicoli. - rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Widzę jak tęsknisz. - powiedział mocno mnie przytulając. - Nie płacz. Niedługo ich zobaczysz. Obiecuję. - cmoknął mnie w czubek głowy. Zaczęła się odprawa. Justin musiał już iść. - Skarbie. Chciałbym dzisiaj z Tobą porozmawiać po koncercie. Dobrze?
- Tak. Przyjdę. - szepnęłam.
- To dla Ciebie. - podał mi opakowanie gum do żucia.
- Sill Ci powiedziała? - zaśmiałam się, a chłopak kiwnął głową. Uśmiechnęłam się. Jus jeszcze raz cmoknął mnie w policzek. - Napisz jak będziesz już w Lizbonie. - powiedziałam patrząc za chłopakiem, który kiwnął głową i odszedł w głąb przejścia. I znów to samo. Samolot, lot, wysiadka, przesiadka do autokaru, mnóstwo zdjęć w drodze do hotelu, zakwaterowanie, szybka jazda pod Arenę. Tym razem zdążyliśmy przećwiczyć kilka układów. Jednak po kilku układach, wchodził support. Zeszłam szybko ze sceny. Chciałam jeszcze na chwilę ujrzeć Jusa, ale nigdzie Go nie widziałam. Poszłam z dziewczynami do charakteryzatorki. Makijaż, ubrania i byłyśmy gotowe. Miałyśmy jeszcze trochę czasu więc siedziałyśmy w pomieszczeniu. Przez moją głowę przebiegały różne myśli. Nie wiem nawet co jest między mną a Justinem. Mówi, że mnie kocha. Też mu to powiedziałam. Ale czy jestem tego pewna? A jeśli to tylko zauroczenie? Nie chcę Go skrzywdzić. Co by pomyślały Beliebers. Przecież One Go tak kochają. Poza tym On jest sławny na cały świat. Może mieć każdą aktorkę, piosenkarkę. A ja? Jestem zwykłą tancerką. Tylko co mógł oznaczać mój ostatni sen? Moje przemyślenia przerwała Sill, która pociągnęła mnie za ramię.
- Za 8 minut wchodzimy. Już jest odliczanie. - powiedziała. Wstałam szybko i niemalże biegłam za kulisy. Chciałam znów zobaczyć rozpoczęcie show. To było coś niesamowitego. Cały wstęp mnie zachwycił ponownie. W końcu weszliśmy na scenę. Ponownie te same układy, zmiana stroi, chwila oddechu, taniec. Nadszedł moment wyboru OLLG. Patrzyłam z zaciekawieniem kogo dzisiaj wybrała Allison. Ujrzałam piękną dziewczynę. Zdziwiło mnie, że była tak opanowana. porównując do poprzedniej. Na luzie rozmawiała z Allison. Po chwili weszła na scenę. Wszyscy machali, piszczeli. Reszta koncertu minęła tak samo. 2 piosenki przed końcem Jus zszedł ze sceny. Machnęłam mu, na co On puścił mi oczko.
Po koncercie padnięci wróciliśmy do hotelu. Przechytrzyłam Sill i pierwsza weszłam do łazienki, biorąc gorący prysznic. Byłam wyczerpana. Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam telefon do ręki.Pusto. Moja głowa opadła ciężko na poduszkę. Nie miałam na nic siły. Czułam, że za moment zasnę. Przymknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam nade mną stał Justin. Zdziwiło mnie to. Czemu nie słyszałam jak wchodził. Spojrzałam na łóżko Sill, która już smacznie w nim spała.
- Miałaś przyjść do mnie. - szepnął Justin nadal stojąc przy moim łóżku.
- Przysnęło mi się. - powiedziałam ziewając.
- Ty nie przyszłaś, więc ja Cię zabiorę. -powiedział i szybkim ruchem podniósł mnie z łóżka.
- Co Ty robisz? - starałam się mówić szeptem.
- Idziesz spać do mnie. - uśmiechnął się szeroko i niósł mnie do siebie.
Szliśmy dość długim korytarzem. Delikatnie kopiąc nogą, chłopak otworzył drzwi od pokoju i zaniósł mnie na łóżko. Gdy usiadł obok mnie, aż otworzyłam oczy ze zdziwienia. Na łóżku leżały maleńkie płatki różowych stokrotek. Skąd On je wytrzasnął? - pomyślałam. Na poduszce leżał bukiet czerwonych róż. Takich jakie widziałam w filmie Never Say Never podczas wyboru OLLG, oglądając go z Justinem. Popatrzyłam zdziwiona na Niego.
- Nie podoba Ci się? - zapytał zmartwiony.
- To wszystko dla mnie? - zapytałam nie kryjąc wzruszenia. Nie odpowiedział na to. Wziął do rąk bukiet i klęknął przede mną, na podłodze.
- Czy zostaniesz O Jedną Samotną Dziewczyną Mniej? - zapytał. - Ale nie tylko na dzisiaj. Na zawsze. - popatrzył swoimi czekoladowymi oczami. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Znów miliony myśli zaprzątnęły moją głowę. On jest sławny, może mieć każdą, On jest przystojny, co powiedzą Beliebers. Przed oczyma stanął mi widok kobiety wpatrującej się w odbicie czekoladowych oczu. To byłam ja. To mogło się udać.
- Tak. Zostanę Twoją OLLG. - odpowiedziałam lekko zachrypniętym głosem, biorąc od Jusa bukiet. Delikatnie wciągnęłam piękny zapach róż. Jedna róża mnie zaciekawiła. Wyglądała inaczej niż pozostałe. Dotknęłam ją opuszkiem palca. Była sztuczna. Na jej łodyżce zobaczyłam małą karteczkę: A ta jest na zawsze. Moje oczy zaszkliły się łzami. Popatrzyłam na chłopaka. - Kocham Cię Justin. - powiedziałam po czym mocno się w Niego wtuliłam, zsuwając się z łóżka, żeby klęczeć razem z Nim. Objął mnie mocno.
- Też Cię kocham , Zuz. - szepnął mi czule we włosy. Delikatnie odszukał moje usta. Nie całował zachłannie. Całował delikatnie. Jakby moje usta mogły się rozpaść. Poczułam jak odkłada bukiet na podłogę, nadal nie przestając mnie całować. Z każdym kolejnym muśnięciem, pocałunek stawał się coraz głębszy. Tej nocy pożądanie wzięło górę. Dłonie Justina wędrowały po moich plecach, karku, ramionach. W końcu znalazły się na brzuchu. Złapał za końce koszulki i podciągnął ją do góry, która za chwilę wylądowała na podłodze. Zaczął całować moją szyję. Dłonią dotknął ślad, który ostatnio zrobił mi nad piersią. Postanowiłam się zrewanżować. Delikatnie zdjęłam Jego koszulkę i przyssałam się do Jego klatki piersiowej. Niezwykły żar bił od Jego ciała. Ujął moją twarz i z zachłannością wpił się w moje usta. Szybko pozbyliśmy się reszty ubrań i bielizny. Czułam się lekko skrępowana. Jednak widząc idealnie wyrzeźbione ciało, pożądanie zastąpiło zawstydzenie. Uniósł mnie delikatnie, kładąc następnie na łóżku. Ułożył swoje ciało na moim.
- Jerry jest gotowy. - uśmiechnął się łobuzersko. Po czym delikatnie się we mnie wsunął.
_________________________________________________
Proszę bardzo. ;3 Jeden rozdział. ;3 Tak. Jestem zbokiem. Nie umiem pisać żadnego porno. ;3 a @ankadarznik ma nie smutać, bo nie będę więcej pisać. ;3 Kocham Was. ;*

7 komentarzy:

  1. Ty mendo <3 normalnie rycze :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona sie nie smuta ale ja tak ! Jak moglas tylko jeden dzisiaj ? Co godzine wchodzilam i sprwadzalam czynic nie napisalas :P Jutro ma byc wiecej rozdzialow :P I dobrze ze porno nie pisalas :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam weny. ;3 Jutro postaram się napisać 2 .;3

      Usuń
  3. Świetny rozdział :) bardzo dobrze że porno nie pisałaś :D czekam z niecierpliwością nn :*
    allaroundtheworldmylifewithjustin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział ? Najlepiej kilka bo te opowiadanie jest świetne ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To była gorąca notka :D
    Chcę takich więcej!!! ;3

    OdpowiedzUsuń